Dlaczego? Oczywiście z przyczyn towarzyskich. Bo Fryzka postanowiła zaśpiewać wszystko... oprócz bluesa. Hity Presleya, Bonnie Tyler, 4 Non Blondes czy Pretenders. I bardzo dobrze. W końcu to przecież miał być dyplom a nie jam session. Zwłaszcza, ze i tak być miało. A śpiewa całkiem fajnie. Z powodzeniem mogłaby na stałe rezydować w jakiejś knajpie z muzyką na żywo. Na razie interpretacje są skażone specyficznym stylem wypracowanym przez Helenę Mieszkuniec. Ale jeszcze wszystko przed nią. Na razie wokalistka sprawnie i świadoma ograniczeń operuje głosem.
Zabrakło trochę repertuaru bardziej rockowego. Mam wrażenie, że ciekawie mogłyby zabrzmieć jej wersje piosenek Alanis Morrissette czy choćby Avril Lavigne. Na podbicie serc małolatów jest już chyba za późno, ale gdyby Fryzka wróciła z jakimiś autorskimi utworami mogłoby być ciekawie.
Druga część wieczoru upłynęła pod znakiem radosnego bluesowego jam session. Na gitarze oprócz Jerzego Styczyńskiego grał Jarek Tioskow. Kasiarze grali także na basie,bębnach i harmonijce. Pojawili się z harmonijkami Janusz Nowowsiak, Sławek Pyrko i zwycięzca plebiscytu czytelników kwartalnika "Twój Blues" Michał Kielak. Na skrzypcach, aż do uszkodzenia smyczka, dawał z siebie i instrumentu wszystko, Piotr Sraniak. Muzycy bawili się nie gorzej od publiczności, która rozochocona ruszała w tany. A grali nawet "No Woman No Cry" Marleya - zresztą - nie po raz pierwszy. Fajny wieczór.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?