- Jestem pewny, że nie realizowałem w Białymstoku żadnych recept na nazwisko mojej matki. Nikt inny, oprócz mnie, nie mógłby ich zrealizować, bo to były bardzo drogie leki - zeznawał w poniedziałek w białostockim sądzie rejonowym Andrzej O.
Jego matka przed śmiercią była pacjentką Białostockiego Ośrodka Onkologicznego. Tam też pracowało troje oskarżonych lekarzy - Tomasz M., Anna T. i Elżbieta D.
Zdaniem śledczych, bez wiedzy pacjentów, onkolodzy wypisywali recepty na drogie leki wspomagające walkę z nowotworami. Jednak nie wręczali ich chorym, a sami realizowali je w jednej z aptek na osiedlu Antoniuk. Prokuratura ustaliła, że większość recept oskarżeni wystawiali na nazwiska inwalidów wojennych lub wojskowych, którym przysługiwały bezpłatne leki.
W śledztwie okazało się też, że niektóre recepty wystawiane były nawet po śmierci pacjentów. Pojawiały się na nich nazwiska osób, które nie były hospitalizowane w Ośrodku, nieraz brakowało pieczątek, nie zgadzały się podpisy lekarzy.
Przez działanie oskarżonych Podlaski Oddział NFZ miał stracić blisko 19 tysięcy złotych. Zarzuty prokuratury obejmują 1998 i 1999 rok.
W poniedziałek sąd rozpoczął przesłuchiwanie świadków. Większość, z uwagi na upływ czasu, nie pamiętała, czego dotyczy sprawa. Dlatego sąd odczytywał to, co powiedzieli w śledztwie, gdy okazywano im recepty.
- Nie znam nazwiska lekarza. Jestem pewna, że nie realizowałam tej recepty. Nigdy nie byłam w tej aptece - mówiła Danuta K.
- Moja teściowa nigdy nie przyjmowała takiego leku. Nigdy nawet nie chorowała na raka - zapewniała Halina Cz.
Oskarżeni nie przyznają się. Grozi im osiem lat więzienia. W poniedziałek nie było ich na rozprawie.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?