Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa D. okradała urząd gminy. Teraz pracuje w urzędzie marszałkowskim

Michał Szczęch
Wójt gminy Dąbie Krystyna Bryszewska o sprawie powiadomiła prokuraturę
Wójt gminy Dąbie Krystyna Bryszewska o sprawie powiadomiła prokuraturę archiwum GL/ Piotr Jędzura
Jedna z pracownic okradała urząd gminy w Dąbiu. Nim sprawa wyszła na jaw, zdążyła zrezygnować we wrześniu z pracy. Znalazła zatrudnienie w urzędzie marszałkowskim, by kierować tam wydziałem księgowości.

Sprawa wyszła na wierzch 2 listopada br. - Pani skarbnik przeprowadziła wcześniej kontrolę w urzędzie, wykryła nieprawidłowości - tłumaczy wójt gminy Dąbie Krystyna Bryszewska.
Ewa D. najprawdopodobniej od 2008 roku przelewać miała na swoje prywatne konto niewielkie kwoty z depozytów i z kasy zapomogowo-pożyczkowej, okradając w ten sposób pracowników urzędu. - Nasza wewnętrzna kontrola, póki co, sięga do 2007 roku - zauważa K. Bryszewska. - Przelewy znaleźliśmy w roku 2008, 2010, 2011 i 2012. To nieduże kwoty, nawet 4 zł, więc to oszustwo bardzo trudne do wykrycia. Pracownica na przykład podawała, że przelew dotyczy zwrotu wadium. Adres wpisywała cudzy, konto swoje. Przelewała pieniądze. W sumie uzbierała się kwota przeszło 50 tys. zł.

Zdaniem pani wójt nic nie wskazuje, by zdefraudowanych pieniędzy miało być więcej. W urzędzie sprawdzane są jednak kolejne lata. Już we wrześniu do urzędu zawitał NIK. - Ta kontrola była jednak zapowiedziana wcześniej, ze sprawą nie ma żadnego związku - nadmienia pani wójt.

Ewa D., nim oszustwo wyszło na jaw, zwolniła się z pracy w gminnym urzędzie. Zdążyła wystartować w konkursie na stanowisko kierownika działu księgowości w urzędzie marszałkowskim w Zielonej Górze. Dostała posadę. Dziś Ewa D. jest na zwolnieniu lekarskim. - Trudno powiedzieć, kiedy wróci - słyszymy w zielonogórskim urzędzie.

Po wykryciu afery Ewa D. zwróciła pieniądze do gminy, zaś wójt K. Bryszewska o sprawie powiadomiła prokuraturę, co potwierdza rzecznik prokuratury Grzegorz Szklarz. - Sprawa jest świeża, zawiadomienie wpłynęło do nas kilka dni temu. Jesteśmy na etapie zbierania dokumentów - informował w środę G. Szklarz "Gazetę Lubuską".

O Ewie D. mówi się, że to świetny pracownik. - Była tak skrupulatna, że potrafiła nas rozliczać o głupie 20 groszy za telefony - słyszymy w urzędzie gminy. O uczciwości Ewy D. mówi też Danuta Anioł, mieszkanka Dąbia, dawniej przewodnicząca lokalnej rady gminy, dziś wiceprzewodnicząca rady powiatu. - Ciężko mi uwierzyć w to, co ta dziewczyna zrobiła. Ale przecież to okazja czyni z uczciwego człowieka złodzieja - uważa D. Anioł.

Dodajmy, że to nie pierwsza tego typu afera w gminie Dąbie. Ponad dekadę temu księgowa od spraw oświatowych okradała urząd, sięgając po nauczycielskie składki emerytalne. Kobiecie udowodniono kradzież 140 tys. zł. Kradzież ta gminę kosztowała jednak niemal 2 mln zł, bo ZUS narzucił odsetki. Księgowa kradła pieniądze od momentu wprowadzenia w Polsce reformy emerytalnej. Sprawa wyszła na jaw blisko dekadę temu, zakończyła się dopiero w roku 2007 rozprawą w sądzie.

Również 2 mln zł kosztowały urząd miejski w Gubinie defraudacje, w sprawie których podejrzane są dwie kasjerki i skarbniczka. Kobiety wciąż czekają na pierwszą rozprawę. Do wykrycia afery doszło w 2011 roku, dzięki wewnętrznej kontroli. Kradzieże sięgają 2004 roku. Najwięcej pieniędzy zginęło w miejskiej kasie w latach 2004-2006.

W Gubinie początkowo mówiło się o 100 tys. zł. W trakcie audytu kwota rosła z miesiąca na miesiąc. Czy zatem 50 tys. zł w gminie Dąbie to ostateczność? Wykaże to dalsze śledztwo.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska