Fetor z bazy MPO unosi się nad Dolistowską

- Ten odór jest nie do wytrzymania. Resztki napojów z plastikowych butelek fermentują, a odpady się rozkładają - mówi Zdzisław Polkowski, pracownik firmy przy Dolistowskiej.

Zarówno on, jak i mieszkańcy pobliskich jednorodzinnych domków twierdzą, że uciążliwy zapach uniemożliwia im normalne funkcjonowanie. Przedsiębiorstwa obawiają się, fetor że odstraszy klientów. Najgorzej jest latem i po deszczu.

- Kiedy wiatr wieje w naszą stronę, siedzimy przy zamkniętym oknie, a koleżanki chowają się przed smrodem do ubikacji - mówi Waldemar Grzech, pracownik sąsiedniej firmy.

- Mieszkańcy skarżyli się na szczury, rozbite szkło i fetor - przyznaje Jacek Pietraszewski, rzecznik prasowy straży miejskiej. - Na miejscu był patrol ekologiczny. Dwukrotnie stwierdził nieprawidłowości.

- Wczoraj odbyła się kontrola przeprowadzona przez nas i pracowników Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Czekam na protokół - wyjaśnia Krystyna Rzędzian, zastępca dyrektora departamentu ochrony środowiska w magistracie.
- Mamy wymagane decyzje na transport, zbieranie i przetwarzanie różnego rodzaju odpadów - zapewnia Ewa Wierzbicka-Nosal, rzeczniczka prasowa MPO Białystok. - Baza przy ul. 27 Lipca istnieje od 60-ciu lat. Jeżeli ktoś zdecydował się na budowę domu w pobliżu, nie może teraz wymagać od nas zaprzestania świadczenia usług lub zmiany profilu działalności. Elektrośmieci i odpady gabarytowe składowane są na gratowisku. Działa tu też sortownia plastiku, szkła i papieru. Czasem do pojemników na odpady segregowane trafiają odpady komunalne, dlatego musimy je poddać obróbce.

Rzeczniczka twierdzi, że odpady powstałe w wyniku dosortowywania mogą emitować przykry zapach podobnie jak śmieciarki, które po opróżnieniu przyjeżdżają do bazy. Podkreśla jednak, że odpady przekazywane są na składowisko na bieżąco, a samochody są codziennie myte.