Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Getto w Białymstoku. Dzięki Polakom nie było strasznego głodu

Tomasz Mikulicz
Żydzi z białostockiego getta sprzątają ulice, rok 1941.
Żydzi z białostockiego getta sprzątają ulice, rok 1941. Bundesarchiv, Bild 146-1979-113-12 / Maltry / CC-B
Niektórzy do końca wierzyli, że Niemcy nie ruszą białostockiego getta. Skąd to przekonanie? Białystok był ważnym ośrodkiem, w którym produkowało się towary na potrzeby niemieckiego wojska. Kiedy jesienią 1942 roku Niemcy likwidowali getta w okręgu, to białostockie pozostało nietknięte.

5 lutego 1943 roku rozpoczęła się akcja likwidacyjna w białostockim getcie. W ciągu ośmiu dni zginęło 900-1000 Żydów. Do obozów zagłady Niemcy wywieźli 10-12 tys. ludzi.
Anna Pyżewska z Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej w białostockim Oddziale IPN:
- Na początku Niemcy zażądali od Judenratu sporządzenia listy liczącej ok. 17 tys. osób. Miały one opuścić getto. Jakimś cudem udało się jednak Judenratowi doprowadzić do zmniejszenia tej liczby do 6 tysięcy. Nie zmienia to faktu, że członkowie Judenratu mieli bardzo trudne zadanie. Sporządzali listę ze świadomością, że nie mają wyjścia. Wpisywali na nią, jak wynika z relacji, przede wszystkim osoby starsze i bezrobotnych. 5 lutego Niemcy otoczyli getto i zaczęli wyprowadzać ludzi według listy. Bardzo szybko wybuchła panika. Ludzie zaczęli chować się do przygotowanych wcześniej kryjówek. Niektórzy próbowali nawet wciskać się w kominy. Niemcy rzucili więc do getta oddziały policji. Akcja od samego początku przybrała krwawy charakter.

Choć znanych jest kilka aktów oporu przeciwko oprawcom - jak np. oblanie kwasem esesmana przez Icchaka Malmeda - w lutym Żydzi nie podjęli zorganizowanej walki. Powstanie w białostockim getcie wybuchło dopiero w sierpniu 1943 roku.

- Wszystkie działające w ruchu oporu grupy długo były przekonane, że zbrojny opór jest bezcelowy. Ich działacze wiedzieli, że są za słabi. Zresztą, istniejące organizacje niemal aż do wiosny 1943 roku nie potrafiły się ze sobą porozumieć i nie nawiązały ścisłej współpracy.
Dlaczego?

- Chodziło zarówno o różnice ideologiczne, jak i o strategię przyszłej walki. Dopiero po akcji z lutego 1943 r. udało się zebrać przedstawicieli wszystkich organizacji na naradzie, na której miały zapaść decyzje, co do wystąpienia zbrojnego. Jeszcze później, bodaj w czerwcu, powołano Organizację Samoobrony Żydowskiej, czyli organizację zbrojną wszystkich, w końcu zjednoczonych ugrupowań, działających do tej pory w getcie. Stało się tak dzięki pracy Mordechaja Tenenbauma, jednego z przywódców późniejszego powstania. Jeszcze w listopadzie 1942 roku przysłała go tu z Warszawy Żydowska Organizacja Bojowa. Trzeba jednak pamiętać, że uczestników ruchu oporu nie było zbyt wielu. To nie były liczby idące w tysiące. Zaś myśl o ewentualnej walce zbrojnej pojawiła się dopiero w końcu 1942 roku, po tzw. likwidacji gett w Okręgu Białostockim. Z tą myślą zaczęto szmuglować do getta broń, ale okazało się to bardzo trudne. Próbowano także samodzielnie wykonywać materiały wybuchowe, butelki zapalające, granaty.

Niepodejmowanie walki było zaraz po zakończeniu wojny bardzo krytycznie oceniane przez Żydów z tworzącego się właśnie państwa w Palestynie. Zdarzało się, że na ocalałych z Holokaustu wołano: mydło.

- Ci, którzy tak mówili, nie zdawali sobie sprawy z ogromu tragedii, jaka dotknęła europejskich Żydów. Trzeba było tu być, by to zrozumieć. Łatwo wypowiadać takie opinie, kiedy podczas wojny mieszkało się w innym zakątku świata. Poza tym, o jakiej walce my mówimy? Dysproporcja sił nie pozostawiała wątpliwości, co do tego, jak zakończy się ewentualna walka zbrojna. Wiemy, jak zakończyły się powstania, które wybuchły w getcie w Warszawie czy u nas, w Białymstoku - mimo heroicznej walki ludności żydowskiej.

