– To historyczny sukces, na który pracowaliśmy wiele lat. Ale wiemy, że to nie wszystko, na co nas stać. Mamy świadomość, że możemy zagrać lepiej i liczę na to, że będzie tak już w finale we Wrocławiu – mówi Tomasz Żukowski, gracz linii defensywnej białostoczan.
Półfinał z Seahawks nie był dla gospodarzy – tak jak można było się spodziewać – formalnością. Chociaż ostatecznie wynik może wydawać się wysoki, to w pierwszej połowie punktów było niewiele, a goście prowadzili 7:6. Było to spowodowane rzęsistym deszczem, który utrudniał płynne przeprowadzanie akcji. Przez to też większość zagrywek podaniowych nie była skuteczna.
– W takich warunkach piłka jest jak mydło. Dlatego trzeba było bardzo uważać, by jej nie zgubić – opisuje Mikołaj Pawlaczyk, biegacz Lowlanders.
Pojedynek rozpoczął się od przyłożenia Seahawks. W polu punktowym gospodarzy zameldował się Jakub Mazan. Po udanym podwyższeniu – za oczko – Przemysława Portal-skiego goście prowadzili 7:0. Białostoczanie odpowiedzieli punktami Pawlaczyka, ale już podwyższenie było nieskuteczne.
W drugiej części gry przestało padać, a to znacząco wpłynęło na postawę zawodników na boisku. Kibice zobaczyli dużo efektywnej gry podaniowej. Przez tą roźnorodność biegacze mieli też więcej wolnych korytarzy. Wykorzystał to Pa-wlaczyk, ale i rozgrywający Lowlanders Ryan Karsdorf, który dwukrotnie wbiegł w pole punktowe Seahawks. Dodatkowo asystował przy przyłożeniu Barłomieja Trubaja i dwupunktowym podwyższeniu Tomasza Zubryckiego.
Za to goście w drugiej części gry punktowali tylko trzykrotnie – raz za sprawą Mazana i kopnięcia między słupy za punkt Portalskiego oraz dzięki udanemu zagraniu w formacji specjalnej Amerykanina Jamesa Galesa. To okazało się za mało na Lowlanders, którzy mogli fetować historyczny awans do meczu o złoto.
Świętowanie białostoczan rozpoczęło się tak naprawdę jeszcze przed oficjalnym zakończeniem spotkania. Kiedy w czwartej kwarcie było jasne, że drużyna z Gdyni nie zdąży odrobić strat, za linią boczną Lowlanders została wylana z wielkiego pojemnika woda z lodem na głównych architektów sukcesu klubu – trenera, Amerykanina Johna Douglasa Har-pera oraz prezesa Piotra Morko.
Natomiast już po ostatnim gwizdku sędziego głównego wystrzeliły też szampany. A wśród świętujących graczy był m.in. Michał Maksimowicz. Co ciekawe, jest on zawodnikiem, który rozegrał wszystkie mecze ligowe w Lowlanders od początku istnienia drużyny. Występował w żółto – czarnych barwach przez 11 pełnych sezonów.
Na dodatkowe wyróżnienie zasługuje też Tomasz Muśko. Dziewiętnastoletni skrzydłowy był jednym z najniższych zawodników na boisku. Złapał w trudnych warunkach kilka ważnych dla losów spotkania piłek. Udźwignął presję, dzięki czemu tuż po meczu, wzruszony, odebrał zasłużone gratulacje od starszych kolegów z zespołu.
Wyniki półfinałów LFA1
Lowlanders Białystok – Seahawks Gdynia 33:16 (0:0, 6:7, 13:9, 14:0).
Punkty dla Lowlanders: Pawlaczyk – 12, Karsdorf – 12, Trubaj – 7, Zubrycki – 2.
Panthers Wrocław – Tychy Falcons 28:7.
Jazda do Strefy Kibica. Podsumowanie Mundialu w Rosji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?