Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fidżi z wielkimi oczami

Janka Werpachowska [email protected] tel. 85 748 95 44
Fidżi mogłaby już zamieszkać w prawdziwym domu. Tylko czy znajdzie się ktoś  odpowiedzialny, z wielkim sercem, żeby ją adoptować.
Fidżi mogłaby już zamieszkać w prawdziwym domu. Tylko czy znajdzie się ktoś odpowiedzialny, z wielkim sercem, żeby ją adoptować.
Kiedyś miała swojego pana. Niestety, kiedy okazało się, że suczka jest chora, wylądowała w schronisku. Właściciel przestraszył się może kosztów leczenia, obowiązków z tym związanych. Przez ludzką niefrasobliwość Fidżi oślepła.

Już jako kilkumiesięczne szczenię budziła sensację na ulicy. Jej właściciele podczas spacerów często słyszeli pytania: - Dlaczego ten pies ma takie wielkie oczy?

Niestety, to nie był wybryk natury i skaza na urodzie. Z tym dałoby się żyć, w końcu nie każdy musi być piękny. Mała Fidżi była bardzo chora, ale najwyraźniej obowiązki związane z leczeniem suczki przerosły jej pana. Szczeniak miał pół roku, kiedy trafił do białostockiego schroniska.

Choroba Fidżi to jaskra i związane z nią ogromne ciśnienie w gałkach ocznych.
Fidżi spędziła w schronisku prawie rok. Była prawdopodobnie leczona, tyle że niezbyt systematycznie. Przy takiej liczbie psów, jakie pozostają pod opieką pielęgniarzy ze schroniska trudno jest oczekiwać, że jeden będzie się cieszyć specjalnymi względami. Można sobie za to wyobrazić, że raz ktoś podał suczce krople do oczu, a trzy razy ktoś inny zapomniał. A tutaj właśnie regularne i systematyczne aplikowanie leku było bardzo ważne.

Niestety, piesek z coraz bardziej wyłupiastymi oczami miał małe szanse na adopcję. Ludzie odwiedzający schronisko w poszukiwaniu pupilka, patrzyli na chorą suczkę z lękiem, niektórzy z obrzydzeniem.

A Fidżi przenoszona była do coraz bardziej odległych boksów, żeby nie rzucać się w oczy, nie robić złego wrażenia.
- Kiedy ją pierwszy raz zobaczyłam, miałam wrażenie, że te jej oczy zaraz eksplodują - opowiada pani Monika. - Zabrałam ją ze schroniska, ale z myślą taką, że u mnie spędzi czas potrzebny na postawienie diagnozy i ewentualne wyleczenie oczu.

Fidżi nie pozwalała, aby ktokolwiek dotykał jej głowy.
- Myślałam, że ma chore uszy. Ale po wizycie u weterynarza dowiedziałam się, że ją potwornie boli głowa, właśnie przez to wysokie ciśnienie w oczach mówi pani Monika. - Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak bardzo i jak długo ta psina cierpiała.

Suczka była na konsultacji u lekarza weterynarii specjalizującego się w okulistyce. Diagnoza: zaawansowana jaskra, w obu oczach woloocze, a w prawym oku wylew krwi do gałki ocznej. Fidżi przeszła zabieg ablacji, polegający na zmniejszeniu ciśnienia w oczach, kilkutygodniową terapię antybiotykową (zastrzyki), od kilku tygodniu ma zapuszczane cztery rodzaje kropli. Dopiero teraz poznała, jak się żyje bez ciągłego bólu. Niestety, ze względu na to, że tak długo nie była leczona prawidłowo, już się nie uda uratować jej wzroku. Fidżi pozostanie niewidoma do końca życia.
Jest bardzo przyjazną i kontaktową sunią.

- Chociaż niewidoma, doskonale sobie radzi, czasem mam wrażenie, że jednak coś tam widzi, ponieważ bezbłędnie porusza się po mieszkaniu czy ogrodzie - opowiada pani Monika. - Z daleka słyszy, że idę i ogromnie się cieszy z tego powodu.

Fidżi doskonale dogaduje się z innymi psami. W domu tymczasowym mieszka w tej chwili z dwoma dużymi i jednym maleńkim pieskiem i nie ma między nimi konfliktów. Toleruje koty - które też jej towarzyszą tam gdzie mieszka. Lubi dzieci. Bez protestów znosi wszelkie zabiegi pielęgnacyjne.
Zapuszczanie kropli do oczu nie stanowi najmniejszego problemu. Fidżi, jakby rozumiała, że to przynosi jej ulgę, dosłownie nadstawia głowę, kiedy pani Monika bierze się do aplikowania kropelek.
- Bo Fidżi jest naprawdę inteligentna, szybko i przede wszystkim bardzo chętnie się uczy - zapewnia jej opiekunka.

Leczenie Fidżi jest bardzo kosztowne. Każdy, kto chciałby pomóc, może wpłacić nawet niewielką sumę na konto białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami: 05 1020 1332 0000 1802 0207 7162 z dopiskiem "Dla Fidżi".

- Liczy się każdy, nawet najmniejszy gest ze strony ludzi, którym nie jest obojętny los Fidżi. Sam fakt, że pies jest niewidomy, naprawdę nie oznacza, że powinien być poddany eutanazji. Fidżi może jeszcze żyć długo i szczęśliwie - mówi pani Monika.

Każdy, kto chciałby uzyskać więcej informacji, może porozmawiać z jej opiekunką osobiście. Numer telefonu: 501 453 000.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny