[galeria_glowna]
Co tydzień na giełdzie handluje co najmniej tysiąc kupców - mówił pan Dariusz, który odwiedził naszą redakcję. Nie chciał podać nazwiska. - Jestem jednym z nich, handlarzem. W każdą niedzielę za cztery wprowadzone tam auta zostawiam 120 złotych. W zamian mam prawo, zresztą tak jak inni wystawcy i kupujący, oczekiwać lepszych warunków sanitarnych. Bo teraz pozostawiają one wiele do życzenia - opowiadał.
Bez toalet i bieżącej wody
Każdy, kto chce sprzedać auto i wjeżdża na teren giełdy, płaci 30 złotych. Żeby zająć dobre miejsce, trzeba tam być nawet o godzinie 4. Ostatni handlarze opuszczają teren około południa.
- To prawie osiem godzin - mówił pan Dariusz. - W tym czasie nie można w przyzwoity sposób załatwić swoich potrzeb fizjologicznych, bo strach wejść do toalety. A o zapachu nie wspomnę. Do tego nie ma gdzie umyć rąk. Zresztą metalową budę w opłakanym stanie trudno nazwać toaletą.
Jak jest naprawdę, postanowiliśmy przekonać się wczoraj. Zaczęliśmy od stania w korku na Mickiewicza. Od Borsuczej do wjazdu na giełdę ciągnął się sznur samochodów potencjalnych klientów. Niektórzy kierowcy rezygnowali z dalszej jazdy i zostawiali swoje auta niedaleko budynku sądu. Ci, którym udało się tam zaparkować, też nie zawsze byli zadowoleni.
- Stanąłem w kałuży. Ale to i tak lepiej niż tam dalej w bagnie - denerwował się Krzysztof Rutkowski. - Mam wiele zastrzeżeń do giełdy, ale na razie nie znam innego miejsca, gdzie mógłbym rozejrzeć się za nowym autem.
W podobnym tonie wypowiadali się inni kupujący. Najbardziej jednak niezadowoleni byli sprzedający.
- Do jedynej toalety staram się nie chodzić, bo nie jest ona w najlepszym stanie. Poza tym jest za daleko - mówił pan Adam, który od kilku tygodni przyjeżdża na Krywlany, by znaleźć kupca na swoje auto. - W ogóle, jak na takie warunki, opłata targowa powinna być o wiele niższa.
Najpierw decyzja o lotnisku
Co na to Automobilklub Podlaski, zarządzający terenem? - Wynajmujemy przenośne toalety, w których jest woda - odpiera zarzuty Witalij Maliszewski, szef giełdy. A ciepłej brak, bo nigdzie w pobliżu nie ma wodociągu.
Przyznaje jednak, że giełda jest w opłakanym stanie. - Ale dlatego, że ciągle czekamy na decyzję związaną z budową lotniska. Mieli nas stąd wyrzucać, później przesuwaliśmy się w różne strony - tłumaczy Maliszewski.
Obiecał, że warunki się poprawią, kiedy tylko automobilklub doczeka się decyzji w sprawie lotniska sportowego, które ma być na Krywlanach. A ta może zapaść już dzisiaj na sesji rady miasta.
Radni będą debatować nad uchwałą, w której miasto proponuje wydzierżawienie aeroklubowi bez przetargu na 31 lat 104 ha przy ulicy Ciołkowskiego. Pod warunkiem, że lotnicy odetną z lotniska 100 hektarów na potrzeby miasta. Zawarcie tej umowy umożliwi aeroklubowi sięgnięcie po fundusze unijne na rozwój lotniska. A miastu da ziemię pod inwestycje o wartości około 200 mln zł. Może tu powstać np. hala miejska - w trakcie analiz to miejsce wskazano jako najlepsze na jej zbudowanie. Czy znajdzie się też teren na giełdę samochodową.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?