Codzienne życie w getcie było koszmarem. Żyd, który miał pracę dostawał od władz okupacyjnych tylko pół kilograma chleba dziennie. Później racje zmniejszono do 30 dag.

- Dlatego też kwitł przemyt żywności. Spora część Żydów za nią płaciła, ale byli też tacy, którzy dostawali ją bezinteresownie od ludności polskiej. Wielu Polaków miało bowiem w getcie swoich znajomych. Kto chciał, mógł i się nie bał, ten pomagał. Faktem jest jednak, że dzięki polskiej pomocy, w białostockim getcie nie było aż takiego głodu jak w gettach w innych miejscowościach, zwłaszcza w dużych miastach. Tu przy okazji należy wspomnieć, że wiele osób udzielało Żydom szerszej pomocy, ukrywając ich w swoich gospodarstwach i mieszkaniach, organizując kolejne kryjówki, kierując do następnych osób, pomagając wyrobić fałszywe dokumenty, itp. I to mimo faktu, że na okupowanych ziemiach polskich za pomaganie ludności żydowskiej groziła kara śmierci. Tymczasem aż jedną czwartą "Sprawiedliwych wśród Narodów Świata“ stanowią Polacy. Według stanu na 1 stycznia 2012 roku, na ponad 24 tys. osób uhonorowanych tym tytułem, ponad 6 tys. stanowią Polacy. Czy to dużo, czy mało - to już czysto akademicka dyskusja.

A w jaki sposób udawało się oszukać niemieckich strażników?

- Przerzucano żywność przez ogrodzenie, próbowano ją przeszmuglować ukrywając pod ubraniem. Żydzi wychodzili przecież z getta do pracy. Bywało też, że na teren getta wchodzili Polacy. Czytałam relacje mówiące o tym, że jeśli na granicy getta i tzw. strony aryjskiej stał jakiś budynek, to kopano pod nim podziemne przejście - rodzaj rowu czy tunelu. Żywność wjeżdżała też do getta w wozach, które przyjeżdżały po nieczystości.

Wśród Żydów byli też tacy, którzy chcieli przedrzeć się do Puszczy Knyszyńskiej i tam zorganizować partyzantkę.

- Kwestia ta - opuszczać getto czy nie - długo dzieliła działaczy. W końcu ustalono, że najpierw należy prowadzić walkę w getcie, a kiedy nie będzie to już możliwe - trzeba uciekać do lasu. Choć pierwsze grupy uczestników ruchu oporu wyszły do lasu jeszcze w końcu 1942 roku, kolejne - zimą i wiosną 1943 r. Nie wszystkie te grupki przetrwały. Szacunkowe dane wskazują, że latem 1943 r. w lasach wokół Białegostoku było około stu Żydów, którzy uciekli z getta.

Są relacje mówiące o tym, że rozpoczęcie akcji likwidacyjnej było kresem żydowskich nadziei na to, że okupację uda się jakoś przeżyć.

- Niektórzy pewnie stracili na to nadzieję, ale byli też tacy, którzy do końca wierzyli, że Niemcy nie ruszą białostockiego getta. Skąd to przekonanie? Białystok był ważnym ośrodkiem, w którym produkowało się towary na potrzeby niemieckiego wojska. Kiedy jesienią 1942 r. Niemcy likwidowali getta w okręgu, to białostockie (oprócz bodaj jeszcze dwóch) pozostało nietknięte. Długo wierzono, że to dzięki funkcjonowaniu w nim wielu zakładów pracy. Nawet kiedy w sierpniu 1943 roku rozpoczęła się całkowita likwidacja getta, niektórzy Żydzi biegli do fabryk, mając nadzieję, że jako ludzie w nich zatrudnieni nie będą wywiezieni.

W jakich zakładach pracowali Żydzi?

- Na terenie getta istniały zakłady garbarskie, szewskie, ślusarskie i krawieckie. Żydzi byli też wykorzystywani do pracy w fabrykach położonych po drugiej stronie muru. Prowadzono ich do miejsca pracy w zbrojnej eskorcie. To była darmowa siła robocza. Za pracę nie otrzymywali żadnego wynagrodzenia, oprócz bardzo skromnych racji żywnościowych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny