Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fashionable East. Moda to ich całe życie

Julita Januszkiewicz
Edyta Kośko i Anna Andruszkiewicz, właścicielki białostockiej firmy Pigeon, pokazały swoją najnowszą kolekcję inspirowaną filmem Dziewczyna z tatuażem. Na zdjęciu z modelkami.
Edyta Kośko i Anna Andruszkiewicz, właścicielki białostockiej firmy Pigeon, pokazały swoją najnowszą kolekcję inspirowaną filmem Dziewczyna z tatuażem. Na zdjęciu z modelkami. Wojciech Wojtkielewicz
Białystok choć na chwilę stał się stolicą mody. Swoje kolekcje pokazali u nas znakomici projektanci. Ale na ich tle wyróżniali się też zdolny białostoccy kreatorzy, którzy zostali mile przyjęci.

Myślę, że Białystok zaistniał na poziomie dizajnerskim w Polsce i poza jej granicami. Na pewno rozszerzyła się oferta kulturalna naszego miasta. Śmiało powiem, że mogą się tu wyżywać artystycznie młodzi ludzie - podkreśla Wojciech Bokłago, białostocki projektant mody.

Tak podsumowuje Fashionable East, czyli największą imprezę modową na Podlasiu. Białystok przez kilka dni był stolicą mody. Swoje kolekcje pokazali u nas znakomici, polscy projektanci. I tak, można było podziwiać kreacje Grażyny Hase, divy polskiej mody. Największą gwiazdą był Maciej Zień, który specjalnie przygotował kolekcję. Odbył się też pokaz Sylvie Laroche i Elżbiety Klemensowicz.

To mój pierwszy pokaz

Ale Fashionable East był przede wszystkim okazją do zaprezentowania się młodych, zdolnych białostockich projektantów. Niektórzy z nich mają już pewne doświadczenia. Można śmiało powiedzieć, że odnieśli sukces. Inni dopiero zaczynają w branży. Nie mają łatwo. Muszą włożyć dużo pracy, aby wypromować swoje dzieła i siebie jako kreatorów. Doskonale o tym wie Edyta Filipowicz.

- Modowe pokazy u nas to bardzo dobry pomysł. Podglądam jak taka impreza wygląda od kuchni - przyznaje.

Edyta z wielkim trudem znajduje chwilę na rozmowę. W garderobie ma bowiem wiele pracy. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. - Pewnie, że denerwuję się. W końcu to mój pierwszy, poważny pokaz - przeżywa.

Modelki jedna za drugą wychodzą na wybieg. Widownia klaszcze. Edyta odetchnęła z ulgą.

Inspiracją jej kolekcji jest dziki koń. Bo kobieta, którą chce ubierać musi być silna, niezależna i wolna.
Połączyła więc przewiewne materiały, takie jak jedwab, szyfon ze skórą. Na strojach wyróżniają się charakterystyczne cięcia geometryczne wyszywane ćwiekami oraz kamieniami Swarovskiego. Są one łatwo dostępne, ale drogie. Taki kryształek kosztuje nawet osiem złotych. To niemało. Na jeden rękaw trzeba naszyć ich dwadzieścia.

O zostaniu projektantką mody Edyta marzyła już od dziecka. W podstawówce dziewczyna chodziła na tańce latynoamerykańskie i sama projektowała sobie sukienki. Po gimnazjum wybrała Liceum Plastyczne w Supraślu - klasę o profilu tkanina artystyczna.

Po maturze chciała studiować we Włoszech. Jak każda młoda dziewczyna oglądała Fashion TV. Zachwycały ją pokazy włoskich mistrzów. - Rodzice nie za bardzo chcieli mnie puścić samą w daleki świat, ale ja mam twardy i uparty charakter - śmieje się.

Zatrzymała się u starszej siostry, która mieszka koło Neapolu. Przez rok pracowała w barze, ale to co zarobiła odkładała na naukę w prestiżowej Włoskiej Akademii Wielkiej Mody i Sztuki Krawieckiej KOEFIA w Rzymie.

W tym czasie przygotowywała się też do trudnych egzaminów. Z językiem problemu nie miała, gdyż z włoskiego zdawała maturę. I się udało. Edyta dostała się na upragnioną uczelnię.

Szybko została doceniona. Dyrektor szkoły wysłał ją do na staż do domu mody Fausto Sarli. Tam asystowała przy powstawaniu kroi oraz ubiorów. Teraz Edyta sama uczy. Jest asystentką na uniwersytecie w Rzymie. Zarobione pieniądze przeznacza na rozwój swojej pasji.

Edyta chciałaby tworzyć za granicą, ale wie, że nie jest to takie proste. - We Włoszech ciężko się przebić. W Polsce jest łatwiej. Włoski rynek jest zajęty przez wielkie marki. Młodzi projektanci nie są dopuszczani - przyznaje.

Wkrótce planuje powalczyć w prestiżowym konkursie poświęconym znanemu włoskiemu projektantowi Roberto Capucci.

Trzeba iść do przodu

- Środowisko kreatorów jest hermetyczne. Ale jeśli kochamy to co robimy, a przy tym bardzo ciężko pracujemy, to drzwi do tego świata otwierają się - stwierdza filozoficznie Bartosz Malewicz.

Ten 24 - letni artysta w ciągu roku wypracował sobie pozycję w świecie mody. Chociaż jak sam przyznaje, nie chce spocząć na laurach.

Pierwszy sukces odniósł podczas gali konkursowej Międzynarodowej Szkoły Kostiumografii i Ubioru w Warszawie. Jego dyplomową pracę wyróżniono tytułem debiut roku. Nagrodą był staż u znanego polskiego projektanta Macieja Zienia. Białostoczanin był też laureatem prestiżowych konkursów, jak Folk w Wielkim Mieście czy Off Fashion. Jego prace ukazywały się też w ekskluzywnych magazynach, jak Elle, Vanity Teen czy Take me. No i wreszcie Bartosz jako jeden z niewielu polskich projektantów zaprezentował swoje kreacje na Fashion Week w Berlinie. - Przyznam, że tuż przed imprezą martwiłem się, bo Niemcy są wymagający. Ale zostałem przez nich przyjęty sympatycznie - opowiada.

Młody projektant ubiera celebrytów, np. Czesława Mozila, Małgorzatę Foremniak czy Martę Żmudę - Trzebiatowską. A jego kariera rozwija się w zawrotnym tempie. Spełnił swoje marzenie, czyli otworzył atelier przy warszawskiej Teksturze.

Niedawno dostał intratną propozycję. Ale nie chce o niej mówić, by nie zapeszyć. Wkrótce będą o tym pisały gazety. Zdradza tylko tyle.

W przyszłości chciałby otworzyć w jednej z europejskich stolic Wielki Dom Mody.

Ale Bartek jest skromny. Gdy pytamy go o receptę na sukces, odpowiada, że aż tak się jeszcze nie wybił, ciągle pracuje na swój prestiż. Co ważne, nie boi się konkurencji.

Na białostockim Fashionable jego kolekcja została nagrodzona gromkimi brawami. - Inspiracją do niej była powieść Traktat o manekinie Bruno Schulza. W swoich ubraniach chciałem wydobyć wnętrze robota - mówi Bartosz.

Czują się szczęściarami

W przebieralni uwijają się też dwie atrakcyjne i przebojowe brunetki. To Edyta Kośko i Anna Andruszkiewicz, właścicielki białostockiej firmy Pigeon. - Nasz pokaz nie będzie taki konwecjonalny. Chciałyśmy zrobić show. Dobrałyśmy więc bardzo fajną muzykę. A inspiracją był film Dziewczyna z tatuażem. Chciałybyśmy zrobić sobie tatuaż, ale ciągle brakuje nam odwagi, a może bardziej pomysłu na jego charakter. Postanowiłyśmy więc namalować go na swoim materiale - śmieje się Anna.
Wyzywająco ubrane modelki pewnie wychodzą na wybieg. Mają na sobie awangardową bieliznę. - Od początku naszej pracy odważnie bawimy się modą. To my staramy się narzucać trendy. Każda kolekcja wyróżnia odważnym łączeniem kolorów i materiałów. Sprowadzamy je z Zachodu Europy albo kupujemy w Polsce - mówią projektantki.

Anna to artystyczna dusza. To ona szuka pomysłów. Edyta twardo stąpa po ziemi. Dba, by projekt został prawidłowo wykonany. W branży są od kilkunastu lat, a od sześciu mają swoją firmę. Anna studiowała projektowanie dzianin i ubiorów dzianych na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, a Edyta finanse i rachunkowość w Białymstoku.

Pracowały razem w firmie gorseciarskiej. Wkrótce postanowiły otworzyć własny biznes. A że szycie i projektowanie jest ich pasją, zdecydowały się pozostać w branży. - Firmę nazwałyśmy Pigeon. W języku francuskim słowo to oznacza kolor szary i gołębi. Nawet nie umiałyśmy go wypowiedzieć, ale bardzo ono nam się spodobało - śmieją się.

Na początku pracowały w dwóch małych pokoikach. Zaczynały skromnie, z trzema, używanymi maszynami do szycia. - Pierwsza nasza kolekcja była tradycyjna. Powstała w dwa dni, bo trzeba było uzbierać na czynsz. Fikuśne koszulki rozeszły się szybko - opowiada Anna.

Na dalsze propozycje nie trzeba było długo czekać. Rynek nie oparł się oryginalnej bieliźnie spod igieł białostoczanek. Eleganckie koronki, jedwabie, delikatne muśliny, szyfony - można było już zobaczyć na pokazach mody w Sopocie oraz w Warszawie. Jak mówią, wszystko dzieje się spontanicznie. Dzwonią do nich dziennikarze i zapraszają na imprezy. Wymieniają się też wizytówkami. Ich projekty można też znaleźć w znanych pismach kobiecych. Ale ich największym sukcesem jest to, że mają już sporą rzeszę stałych klientów, którzy czekają na kolejną kolekcję, by kupić sobie coś fikuśnego w przystępnej cenie, a nie kosmicznej.

Artystki mogą się też pochwalić wygraną w konkursie magazynu Moda & Styl na najlepszą bieliznę erotyczną. Była ona bardzo odważna, mocna prześwitująca, momentami wulgarna. Ale wpadła w oko jury.

Projektantki zwracają jednak uwagę, że droga do kariery nie zawsze jest usłana różami. - Uważam,że takie weekendy modowe są jak najbardziej udane, są zdjęcia, wywiady. Jest na pewno jakaś reklama. Szkoda tylko, że nie mówi się o warunkach jakie trzeba spełniać, aby wziąć udział. W grę wchodzą spore pieniądze - zauważa Anna Andruszkiewicz. - Przykre jest to, że taki młody projektant czy młoda marka muszą płacić za pokazanie swoich wymuskanych projektów.

Innego zdania jest Grażyna Hase, która w branży jest od 45 lat. Według niej,młodzi ludzie, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z modą, mają większe możliwości niż ona przed laty. - Poza tym należy szanować i kochać ten zawód. Owszem początki są trudne, ale trzeba pokornie zacisnąć zęby, ciągle się kształcić i dążyć do celu - radzi.

Jak zauważa, dawniej nie było tylu możliwości finansowych. Teraz są sponsorzy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny