Chodzi o brutalną interwencję z 21 kwietnia ub. roku. Jako pierwsi nagłośniliśmy tę sprawę. 42-latek stał z kolegą na zapleczu sklepu spożywczego na osiedlu Białostoczek. Mężczyźni rozmawiali, oglądali filmiki w telefonie komórkowym.
W pewnym momencie na tył sklepu podjechał radiowóz. Z auta wysiadło dwóch policjantów z białostockiej komendy miejskiej. Jeden z funkcjonariuszy przedstawił się i poprosił o okazanie dowodu osobistego. Pan Marek podał swoje imię i nazwisko, ale dodał, że dokumentu nie ma. Wtedy dostał polecenie, aby wyjąć wszystko z kieszeni. Obywatel zapytał, na jakiej podstawie. Odpowiedzi nie usłyszał, bo momentalnie został powalony na ziemię i od tyłu zakuty w kajdanki.
Kiedy usiłował podnieść głowę, jeden z mundurowych przytrzymał kolanem jego szyję - tak, że nie mógł wydusić słowa. Był też kopany po łydce i stopach.
Czytaj więcej na ten temat: Brutalna interwencja policji w Białymstoku. Mundurowi przekroczyli uprawnienia? Sprawę bada prokuratura [WIDEO Z MONITORINGU]
Policja brutalnie interweniowała i zawiozła na izbę wytrzeźwień. Niepotrzebnie
Po opróżnieniu jego kieszeni, policjanci nie znaleźli dowodu osobistego. Tymczasem na miejsce przyjechały dwa kolejne wozy policyjne. W jednym para "kryminalnych", w drugim - umundurowany patrol. Ci ostatni założyli mężczyźnie kask zabezpieczający na głowę (stosowany w szczególnych przypadkach, wobec osób wyjątkowo agresywnych lub autoagresywnych), po czym odwieźli go na izbę wytrzeźwień.
Sąd, do którego trafiło potem zażalenie 42-latka, uznał, że nie było do tego podstaw: ani zachowania gorszącego, agresywnego, czy wskazującego na nadużycie alkoholu. A tak twierdzili policjanci, w protokole doprowadzenia pisząc o bełkotliwej mowie pana Marka, czy zaburzeniach równowagi.
- Potraktowano mnie jak bandytę, tylko dlatego, że nie miałem dowodu osobistego - komentował w rozmowie z nami pan Marek.
Zobacz też: Policjant skazany na dwa lata więzienia. Kara to przestroga
Policjanci niezasadnie użyli środki przymusu bezpośredniego
Po ponad półrocznych śledztwie, prokuratura uznała, że policjanci niezasadnie użyli wobec mężczyzny środki przymusu bezpośredniego - "w sposób nieproporcjonalny do stopnia zagrożenia oraz okoliczności związanych z podejmowaną interwencją". Mowa o użyciu siły, technik obezwładniających i kajdanek.
Treść zarzutów różni się, ponieważ rola w interwencji każdego z mundurowych była nieco inna. Dowódca patrolu odpowie więc dodatkowo za niezasadną decyzję o założeniu kasku, zatrzymaniu i doprowadzeniu zatrzymanego na wytrzeźwiałkę. Z kolei drugi - za kopanie.
- Podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów i złożyli obszerne wyjaśnienia - mówi Maciej Płoński, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ.
Czytaj także: Śmierć młodego Niemca w Kleosinie. Biegli potwierdzają: zabił go policyjny gaz
Brutalni policjanci z Białegostoku wylecą ze służby?
Za przekroczenie uprawnień funkcjonariuszom grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. W ramach wewnętrznego postępowania, już kilka miesięcy temu przełożony ukarał ich dyscyplinarnie "statusem" o niepełnej przydatności do służby na zajmowany stanowisku. Sytuacja zmieniła się po postawieniu zarzutów. Z dniem 1 lutego jeden z policjantów został zawieszony w czynnościach służbowych.
- Wynika to z artykułu Ustawy o Policji o przypadkach wszczęcia postępowania karnego przeciwko funkcjonariuszom - tłumaczy mł. asp. Katarzyna Zarzecka, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.
Drugi z podejrzanych, o dłuższym stażu, nie został zawieszony. Kilka dni wcześniej złożył bowiem raport o przejście na emeryturę.
Czytaj również: Policjant uniewinniony. Zdaniem prokuratury miał wziąć łapówkę. Ale brak dowodów
W przypadku skazania obu funkcjonariuszom grozi wydalenie ze służby. Sprawa wkrótce może trafić do sądu. Śledztwo zbliża się do końca. Na ten moment prokurator przeprowadził wszystkie zaplanowane czynności dowodowe, w tym analizę monitoringu sklepowego i przesłuchanie świadków.
Śledczy zebrali też szereg opinii biegłych, m.in. z zakresu medycyny sądowej, użycia i wykorzystania środków przymusu bezpośredniego oraz informatyki. Próbowano odtworzyć utracone nagrania z telefonu komórkowego pana Marka, który filmował interwencję zanim został powalony na ziemię. Mężczyzna twierdził, że część plików została skasowana przez policjanta. Nie udało się ich jednak odzyskać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?