- Rozmawialiśmy z kolegami plastykami i mój tytuł wystawy - „Teatr życia” został przez wszystkich zaakceptowany - mówi Krzysztof Koniczek, kurator wystawy w Galerii Marszand. - Nie ingerowałem w wybór obrazów – wszyscy mieli się dostosować do tematu, mieli wolność. Namalowałem Nike z Samotraki jako symbol zwycięstwa. Przeżyliśmy starożytność, nawet w chrześcijaństwie była wykorzystywana jako symbol zwycięstwa i jest nim do tej pory. A zwycięstwo ma dwie strony – musi być przegrany i wygrany i obie strony należą do teatru życia. Bożenna Leszczyńska pokazuje prace – komunikaty.
Janusz Błaszczak z Warszawy namalował bardzo ekspresyjnie obraz „Paw”, Joanna Wisławska stworzyła reminiscencje z mazowieckiego pejzażu, bo pochodzi z tych terenów. Bogusław Lustyk, znany warszawski malarz, przygotował trzy prace – warto zwrócić uwagę na tytuły – choćby „Volcano”, czyli „Wulkan”. Co to ma wspólnego z teatrem życia? Przecież Wezuwiusz to niezły artysta, który dużo nazmieniał w naszym świecie. Na razie cicho drzemie, ale pewnie kiedyś znowu się odezwie. Jest też obraz „Termity” - dowcipny i monumentalny, no i obraz „Erupcja”. Hanna Siemionow pokazała straż papieską stojącą na wodzie, a dziewczyna pośrodku powoli zatapia się. Maria Dziopak namalowała kwiaty i ogrody. Eugeniusz Wiszniewski namalował tradycyjny pejzaż, zaś Stefan Rybi, korzystając przede wszystkim z bieli i odcieni czerwieni - „Poloneza”. Iwona Ostrowska teatru doszukuje się w nie do końca określonych, ale bardzo ekspresyjnych ptakach. Są też grafiki Krzysztofa Gregorkiewicza – amatora w świecie profesjonalistów.
- Galeria Marszand stała się od pewnego momentu otwartą, chodzi też o to, by wyłowić ciekawych ludzi, którzy tworzą w Białymstoku, a jest ich niemało – przyznaje Krzysztof Koniczek.
Są niebanalne prace Piotra Siedleckiego, prace Igora Drozda-Duszyńskiego – tradycyjne dla niego kolorowe wzory traktujące o różnych sprawach. Grzegorz Radziewicz pokazuje twarze kobiety, a może maski – jest bliski teatrowi życia. Teatrem Barbary Bańki jest las, bo mieszka w Puszczy Białowieskiej. Swoją pracę pokazuje także Jacek Niekrasz z Hajnówki – bardzo ciekawy człowiek o skomplikowanej osobowości i to widać w jego obrazach.
- Inspiracją moich prac były Pompeje, odwiedziłam je dwukrotnie – mówi Alicja Szkil. - Są fascynujące, jeśli ktoś był choć raz, nie zapomni ich do końca życia. Są inspiracją dla wielu malarzy i cały czas są odkrywane nowe rzeczy. Dla mnie to zaszczyt wystąpić na tej wystawie. Stworzyłam moja prace techniką mieszaną – trochę operuję fakturą, trochę laserunkiem, poszukuję formy.
- Jeden z moich obrazów wykorzystuje motyw durerowski, ze słynnej grafiki „Rycerz i Śmierć” - opowiada Artur Chaciej. - Ten pomysł wykorzystałem do malarskiego przedstawienia pewnej rzeczywistości. U mnie śmierć nie występuje w postaci kostuchy tylko pięknej radosnej laski, która pokazuje rycerzowi, że jego czas minął. Odsłania się kurtyna i rycerz obejrzał właściwie całe swoje życie, ale za chwilę czas rycerza minie, dziewczyna pokazuje mu klepsydrę, kurtyna zapadnie i oto mamy teatr życia. Na drugim obrazie „Śmierć krawca”, piękna młoda kobieta niesamowitej urody, czego na obrazie może nie widać, nie zdaje sobie sprawy z upływu czasu. Kiedyś krawiec uszył mi palto, które później posłużyło mi do owijania rur na zimę i zostało sponiewierane. Cały mozół krawca poszedł w niwecz. Ta kobieta, która zdaje sobie sprawę, że jest piękną, za chwilę będzie sponiewierana jak ten płaszcz. To przykra opowieść, ale tak wygląda teatr naszego życia. Kobiety dla mnie są magicznymi istotami i wszystkie je kocham.
- Za całą działalnością galerii, pisaniem projektów, zapraszaniem artystów, stoi niewielka grupa osób - podkreśla Chaciej. - To Joanna Sitko, Grzegorz Radziewicz i Krzysztof Koniczek. Korzystają z dofinansowania Miasta Białystok, organizuje wystawy, i to dzięki niemu miałem okazję pokazania swoich prac. Galeria Marszand przytula białostockich i nie tylko białostockich artystów, bo nie mają innej alternatywy. Tu mogą zaistnieć choć na krótką chwilę.
- Organizowanie przez nas cyklicznych wystaw daje im możliwość wypowiedzi, twórczą wolność, raczej nie ograniczamy ich wyborów, zatem jest to możliwość wykreowania się w mieście - podkreśla Koniczek. - Ludzie nie mają galerii, a to ostatnia wystawa w cyklu, który prowadziliśmy przez cały rok 2018. Był oparty na dotacji miasta, a teraz nie wiemy co nas czeka. Nie mamy funduszy, przyziemny brak pieniędzy może zniweczyć naszą pracę. Galerię prowadzi Fundacja Art.Hanza – może coś wymyślą – zobaczymy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?