Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galeria Marchand Galeria Marchand wyrusza w „Podróż”. Zobacz co malują zawodowcy, amatorzy i… Edward Dwurnik (zdjęcia)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Galeria Marchand. Wystawa zbiorowa "Podróż" - wernisaż
Galeria Marchand. Wystawa zbiorowa "Podróż" - wernisaż Jerzy Doroszkiewicz
Galeria Marchand na wakacje przygotowała nową wystawę zbiorową. „Podróż” gromadzi prace amatorów, malarzy z dyplomem, jest też obraz... Edwarda Dwurnika.

„Londyn. Trafalgar Skwer” z 2003 roku przyciąga wzrok od razu po wejściu do galerii.

- Obraz został wypożyczony przez kolekcjonera z Białegostoku podobnie jak prace Wojciecha Brewki i Wacława Sporskiego – wyjaśnia Koniczek. - Deklaruje współpracę, a my cały czas jesteśmy otwarci na nowe pomysły, nowych ludzi, jak zwykle jedyną przeszkodą są pieniądze.

Niedaleko można zauważyć dwie prace Jacka Niekrasza. Samouk z Hajnówki, namalował między innymi „Wędrówki poza myśli”. - To technika dekalkomanii, odkryłem ją po kilkudziesięciu latach od momentu, kiedy wynaleźli ją surrealiści – mówi Niekrasz. Wprowadziłem też do niej nowe media, które prawdopodobnie wcześniej nie były wykorzystywane. Używam akrylu, dookreślam już formę kredkami pastelowymi, ołówkami węglowymi, Coraz częściej także klasycznym pastelem.

Obrazy Niekrasza zdają się być całkowitą emanacją zakamarków wyobraźni autora. - To podróż do wnętrza człowieka, do podświadomości – zgadza się autor. To stały obszar zainteresowań twórcy. - Te obrazy są w pewnym sensie uniwersalne, bo zawarłem w nich swoje doświadczenia, ale przecież każdy człowiek doświadcza podobnych do moich emocji – mówi Niekrasz. Zależy mu, żeby widz w galerii nawiązał z jego emocjami dialog, pomyślał, że twórca je przedstawia, że łączy ich wspólnota odczuć.

A tuż obok w oczy rzuca się duży obraz Artura Chacieja. Z bliska widać, że nie jest osamotniony. Jeden ze stałych artystów wystawiających swoje obrazy w Galerii Marchand przygotował jakby mini instalację „Podróż w przeszłość, czyli jeszcze żegluję”.

- Na tym obrazie przez kolejne dni maja malowałem własne portrety- tłumaczy Chaciej. To według niego aluzja do minionych czasów. Obok zawiesił niewielki autoportret, który namalował jako 16-latek. - Widać, że różnica jest kolosalna – śmieje się. Łącznikiem pomiędzy „dawnemi i nowemi czasy” jest przymocowana do ściany łódeczka wypełniona maleńkimi, często legitymacyjnymi, zdjęciami. - To maleńkie origami, które każdy kiedyś robił w przedszkolu, a w środku ja – żeglujący – wyjaśnia Chaciej. - Ze swoją przeszłością, ze swoimi dawnymi twarzami, a obok ten aktualny Chaciej – 70-letni dziadek. To nawiązanie do podróży życia. - Łódka jest życiem, a ja nadal żegluję, nie wiem jakim cudem, ale nasuwam pod pełnymi żaglami – mówi Chaciej. - To namiastka instalacji, ale w żaden inny sposób nie umiałem wyrazić minionych czasów, a tu jest nostalgia, są wspomnienia – cały urok życia, dla mnie to coś pięknego.

- W niektórych obrazach od razu tę „podróż” widać, w innych trzeba się jej doszukać, a różnorodność jest ogromna – mówi dr Joanna Sitko, wiceprezes fundacji artLAB, obecna na wernisażu. - Moim odkryciem są dwie prace Zbigniewa Waszczeniuka, który pokazuje wcześniejsze, ale na tyle uniwersalne obrazy, że nie czuć w nich upływu czasu. Widać w nich ciekawą kompozycję, wyobraźnię, jakieś poszukiwanie w lekko baśniowej formie, coś do tych płócien można dopowiedzieć, coś odnaleźć. Podobają mi się kształty brył, dopasowanie kolorów, ruch pędzla, wizerunki postaci.

Sam Waszczeniuk zgadza się na zdjęcie, ale niechętnie mówi o swoich pracach.

- Bardzo podoba mi się też zestawienie Artura Chacieja – dodaje dr Sitko. - Zestawienie z autoportretem z młodości, na którym Chaciej wygląda jak młody, bardzo poważny, tajemniczy a jednocześnie romantyczny artysta, ze zdjęciami w łódce i współczesnymi autoportretami, bardzo ekspresyjnymi ukazuje upływ czasu, właśnie podróż. Trudno też nie zauważyć znakomitej pracy Edwarda Dwurnika.

Zastanawiam się, czy zestawienie prac Dwurnika z pierwszymi obrazami amatorów ma sens.

- Jednym może się to podobać, bo można tu zobaczyć przekrój najróżniejszej twórczości – od światowej klasy prac po debiutantów, innych może odstraszać, że pokazuje się tu aż tak różne obrazy, ale to zależy od widza – mówi dyplomatycznie dr Sitko.

W sali w głębi wiszą dwa sporych rozmiarów obrazy Joanny Czajkowskiej. „The Sunken Ship” i „The Sunken Plane” czyli zatopiony statek i samolot to próba zajrzenia młodej malarki pod wodę.

- To są wraki – śmieje się Czajkowska. To już kolejne obrazy, które Galeria Marchand pokazuje na wystawach zbiorowych. I za każdym razem są inne, pokazują kolejne światy, jakie interesują autorkę. - Ciągle szukam swojego stylu i ciągle jest mi mało, trudno byłoby mi się zamknąć w jednym rodzaju malarstwa, dlatego na razie próbuję i podróżuję po stylach – przyznaje Czajkowska. Co ciekawe, dwa skąpane w ultramarynie obrazy pochodzą sprzed roku. - Byłam wtedy na rozstaju dróg, nie wiedziałam, czy będę malować, chyba trochę tonęłam twórczo, ale szczęśliwie wypłynęłam – śmieje się Czajkowska. Bo w listopadzie 2018 roku dostała się do Okręgu Warszawskiego Związku Artystów Plastyków chociaż nie studiowała malarstwa. Teraz regularnie jest zapraszana do udziału w wystawach zbiorowych w Galerii Marchand. - Kiedy znam tytuł wystawy, staram się zawsze dopasować obrazy, żeby współgrały z tytułem – dodaje.

W Galerii Marchand oprócz znanych malarzy pojawia się coraz więcej amatorów, którym białostoccy artyści chcą dawać szansę.

- Bernadetta Nikitorowicz już drugi raz prezentuje swoją twórczość i widać, że się rozwija – twierdzi Krzysztof Koniczek, kurator wystawy. - Do tematu podeszłą z humorem. Inny amator, Jerzy Łukaszuk namalował… Artura Chacieja w stylu chagallowskim. - To inżynier z wykształcenia, ale zawsze miał zacięcie plastyczne i też po raz drugi pokazuje swój obraz – przypomina Koniczek. Starsze prace pokazuje Iwona Ostrowska. Przy wyborze także kierowała się tematem wystawy. - U niej jest wszystko w biegu, w locie, te ptaki, maski, wszystko podporządkowane jest jej charakterowi – twierdzi Koniczek.

Niektóre obrazy podróżują z wystawy na wystawę. Tak stało się z zestawem czterech akryli Adama Ślefarskiego. Przedstawiające samotność człowieka na różnych etapach jego podróży przez życie obrazy wcześniej pojawiły się na wystawie „Portret intymny” w Spodkach WOAK.

- Nie wszyscy tę wystawę przecież widzieli, a myślę że dobrej sztuki nigdy nie za wiele – wyjaśnia kurator. Włączył też do zestawu wystawianych obrazów dwie pracy Anny Bartnickiej z Warszawy.

Sam przedstawia trzy prace z cyklu „Relacje”. - Przedstawiłem poszukiwanie kogoś w czasoprzestrzeni, a ostatni z tryptyku jest już spełnieniem tego procesu – mówi o swoich pracach Krzysztof Koniczek.

Okazuje się, że tytuł wystawy „Podróże” zupełnie przypadkowo zbiegł się z zakończeniem roku szkolnego. - Myślałem o wędrówce dusz, myśli, o podróżowaniu w marzenia, a latem może się kojarzyć dosłownie – mówi. Na razie będzie można ją oglądać do połowy sierpnia.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny