System rejestracji elektronicznej funkcjonuje na niby - pan Adam przekonał się o tym na własnej skórze. I prosi „Kurier Poranny” o zajęcie się sprawą.
Nasz Czytelnik stracił pracę. Chciał się zarejestrować jako bezrobotny w Powiatowym Urzędzie Pracy w Białymstoku. - Dysponuję aktywnym profilem zaufanym w E-PUAP. Postanowiłem więc zarejestrować się za pomocą e-usług, dostępnych na stronie internetowej urzędu pracy - mówi pan Adam.
Postępował zgodnie z zamieszczoną tam instrukcją. Zeskanował swoje świadectwa szkolne, pracy, dyplomy, prawo jazdy i wszelkie niezbędne dokumenty.
- Podpisałem swój wniosek przy pomocy profilu zaufanego E-PUAP. Dostałem informację, że zostałem zarejestrowany - opowiada.
Ucieszył się, że nie będzie musiał iść do PUP. - Już następnego dnia zadzwoniła pani z urzędu pracy. Poinformowała, że muszę się zgłosić ze wszystkimi dokumentami, tymi, które skanowałem i wysłałem do urzędu wraz z podpisem elektronicznym. To po co ja to robiłem? To jakiś absurd - uważa pan Adam.
Jolanta Tulkis, rzeczniczka powiatowego urzędu pracy wyjaśnia, że jakakolwiek rejestracja - w sposób tradycyjny, czy elektroniczny - nie zwalnia bezrobotnego z wizyty w pośredniaku.- Pierwsza ustala, z jakich programów rynku pracy może skorzystać petent i jest wyznaczana w możliwie najszybszym czasie od momentu rejestracji. Dzięki elektronicznej rejestracji nie stoi się w kolejce do rejestracji - zapewnia urzędniczka.
Naszego Czytelnika to nie przekonuje. Chce wiedzieć, ile kosztowało wprowadzenie systemu, który nikomu nie służy.- Wszelkie koszty związane z tą usługą zostały poniesione przez ministerstwo pracy. Urzędy pracy jej nie finansowały - tłumaczy Jolanta Tulkis.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?