Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorąca debata o terenie po dawnej chłodni. Część radnych KO chce, a część nie chce, by powstały tu bloki

Tomasz Mikulicz
Tomasz Mikulicz
Czy chcemy uczynić z Białegostoku hotel i pozwolić, by ościenne gminy przejęły nasz przemysł? - pytał Andrzej Perkowski z KO.
Czy chcemy uczynić z Białegostoku hotel i pozwolić, by ościenne gminy przejęły nasz przemysł? - pytał Andrzej Perkowski z KO. Tomasz Mikulicz
Na najbliższej sesji (27 lutego) radni zajmą się wnioskiem prezydenta o odmowę budowy bloków na terenie po dawnej chłodni przy ul. Baranowickiej. Głosowanie zapowiada się bardzo ciekawie, bo w klubie KO nie ma jedności. Część radnych chce, a część nie chce się zgodzić z wnioskiem prezydenta. Przewodniczący rady miasta Łukasz Prokorym przecina jednak spekulacje, jakoby miały na to wpływ powiązania inwestora z europosłem PO Tomaszem Frankowskim.

Na poniedziałkowej (10 lutego) komisji zagospodarowania przestrzennego radni zajęli się pierwszym w Białymstoku wnioskiem złożonym w ramach specustawy mieszkaniowej, czyli uchwalonego w 5 lipca 2018 roku lex deweloper.

Jak wiadomo prawo to dopuszcza budowanie bloków wbrew ustaleniom studium oraz planom zagospodarowania przestrzennego. Prezydent Tadeusz Truskolaski poprosił więc radnych, by nie szli tą drogą i zablokowali możliwość skorzystania z lex deweloper pierwszemu inwestorowi, który się o to stara.

A jest to firma AT Piskorz i Wspólnicy, która chce wybudować cztery 4-kondygnacyjne bloki na terenie po dawnej chłodni przy ul. Baranowickiej. Prezydent stoi jednak na stanowisku, że należy realizować zapisy planu miejscowego. A ten przewiduje tu wyłącznie zabudowę produkcyjną i usługową oraz obiekty handlowe o powierzchni sprzedaży powyżej 2000 mkw.

Czytaj też: Białystok. Prezydent Truskolaski nie chce bloków na terenie po dawnej chłodni. Radny KO Marcin Moskwa ma wątpliwości (zdjęcia)

Prezydent przekonuje też w uzasadnieniu odmowy lokalizacji tej inwestycji, że przyszli mieszkańcy bloków mieliby za sąsiadów "produkcję (przetwórstwo spożywcze, armatura i sprzęt przeciwpożarowy), handel detaliczny i hurtowy chemikaliami, artykułami spożywczymi i materiałami budowlanymi (wraz ze składami tych materiałów) oraz usługi reklamowe i medyczne". A jak zauważa "możliwość bezkonfliktowego rozwoju działalności gospodarczej jest priorytetem z punktu widzenia utrzymywania miejsc pracy w mieście".

Sprawą zajęła się też - działająca przy prezydencie - Miejska Komisja Urbanistyczno-Architektoniczna, która wydała negatywną opinię. Stwierdziła, że zabudowa byłaby zbyt zagęszczona - wręcz koszarowa. Inwestor planuje też umieścić malutki plac zabaw przy tuż przy parkingu. Jak podała podczas komisji dyrektorka departamentu urbanistyki Agnieszka Rzosińska plac miałby 173 mkw, a planuje się tu zbudować ok. 290 mieszkań. Dyrektorka podkreślała też, że do czterech bloków prowadziłby tylko jeden dojazd, co byłoby niebezpieczne.

Inwestor Tomasz Piskorz tłumaczył, że to jedynie projekt, który można jeszcze zmienić. Natomiast jego architekt Jakub Antonowicz przekonywał, że teren po dawnej chłodni nie jest wcale położony wśród terenów przemysłowych. -Znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie zarówno zabudowy jednorodzinnej, jak i wielorodzinnej - podkreślał Antonowicz.

I podał przykłady bloków przy ul. Sowlańskiej, Poziomej czy w pobliżu II Urzędu Skarbowego przy ul. Plażowej.

- Widzę tu naturalne zastępowanie terenów przemysłowych przez mieszkaniówkę - mówił podczas komisji radny KO Marcin Moskwa.

Już w zeszłym tygodniu mówił na naszych łamach, że nie jest przekonany do tego, by zabraniać budowy bloków na tym terenie.

Na komisji jego punkt widzenia poparł też przewodniczący rady miasta Łukasz Prokorym z KO. Mówił, że choć lex deweloper nie jest doskonałym prawem, to Konstytucja RP mówi o zaufaniu obywatela do organów publicznych i prawa. - Nie potrafię się więc zgodzić z argumentacją MKUA. Wniosek inwestora spełnił wszak wymogi formalne - podkreślał.

Czytaj też: Bloki na terenie dawnej Chłodni Białystok? Prezydent chce powstrzymać budowę. Nad sprawą pochylą się radni

Przewodnicząca komisji Katarzyna Bagan-Kurluta z KO przypomniała jednak, że ustawodawca dał gminom przywilej decydowania, czy deweloperzy będą mogli korzystać ze specustawy. - Przepisy nie obligują nas do tego, że musimy zaakceptować wniosek, jeśli spełnia on wymogi formalne - mówiła.

Tym bardziej, że już niedługo radni dostaną do głosowania kolejne wnioski ze strony inwestorów (jak podała Agnieszka Rzosińska, takich wniosków, na różnym etapie procedowania, jest już kilkanaście).

- Za chwilę ruszy lawina. Jednemu mamy odmawiać, a drugiemu nie? Na jakiej podstawie? - że jednego inwestora lubimy, a drugiego nie? - pytał Andrzej Perkowski z KO (sam też ma firmę deweloperską - przyp. red.).

Według niego, jeśli rada miasta zgodzi się za pierwszym razem, to będzie musiała godzić się na kolejne wnioski. Bo inni deweloperzy będą pytać, dlaczego im się odmawia, a komuś innemu nie.

- Czy chcemy uczynić z Białegostoku hotel i pozwolić, by ościenne gminy przejęły nasz przemysł? - mówił Andrzej Perkowski.

Według niego rada miasta powinna odmawiać wszystkim. Powołując się nawet na same zapisy studium. Bo w mieście muszą być też zapewnione tereny przemysłowe.

Zapytał też inwestora o to, kiedy kupił ziemię. Gdy okazało się, że było to jedynie ponad rok temu stwierdził, że kupowanie terenów przemysłowych, a potem wymuszanie na gminie zmiany przeznaczenia tych terenów na mieszkaniówkę na pewno nie jest właściwe.

- Za 1 mkw terenu przemysłowego płaci się ok. 120 zł, a terenu pod budownictwo - ok. 500 zł - stwierdził Perkowski.

Podsumowując dyskusję wiceprezydent Rafał Rudnicki zamiast - jak mogłoby się wydawać - poprzeć w pełni wniosek prezydenta stwierdził, że inwestor w razie odmowy przez radę miasta lokalizacji inwestycji będzie mógł wystąpić na drogę sądową i ubiegać się o odszkodowanie. - Nie jesteśmy tego w stanie przewidzieć - mówił.

Zauważył też, że mieszkańcy często protestują przeciw wchodzeniu funkcji przemysłowej w sąsiedztwie mieszkaniówki.

- Pamiętamy protesty mieszkańców przeciwko budowie w tej okolicy krematorium. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy teraz gdyby mieszkańcy tej części miasta dowiedzieli się, że na terenie po dawnej chłodni pojawią się fabryki, składy węgla czy hurtownie metalowe, to czy takich protestów ponownie nie będzie. Gdy zapytają państwo prywatnie członków MKUA, czy chcieliby mieć w sąsiedztwie swojej nieruchomości zakład produkcyjny, to zawsze powiedzą, że nie - mówił wiceprezydent.

Zgodził się też z opinią radnego Moskwy, że w przypadku terenu po dawnej chłodni mamy do czynienia z miejscem, gdzie następuje przekształcenie strefy usługowej w strefę mieszkaniową. - To naturalna tendencja - mówił.

Dodał, że miasto widzi tereny czysto przemysłowe przede wszystkim w specjalnej strefie ekonomicznej. - Tam w największym stopniu powinniśmy mieć do czynienia z powstawaniem fabryk. Bo to teren odizolowany od części mieszkaniowej i stworzony właśnie w tym celu - podkreślał.

Przypomniał też słowa ś.p. wiceprezydenta Andrzeja Meyera, który mówił, że to wolny rynek powinien decydować czy jest zapotrzebowanie na zabudowę mieszkaniową czy nie.

Czytaj też: Chłodnia wywołała burzę na sesji. Radni chcieli zrobić z niej dobro kultury współczesnej

Sprowokowało to Katarzynę Bagan-Kurlutę do zadania Rudnickiemu pytania, czy jest za czy przeciw wnioskowi prezydenta. Na co wiceprezydent odparł, że to tylko jego opinia, a stanowisko miasta zostało przedstawione przez Agnieszkę Rzosińską. Ta w toku dyskusji stwierdziła chociażby, że w mieście nie tylko się mieszka, ale trzeba też pracować. Oraz że jeśli radni zgodzą się, by zrezygnować w tym miejscu z funkcji produkcyjnej, to trzeba będzie zmienić studium i na taki cel przeznaczyć tereny, które dziś przemysłowe nie są.

Komisja ostatecznie stosunkiem trzech głosów "za" do jednego "przeciw" (przy dwóch wstrzymujących się) poparła wniosek prezydenta o odmowę lokalizacji inwestycji. Za głosowali radni KO: Andrzej Perkowski, Katarzyna Bagan-Kurluta i Joanna Misiuk, przeciw -Jacek Chańko z PiS, a wstrzymali się Łukasz Prokorym z KO i Paweł Myszkowski z PiS. Marcin Moskwa z KO natomiast nie głosował, bo nie jest członkiem tej komisji.

Jeśli na najbliższej sesji w klubie KO przeważą głosy, że należy jednak pozwolić deweloperowi na budowę tu bloków, może dojść do ciekawej sytuacji. Prezydent nie uzyska bowiem większości, chociaż w radzie miasta najwięcej szabel ma popierająca go KO. To byłaby bodaj pierwsza taka sytuacja w tej kadencji.

Mówi się też, że sprawa może mieć drugi dno. Jak wynika z wpisów w Krajowym Rejestrze Sądowym, Tomasz Piskorz jest powiązany z byłym piłkarzem, a obecnym europosłem PO Tomaszem Frankowskim. Są wspólnikami w firmie Tofra - Invest.

Tomasz Frankowski mówi w rozmowie z "Porannym", że AT Piskorz i Wspólnicy oraz Tofra - Invest to dwie różne firmy i nic nie wie o inwestycji planowanej przez Tomasz Piskorza. - Nawet nie wiem jak nazywa się spółka, w której zasiada. Nie znam tematu - mówi Frankowski.

Tomasz Piskorz potwierdzał to również w kuluarach poniedziałkowej komisji. Stwierdził, że sprawa budowy bloków na terenie po dawnej chłodni nie ma nic wspólnego z Tomaszem Frankowskim.

Czytaj też: Białystok. Spór o studium zagospodarowania przestrzennego. Sąd przyznał rację prezydentowi i radnym KO [ZDJĘCIA, WIDEO]

Plotki o tym, że powiązanie Tomasza Piskorza z Tomaszem Frankowskim może mieć jakieś znaczenie, zaczęły się pojawiać zaraz po styczniowej sesji, na której - na wniosek KO - rada miasta postanowiła przełożyć decyzję o przyszłości tego terenu na kolejną sesję. Miałoby to dać inwestorowi furtkę do skorzystania z tzw. cichej zgody. Termin na podjęcie przez radę miasta uchwały upłynął wraz z datą styczniowej sesji.

- Nie ma tu żadnej cichej zgody. Stosuje się ją wyłącznie w przypadkach, które przewidują przepisy. Przy lex deweloper inwestor może tylko złożyć do sądu administracyjnego skargę na bezczynność organu. Wtedy sąd wyznacza radzie miasta nowy termin, w którym ma się zająć sprawą. Inwestor nie złożył takiej skargi, a sprawa będzie miała finał na najbliższej sesji - uspokaja Łukasz Prokorym.

Dodaje, że dokumenty z urzędu miasta radni dostali dopiero 8 stycznia o g. 15.20, a sesja rozpoczęła się o g. 9 15 stycznia. - Było za mało czasu, by zapoznać się ze sprawą, a decyzje w ramach lex deweloper jest nową kompetencją rady miasta. Poza tym był to okres świąteczno-noworoczny. Wielu radnych było na urlopach. Sam wróciłem do pracy dopiero tuż przed sesją - mówi.

Choć przyznaje, że był zaangażowany w kampanię wyborczą Tomasza Frankowskiego, to nie widzi powodu, by miał się wyłączyć z głosowania.

- AT Piskorz i Wspólnicy oraz Tofra - Invest to dwa różne podmioty. Znam zarówno Tomasza Frankowskiego, jak i Tomasza Piskorza. Białystok to małe miasto. Często jako rada miasta rozstrzygamy sprawy osób, które znamy. To który inwestor z kim jest związany nie ma tu żadnego znaczenia - przecina spekulacje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomorskie Targi Mieszkaniowe "Dom Mieszkanie Wnętrze" w Gdyni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny