Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Formuła 1. Szef zespołu Alpine Otmar Szafnauer specjalnie dla nas: Był czas, gdy chciałem zatrudnić Roberta Kubicę ROZMOWA, WIDEO

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Otmar Szafnauer jest szefem zespołu BWT Alpine F1 Team
Otmar Szafnauer jest szefem zespołu BWT Alpine F1 Team Andrzej Banaś
Otmar Szafnauer – znawcy Formuły 1 wiedzą, że to jedna z tych postaci, od których zależy los wielu kierowców. Szef zespołu BWT Alpine F1 Team, a wcześniej Racing Point i Aston Martin, ujawnia w rozmowie z nami, że tak ceni Roberta Kubicę, iż przed laty proponował mu pracę. - Dla mnie Robert zawsze był świetnym kierowcą – mówi 58-letni Amerykanin.

Otmar Szafnauer pojawił się w piątek 21 kwietnia w Krakowie jako gość firmy BP, która jest jednym z partnerów zespołu BWT Alpine F1 Team. Przed siedzibą brytyjskiego koncernu na ulicy Pawiej zaparkował ubiegłoroczny bolid francuskiej ekipy, a my mogliśmy porozmawiać z Amerykaninem o jego motoryzacyjnej pasji, wyścigach Grand Prix i rodzinie, której część pochodzi z Rumunii.

od 16 lat

Pasjonuje się pan motoryzacją, ale podczas prezentacji usłyszałem, że najpierw uprawiał pan futbol. Moje pytanie brzmi, jaki futbol miał pan na myśli: ten w wydaniu amerykańskim czy europejskim, który w USA nazywacie soccerem?
Najpierw grałem w futbol amerykański, ale krótko, jedynie przez trzy lata. Potem przerzuciłem się na piłkę nożną, która jest znacznie tańsza.

I jakie były efekty tych występów? Grał pan na szczeblu uniwersyteckim?
Tak, przez dwa lata, w najwyższej amatorskiej lidze w Michigan. Przeważały w nich drużyny, w których występowali piłkarze pochodzenia niemieckiego, ale była też drużyna złożona z Polonusów, która nazywała się White Eagles Detroit. Znałem też dwóch zawodników polskiego pochodzenia, którzy urodzili się w USA, lecz właśnie stąd pochodzili ich rodzice. Gdy byłem w szkole średniej graliśmy przeciwko sobie, a później byliśmy w jednym zespole uniwersyteckim.

Teraz pan, jako Amerykanin, jest w teamie, o którym mówi się, że ma francuskie DNA, ale przecież częścią Renault Group, która współpracuje z Alpine, jest Dacia, a pan przecież ma rumuńskie pochodzenie. Jest pan więc na właściwym miejscu.
Rzeczywiście, jestem na właściwym miejscu (śmiech). Dacia od lat współpracuje z Renault, jeden z jej pierwszych produktów - dacia 1301, to był de facto projektowany we Francji model renault 12. Obecnie auta wytwarzane pod marką Dacii robią Renault dobrą reklamę. Świetnie znam te historie, bo moja matka była Rumunką, a ja pochodzę z bardzo małej rumuńskiej wsi. Mieszkaliśmy tam w czasach, gdy krajem rządził reżim Nicolae Ceaucescu. Było nam ciężko, usiłowaliśmy wyjechać, co wcale nie było łatwe. Pomogło jednak to, że ojciec był Amerykaninem, więc możliwe było wsparcie ze strony administracji prezydenta Richarda Nixona. Przekroczyliśmy granicę w latach 70. ubiegłego wieku, udając się na Zachód.

I dotarliście do Detroit.
Tak, ale początkowo ojciec, który miał niemieckie pochodzenie, chciał osiąść w tym europejskim kraju. Ja jednak od małego pasjonowałem się motoryzacją, dlatego podsunąłem mu Detroit, bo to była wtedy światowa stolica producentów samochodów.

Ostatecznie porzucił pan piłkę nożną na ich rzecz.
Zrobiłem to jednak bardzo późno. Gdy zdobyłem tytuł inżyniera, zacząłem pracować w fabryce Forda, a jednocześnie ścigałem się w Formule Ford 2000. To pojazdy, które bardzo przypominają bolidy Formuły 1. Od początku miałem jednak świadomość, że nie mam szans na zdobycie tytułu mistrza świata. Postanowiłem więc sobie, że dokonam tego w innej roli. Mimo wielu lat spędzonych w Formule 1, to wciąż przede mną. Mam nadzieję, że uda się w Alpine.

To dlatego powiedział pan, że tak bardzo stara się być francuski, że nawet zaczął codziennie rano zaglądać do kafejki, by zjeść croissanta?
(śmiech) Zapytałem po przyjściu do firmy, czy mam zacząć uczyć się francuskiego, ale powiedziano mi, że nie po to zostałem zatrudniony. W istocie nasz zespół jest bardzo międzynarodowy, 75 procent pracowników jest zatrudnionych w Wielkiej Brytanii.

W Krakowie obok siedziby koncernu BP zaparkował bolid Formuły 1 zespołu Alpine
W Krakowie obok siedziby koncernu BP zaparkował bolid Formuły 1 zespołu Alpine Andrzej Banas

Fernando Alonso latem ubiegłego roku sprawił panu niemiłą niespodziankę, ogłaszając, że na sezon 2023 przeniesie się do Aston Martina. Zabolało to pana?
Ah, cóż, to nie było dla mnie wielkie zaskoczenie. Przecież wygasał mu kontrakt. Oczywiście rozmawialiśmy o jego przedłużeniu, ale miał wolność wyboru, dostał inną ofertę i ostatecznie się na nią zdecydował. Jedynym zaskoczeniem dla mnie było to, że gdy dostał od nas propozycję na nowy sezon, to powiedział, że ona go zadowala, po czym ją odrzucił. Mamy teraz Estebana Ocona i Pierre Gasly’ego i uważam, że to dobra kombinacja, są świetnymi kierowcami, obaj mają już na koncie wygrane zawody Grand Prix.

Jednak Alonso poczyna sobie na początku tego sezonu lepiej niż Ocon i Gasly. Czy to nie dla pana zaskoczenie, że jest szybszy w Aston Martinie? To tak jakby wbił panu w plecy nóż z podwójnym ostrzem…
Nie powiedziałbym tego. Fernando w ubiegłym roku nie był szybszy od Estebana. W Astonie Martinie idzie mu dobrze, ale to niedokończony eksperyment - co by było, gdyby pozostał w teamie z Estebanem? Ciężko dziś wyrokować. Nasi kierowcy dostali w tym roku lepsze auta i nawiązują wyrównaną walkę z kierowcami Astona Martina, Mercedesa i Ferrari.

Tyle że podczas ostatniego Grand Prix w Melbourne Ocon i Gasly zderzyli się, skutkiem czego żaden z nich nie ukończył wyścigu. To był najgorszy wyścig w pana karierze w Formule 1?
O nie, miewałem o wiele gorsze. Owszem, obaj nasi kierowcy byli w czasie kolizji na pozycjach punktowanych, więc to boli, lecz pamiętajmy, że to dopiero trzeci wyścig w sezonie i można wiele nadrobić. Dla mnie bardzo dobrą wiadomością, jest to, że w Melbourne Pierre długo jechał na piątej pozycji, mając w zasięgu Carlosa Sainza z Ferrari. A Lance Stroll był za nim, co dowodzi, że Alpine potrafił utrzymać tempo lepsze niż Aston Martin. To daje mi pewność, że jeśli poprawimy pewne elementy w bolidzie, mamy naprawdę duże szanse.

Ocon i Gasly to kierowcy, którzy nie tylko pochodzą z Francji, ale jako dzieci wychowywali się w położonych obok siebie miejscowościach w Normandii, przez co byli w bardzo bliskich relacjach. Razem zaczynali się ścigać na gokartach i pokonywali kolejne szczeble kariery w tym samych seriach wyścigów. Ta rywalizacja zepsuła jednak tę przyjaźń i dziś, mimo że są w jednym teamie, trudno mówić o wspólnocie celów. Czy to pana zdaniem nie ma wpływu na ich zachowania na torze?
Widzę, że w zespole współpracują ze sobą bardzo blisko. Kierowcy są dla siebie naturalnymi rywalami, także w obrębie jednego teamu. Tak było w Formule 1 od zawsze i tak jest nadal. George Russell i Lewis Hamilton w Mercedesie, Carlos Sainz i Charles Leclerc w Ferrari…

I najsłynniejsza historia: Alain Prost i Ayrton Senna w latach 80. w McLarenie.
Prost i Senna! Dokładnie! To naturalne, że chcesz pokonać kolegę z teamu. Dla mnie jako szefa najważniejsze jest, by wspólnie kooperowali z zespołem inżynierów, by stworzyć jak najlepszy samochód. A na torze, gdy są od siebie odseparowani, mają być wobec siebie fair. To jest to, na czym mi zależy. I oni tak postępują.

Niewiele zabrakło, a Gasly za kolizję z Oconem dostałby od sędziów dwa punkty karne, co eliminowałoby go z Grand Prix Azerbejdżanu w ostatni weekend kwietnia. Punkty karne, które do tej pory uzbierał, skutkują jednak tym, że przy kolejnych wciąż mu grozi wykluczenie. Czy pana zdaniem w najbliższych wyścigach w Baku i Miami będzie jechał ostrożniej, by go to nie spotkało?
Według wcześniej obowiązujących przepisów łatwiej było dostać punkty karne niż obecnie. Można było zostać ukaranym nawet za niezachowanie właściwej odległości przy jeździe za samochodem bezpieczeństwa i tego typu sprawy. To zostało z regulaminu usunięte. Dlatego mam nadzieję, że skoro kierowcy już nie są tak ochoczo karani, to nie ma wielkiego ryzyka, że Pierre dostanie punkty karne.

Czy kiedykolwiek chciał pan zatrudnić Roberta Kubicę?
Tak, to było chyba wtedy, gdy pracowałem w Racing Point. Mieliśmy bardzo przyjemną rozmowę. Jestem w Formule 1 tak długo, że śledziłem całą karierę Roberta i bardzo go ceniłem, był świetnym kierowcą. Kiedyś, będąc na wakacjach we Włoszech, przypadkowo natknąłem się na niego, gdy jeździł po okolicy rowerem i porozmawialiśmy sobie przy kawce w małej przydrożnej knajpce. A co konwersacji na temat zatrudnienia go, to doszło do niej, gdy kończył mu się kontrakt z Alfa Romeo.

Dlaczego nie doszło do zawarcia umowy?
Taka była decyzja Roberta.

Po światowym hicie serialu Netfliksa o świecie Formuły 1 teraz do filmu przymierza się słynny producent Jerry Bruckheimer, chcąc obsadzić w roli głównej Brada Pitta. Jesienią ubiegłego roku szefowie zespołów F1 mieli z nim spotkanie w Austin na ten temat. Brał pan w nim udział?
Tak. Pokazywał, jakiego rodzaju technologię zamierza zastosować w filmie przy bolidach. To jest niesamowita technologia. Niesamowita. Pokazał nam próbny materiał filmowy i zobaczyliśmy, że na ekranie dynamika, fizyka ruchu wyglądają dokładnie tak, jak w realu.

Zdjęcia będą kręcone w trakcie wyścigów?
Owszem, nagrania rozpoczną się w tym roku od wyścigu na Silverstone (Grand Prix Wielkiej Brytanii 9 lipca - przyp). Tam już będziemy mieć do czynienia z całą ekipą filmową i Bradem Pittem. To jednak będzie innego typu film niż serial Netfliksa, bo to fabuła, a nie dokument o Formule 1. Nie mogę się doczekać, by go obejrzeć.

Rozmawiał w Krakowie Krzysztof Kawa

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Formuła 1. Szef zespołu Alpine Otmar Szafnauer specjalnie dla nas: Był czas, gdy chciałem zatrudnić Roberta Kubicę ROZMOWA, WIDEO - Dziennik Polski

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny