Krzysztof Koniczek, Grzegorz Radziewicz, Adam Ślefarski, uznany warszawski malarz Bogusław Lustyk, malarze z Ukrainy, Ashley Collin z Wielkiej Brytanii – wszystkich połączył na wystawie „Otwarta Przestrzeń” Igor Drozd -Duszyński.
- Malarze prezentują bardzo różne stylistyki i techniki – przyznaje Drozd-Duszyński. - Poznawałem ich przez 20 lat na plenerach. Wszyscy mieliśmy idealne warunki, żeby tworzyć, eksperymentować, wymieniać się doświadczeniami. Każdy artysta żyje w swoim świecie, ale kiedy zobaczy prace innego, czasem owocuje to czymś nowym. To ludzie, którzy odczuwają więcej, głębiej niż zwykli ludzie i czasem mogą pokazać swoje emocje na płótnie. Czasem porównuję artystów do pielgrzymów czy przewodników, którzy pomagają zwykłym ludziom zobaczyć piękne rzeczy. Wybrałem kolorowe, optymistyczne obrazy, żeby dodawały ludziom chęci do życia.
Wśród wystawianych płócien są obrazy Marharyty Vityaz. To zawodowy muzyk po konserwatorium, autorka ścieżek dźwiękowych do filmów animowanych. Ale nie stroni tez od malarstwa, które zyskało uznanie krytyków.
To kolejna wystawa, na którą do Białegostoku Igor Drozd-Duszyński przywiózł swoje prace. Pokazuje się regularnie na wystawach zbiorowych w Galerii Marchand, niedawno miał swoją wystawę w Książnicy Podlaskiej.
- Pierwszy raz do Białegostoku zaprosił mnie Krzysztof Koniczek, wspomina malarz. - Od razu zakochałem się w Białymstoku. Ma piękne szerokie ulice, ale tez stare, przedwojenne. Wszystkie są zadbane, można odczuć na nich atmosferę przedwojennej Polski.
Są malarze z Niemiec, z Francji, często o polskich korzeniach. - Bo zawsze człowieka ciągnie do miejsca urodzenia – zauważa Drozd- Duszyński. Sam też ma polskie korzenie, choć nie zawsze przyznawanie się do polskości było bezpieczne. - Dziadek urodził się za Bugiem, po polskiej stronie. Ale w młodości zakochał się w Ukraince. Do II wojny światowej wszyscy żyli spokojnie, potem zaczęło się dziać bardzo niedobrze. Wyjechał w głąb Ukrainy i już tam został. Drozd-Duszyński podkreśla, że dziadek dożył 92 lat, a w swojej historii miał tez kartę służby w Legionach Piłsudskiego. Łącznie z I wojną światową, w mundurze spędził 7 lat. I do końca życia śpiewał polskie piosenki. To była jego najpiękniejsza młodość. Nazywał się Ireneusz Drozd. Mama malarza urodziła się w Winnicy, dziś to wschodnia Ukraina. - Pradziadkowie byli Polakami – podkreśla Drozd-Duszyński. - Pytałem mamę dlaczego ma nazwisko Yschinko, powiedziała że zmieniła z Leszczyński. To był niebezpieczny czas, wtedy ludzie zmieniali nazwisko, żeby nie zginąć.
Po Białymstoku wystawa pojedzie do Równego na Ukrainie, później wróci do Polski, do Lublina, jesienią ma być pokazywana w warszawskiej galerii „Lufcik” w Domu Artysty Plastyka przy ul. Mazowieckiej 11.
Zobacz też: Krzysztof Gryniewicki zagrał na wernisażu
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?