Fiasko rozmów załogi Polregio z zarządem spółki. W maju odbędzie się strajk generalny

Rozpocznie się już od północy. Od tego momentu na tory ma nie wyjechać żaden pociąg spółki Polregio. Tylko w woj. podlaskim chodzi o 95 składów pasażerskich na dobę. To oznacza kompletny paraliż, bo to największy kolejowy przewoźnik nie tylko w naszym regionie, ale w całej Polsce.

Utrudnienia już są, bo od kilku dni pracownicy w ramach oddolnego "nieformalnego" protestu chodzili masowo na zwolnienia lekarskie. W przypadku podlaskiego oddziału było to około 40 osób. W czwartek - około 20. Z tego powodu tego dnia odwołano 25 połączeń - cztery całkowicie, w przypadku pozostałych podróżni byli zmuszeni przesiąść się do autobusów komunikacji zastępczej.

- Presja ze strony załogi jest duża. Ludzie są zdesperowani. Od listopada odbyliśmy dziesiątki rozmów z zarządem spółki i Agencją Rozwoju Przemysłu (większościowy akcjonariusz - przyp. red). Żadne nie przyniosło efektów. Strajk generalny to ostateczność. Wiadomo, że nie chcemy tego robić. Przyniesie to straty zarówno dla spółki, jak i pracowników i pasażerów, ale czujemy się lekceważeni i bezradni - mówi Jerzy Grodzki, przewodniczący Zakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność" Polregio Białystok. Do kiedy potrwa strajk? Tego na razie nie wiadomo. - Wszystko zależy od tego, co uda nam się uzyskać.

Pracownicy Polregio uważają, że są najgorzej opłacani na tle innych spółek kolejowych. Walczą o podwyżki w wysokości 700 zł brutto.