[galeria_glowna]
Popatrzcie, jak wspaniale się porusza - zachwyca się swoim pupilem Leszek Bielenda. - Jest piękny, mądry i niezwykle silny. 280 kilogramów żywej wagi. Prawdziwy król dżungli. Wiem, że to dzikus i wchodząc do klaty, wiele ryzykuję, ale kocham go. I wierzę, że nic mi nie zrobi.
Kiedyś był kociakiem
Historia lwa Simby jest niezwykła. W sierpniu 2009 roku jako mały, nieporadny kociak trafił do domu Bielendów w Głogowie Małopolskim pod Rzeszowem. Bielenda wziął go z objazdowego cyrku, w którym zwierzak nie mógł znaleźć wspólnego języka z treserem. Początkowo przyjechał do Głogowa na przechowanie, ale szybko zaprzyjaźnił się ze swoim nowym panem. Bielenda bez namysłu, na przekór policji, prokuraturze i obrońcom zwierząt, odkupił Simbę i postanowił stworzyć mu u siebie w domu kawałek sawanny.
Nie było łatwo, bo polskie prawo zakazuje trzymania dzikich zwierząt. Właściciel znalazł jednak furtkę w przepisach. Założył cyrk i od tej pory jest pełnoprawnym opiekunem dzikiego kota. W ciągu dwóch lat Simba dostał profesjonalną zagrodę, zabezpieczoną trzymetrowym ogrodzeniem. Bielenda zbudował mu ogrzewaną kaloryferem grotę, a w ubiegłym roku wyposażył kojec w klatę weterynaryjną. O tym, jak bardzo jest potrzebna, przekonał się kilka miesięcy temu, kiedy lew poważnie zachorował. Zapalenie płuc, stawów, anginę udało się wyleczyć w dużej mierze dzięki temu pomieszczeniu.
Trzecie urodziny
Lew jest już w pełni sił, a niedawno skończył trzy lata.
- Po nieporadnym, dwudziestokilogramowym kociaku nie ma już śladu. Dlatego nikt oprócz mnie nie wchodzi do niego. Zresztą ja też muszę uważać i wyczuć moment. Jak ma zły humor, lepiej nie wchodzić mu w drogę. Ale na ogół jest bardzo przyjazny - mówi Leszek Bielenda, przykładając twarz to ogrodzenia zagrody. Lew błyskawicznie do niego podchodzi. Łasi się, mruczy, liże opiekuna po twarzy.
- Piękny jesteś, no daj buzi - zachęca kota Bielenda. Simba okazuje czułość bez oporów.
Utrzymanie potężnego lwa nie jest tanie. Właściciel codziennie podaje mu sześć kilogramów mięsa.
- Ulubiony przysmak to ogony wołowe. Po prostu je uwielbia. Co ciekawe, przed zjedzeniem nosi je po swoim terenie i bawi się. Niestety, muszę się sporo napocić, żeby je kupić, bo mało kto nimi handluje.
W jadłospisie króla dżungli jest także czysta wołowina. Zgodnie z zaleceniem weterynarza Bielenda podaje mu jeszcze kury i króliki.
- Tego nie lubię najbardziej. Musi je dostawać razem z sierścią i piórami. To w nich jest sporo substancji odżywczych. Kiedy dostawał wyłącznie czyste mięso, zachorował. Badania moczu wykazały, że brakowało mu mikroelementów. Drugi raz tego błędu nie popełnię - zapewnia opiekun kota.
Czesanie? Nie ma mowy!
Największym problemem jest pielęgnacja sierści lwa. Okazała grzywa w czasie niepogody mocno się plącze. O czesaniu nie ma jednak mowy.
- Raz próbowałem, ale od razu mnie pogonił - opowiada pan Leszek. - A ponieważ to król, drugi raz nie mam zamiaru próbować.
Właściciel lwa ubolewa, że przed świętami nie zdążył sprawić mu wielkanocnej niespodzianki. A ta jest niecodzienna.
- Zaprojektowałem specjalny tunel, którym ze swojego wybiegu będzie mógł przyjść do domu. Korytarz doprowadzi go do mojego salonu, w którym w miejsce ściany wstawiam kuloodporną szybę. Tutaj lew będzie mógł ze mną odpoczywać, oglądać telewizję. Tak jak na początku, kiedy leżeliśmy razem na kanapie. Budowę zaczynam w ciągu kilku dni. W maju wszystko powinno być gotowe.
Natury nie da się oszukać
Sporo pieniędzy pochłonie także rozbudowa wybiegu. Trzymetrowe ogrodzenie zostanie wyposażone w zasieki zagięte do środka. Dla bezpieczeństwa będą podłączone do prądu. Bielenda wylicza, że do tej pory w zagrodę wpakował równowartość domu jednorodzinnego. Planowany tunel i szyba to kolejne kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Największym problemem może okazać się poskromienie popędu płciowego Simby.
- Jest już prawie dojrzały, zdaję sobie sprawę z tego, że niebawem zacznie myśleć o partnerce. Natury nie da się oszukać - przyznaje pan Leszek.
Chociaż pomysł kupna lwicy przeszedł mu przez myśl, na razie odpuścił. Dlaczego?
- Bo to oznaczałoby rewolucję. Lwice dobrze się wspinają i musiałbym całkowicie przebudować wybieg. Wyższe ogrodzenie i większa powierzchnia to minimum. Na razie nie jestem na to gotowy. Wspólnie z weterynarzem spróbujemy uspokoić jego popęd farmakologicznie. Czy marzę o lwiej rodzinie? Kto wie - uśmiecha się pan Leszek.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?