Mimo pokaźnych rozmiarów triumfu spotkanie długo nie układało się po myśli białostoczan, którzy już w 3. minucie stracili gola.
- Znów straciliśmy bramkę nie po jakiejś pięknej akcji rywali, a po własnej, głupiej stracie. Ale nie wywołało to w nas nerwowości, bo widziałem, że nasza gra wskoczyła wreszcie we właściwe tryby i to musi przełożyć się na zdobywane bramki - mówi grający trener Słonecznych Adrian Citko.
Jeszcze przed zmianą stron w sytuacji sam na sam z bramkarzem wyrównał Tachack, który na początku drugiej połowy wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Na trafienie Kolumbijczyka "Czerwone Diabły" z Chojnic zdołały jeszcze odpowiedzieć, znów po prostej stracie Podlasian, ale od gola Neme w 27. minucie rozpoczął się strzelecki popis MOKS-u Jagiellonii. Nasi futsaliści raz po raz umieszczali piłkę w bramce rywali.
- Graliśmy bardzo cierpliwie, szukaliśmy się na boisku, nie było indywidualnych popisów, tylko gra drużynowa, co mnie bardzo cieszy. Tak właśnie mamy się prezentować - zaznacza trener Citko.
MOKS Jagiellonia - Red Devils Chojnice 7:2. Mogła być dwucyfrówka
Kolejne bramki zdobywali: Mateusz Lisowski, Neme, Ołeksandr Kołesnykow, a triumf podlaskiej ekipy przypieczętował Tachack.