Przyjeżdżamy tu z mężem niemal co tydzień. Zawsze to parę złotych taniej niż w marketach, a tutaj mamy pewność, że produkty pochodzą od naszych podlaskich producentów, a nie są sprowadzane gdzieś z zagranicy - mówiła pani Katarzyna.
Spotkaliśmy ją w sobotę (12 września) na giełdzie przy ul. Andersa. - Mamy teraz sezon paprykowy, stąd też ceny wahają się od 5 do 6 zł. Natomiast, jak to we wrześniu, kończy się sezon na ogórki gruntowe. Kosztują ok. 4,5 zł i z pewnością już tańsze nie będą - tłumaczyła pani Bogumiła, która ma na giełdzie swoje stoisko.
Jeśli chodzi o pozostałe ceny, to stwierdziła, że utrzymują się na stałym poziomie. - Jedynie jabłka nieco potaniały. O jakieś 30 groszy. U mnie są po 3,5 zł - mówiła.
Pomidory na giełdzie można kupić w granicach 4 zł. - Wszystko zależy od tego skąd są brane, jak smakują i jak wyglądają wizualnie. Ja np. mam klientów na pomidory o takich ciekawych kształtach. Mówi się na nie sakiewki. Jeszcze ciekawsze kształty mają pomidory nazywane "bawole serca" - wyjaśniała pani Bogumiła.
Czytaj też: Giełda przy Andersa. Na placu wokół giełdy, można było kupić dosłownie wszystko (zdjęcia)
Natomiast pan Rafał z innego stoiska zauważył, że ostatnio potaniały nieco buraki (można je kupić za 2 zł). - Teraz ceny są stabilne. To nie to co na początku pandemii, kiedy ceny poszły chwilowo w górę. Najbardziej było to widoczne jeśli chodzi o ceny jabłek i ziemniaków. Ludzie kupowali to co może dłużej przeleżeć - mówił.
Gdy zauważyliśmy, że w supermarketach jabłka wciąż są drogie, stwierdził że zawsze najwięcej zarabia ostatni pośrednik. - Ja np. oferuję asortyment wyłącznie z własnego gospodarstwa. Gdybym oddawał płody do hurtu - cebulę za 60 gr, a marchewkę za 30 gr. - to nic bym nie zarobił - podkreślał.