Fałszywe fotoradary znikną z dróg. Atrapy chce zlikwidować Sejm.

Teraz pustych masztów jest dużo. W Białymstoku stoi dwadzieścia, a fotoradar jest tylko jeden. W województwie podlaskim jest prawie dziewięć razy więcej masztów niż urządzeń. I policjanci co jakiś czas przenoszą fotoradar z miejsca na miejsce.

- Jeżdżę bardzo często do Warszawy. Pierwszy maszt jest już w Choroszczy. Nigdy nie widziałem tam fotoradaru - mówi Stanisław Jerończuk, białostocki kierowca.

Podobnie jest w innych miejscach. - Ci, którzy wiedzą, że w danym maszcie nie ma fotoradaru, to dodają gazu. Zamiejscowi, którzy nie wiedzą, hamują. I stąd zamiast poprawy bezpieczeństwa mamy jego psucie - uważa poseł Janusz Piechociński. I dodaje: - Zamiast poprawiać bezpieczeństwo, część fotoradarów jest teraz nastawiona tylko na zysk. Ustawia się je w koszu na śmieci albo niedaleko przejścia dla pieszych, tylko po to, żeby kosić kierowców.

Dlatego posłowie chcą zlikwidować tzw. puste maszty i atrapy fotoradarów. Zmianami w ustawie o ruchu drogowym już zajmuje się Sejm. Nowelizacja właśnie przeszła pierwsze czytanie.

- Fotoradar ma być widoczny i dobrze oznaczony. Kierowca musi mieć pewność, że jeśli mija maszt to w środku jest fotoradar - tłumaczy poseł Piechociński.

Ustawa zakłada też, że większość obowiązków związanych z fotoradarami przejmie Inspekcja Transportu Drogowego. To ona ma stworzyć m.in. automatyczne centrum obróbki zdjęć i rozliczać kierowców, którzy przekroczyli prędkość. To od ITD, a także od opinii policjantów będzie zależało, gdzie staną nowe fotoradary.

- Podobny system działa w całej Europie. Myślę, u nas także się sprawdzi - mówi Jacek Pietraszewski, rzecznik białostockiej straży miejskiej, która ma jeden przenośny fotoradar.

Zdaniem posłów, prace nad ustawą mogą zakończyć się już po wakacjach.