Fałszywi gazownicy. Podają się za pracowników gazowni i oszukują mieszkańców

Jestem z gazowni, jeśli zapłaci pani 100 zł zaliczki, ktoś przyjdzie w sierpniu i zamontuje czujnik gazu. Będzie musiała pani wtedy też wpłacić resztę kwoty w wysokości 240 zł.

Taką informację usłyszała pani Hanna. Była akurat sama w domu, mąż wyszedł po zakupy.

- Mężczyzna pokazał mi jakąś listę i powiedział, że część sąsiadów już wpłaciła. Szybko wyjął też kartkę z rzekomym upoważnieniem, że jest z gazowni - opowiada zdenerwowana Czytelniczka. - To mnie przekonało, podpisałam umowę i wpłaciłam wymaganą zaliczkę.

Po kilku minutach od wizyty mężczyzny do mieszkania wrócił mąż pani Hani. - Szybko skojarzyłem fakty, coś mi się nie zgadzało. Nasza spółdzielnia zawsze informuje, gdy coś ma być zmieniane albo remontowane - tłumaczy pan Mieczysław.

Udało mu się dogonić mężczyznę. Powiedział, że odda im 100 zł, jeżeli zwrócą umowę.
Słowa pana Mieczysława potwierdza spółdzielnia.

- Zawsze informujemy mieszkańców o wszelkich wizytach fachowców, wywieszamy ogłoszenia. Nie był to nikt od nas. Nasi pracownicy sprawdzają jedynie szczelność instalacji. Mają specjalne stroje służbowe, a mieszkańcy ich kojarzą - stwierdza Rościsław Borowski, zastępca prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Rodzina Kolejowa.

Nie byli to również pracownicy gazowni. - Nie zajmujemy się takimi rzeczami, nie oferujemy obecnie również żadnych promocji - mówi Kazimierz Grybowicz, zastępca dyrektora Oddziału Gazowniczego w Białymstoku. - Słyszeliśmy już o podobnym przypadku na Osiedlu Młodych. Prosimy mieszkańców, aby na bieżąco informowali o takich sytuacjach pogotowie gazowe oraz policję. Będziemy czujni.

Na razie takiej sytuacji na policję nikt nie zgłaszał. - Jak mówi st. asp. Justyna Aćman z Zespół Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji.