Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eugeniusz Kazimirowski, autor obrazu Jezu, ufam Tobie namalował kościół farny

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Eugeniusz Kazimirowski, Weranda w pałacu Branickich. Ten i inne obrazy można obejrzeć w salonie artystycznym w Muzeum Historycznym przy ul. Warszawskiej 37.
Eugeniusz Kazimirowski, Weranda w pałacu Branickich. Ten i inne obrazy można obejrzeć w salonie artystycznym w Muzeum Historycznym przy ul. Warszawskiej 37.
Niewielki pejzaż, namalowany na tekturze jest ładnie skomponowany, kolorystycznie szlachetny, chociaż dość banalny w treści. Jednak to, co ma nam opowiedzieć nie dotyczy ani kościoła ani pałacu. Namalował go w 1937 r. Eugeniusz Kazimirowski, ale długo nie mógł sprzedać. Aż wreszcie obraz kupił sam prezydent Seweryn Nowakowski.

Dzisiejsza opowieść może zada kłam popularnemu przysłowiu, w myśl, którego "gadał dziad do obrazu, a obraz ani razu"?

Był rok 1936. Z Wilna do Białegostoku przeniósł się właśnie Eugeniusz Marcin Kazimirowski. Miał już za sobą mistyczne doświadczenie malowania słynnego obrazu "Jezu, ufam Tobie". Robił to niemalże pod dyktando siostry Faustyny Kowalskiej. Po przyjeździe do Białegostoku wynajął jedno z mieszkań w kamienicy na Kilińskiego 15. Nigdy już nie odnajdziemy jego śladów w tym domu, bo przecież ostatnio wypruto go ze wszystkiego. Nie szukano w nim żadnych dawnych wspomnień.

Kazimirowski zatrudnił się w miejscowym Seminarium Nauczycielskim. Zaczął też aktywnie działać w białostockim oddziale Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Przede wszystkim jednak malował. W grudniu 1937 r. w sali Szkoły Dokształcającej, na Warszawskiej pod 6 (budynek ten już nie istnieje), otwarta została duża wystawa malarstwa prezentująca miejscowe środowisko. Było to wydarzenie, które podzieliło miłośników sztuki na dwa obozy. Jeden z nich tworzyli admiratorzy Kazimirowskiego. Ten 64-letni artysta postrzegany był jako przedstawiciel konserwatywnej, odchodzącej szkoły malarstwa. Pisano, że ta część wystawy, z jego obrazami, ukazuje sztukę "starą, bardzo staranną w rysunku i bardzo ostrożną w kolorze". Twierdzono, że w odbijają się w nich "jeszcze czasy przedimpresjonistyczne".
Konkurentem Kazimirowskiego był 35-letni Czesław Sadowski, ulubieniec i gwiazda miejscowego środowiska. On pokazywał, jak to określono, "malarstwo nowoczesne". I właśnie na tej wystawie stary mistrz zaprezentował obraz przedstawiający widok na wieżę białostockiej fary. Namalował go w połowie 1937 r. i nadał mu prosty tytuł "Lato". Chyba próbował, ale bezskutecznie, sprzedać ten wdzięczny widoczek, bo na odwrocie obrazu napisał, ile sobie za to dziełko winszuje. Na grudniową wystawę sam zmienił tytuł obrazu. Teraz zamiast "Lata" była to "Weranda w pałacu Branickich". W spisie prac na Warszawskiej, figurowała pod numerem 58. Dobrym obyczajem tamtych lat było to, że na wystawy chodziło się. Publiczność i tym razem nie zawiodła. Były dni, że przychodziło po sto kilkadziesiąt osób. Bywał też na wystawach prezydent miasta. Seweryn Nowakowski lubił sztukę. Cenił teatr, znał się na architekturze, zaglądał też do białostockich kin, choć częściej w prezydenckiej loży można było spotkać jego syna Jerzego.

Na początku listopada 1937 r. państwo Nowakowscy wprowadzili się do nowego, świeżo specjalnie dla nich wybudowanego domu. Złośliwi zawistnicy, a takich w Białymstoku nigdy nie brakowało, prezydencką willę przy Bulwarach Kościałkowskiego (Akademicka), nazwali "białym domem". Po mieście zaczęły krążyć plotki o bajońskich sumach przeznaczonych na jego budowę. Nowakowski, aby uciąć te niegodziwości, postanowił część kwoty przeznaczonej na budowę "domu służbowego" spłacić sam.

Większość białostoczan była jednak wdzięczna prezydentowi za to, że wyrwał miasto z zapaści. Była dumna z jego sukcesów. Nie kwestionowała tego, że prezydent ich miasta powinien mieszkać a nawet i w "białym domu". I właśnie w dniach urządzania nowego mieszkania zdarzyła się owa wystawa. Przypuszczalnie to na niej Nowakowskiemu musiał wpaść w oko obraz Kazimirowskiego To, co przedstawiał było dla prezydenta istotne. Przecież z pałacem Branickich wiązały się jego początki bytności w Białymstoku. W nim urzędował wojewoda Marian Zyndram Kościałkowski, który tak wsparł jego pierwsze działania w nieznanym mu mieście. To właśnie wówczas powstał zamysł stworzenia Plant, które na obrazie Kazimirowskiego widoczne były w głębi. A może w cieniu tej werandy, jak swojsko nazwano pałacową kolumnadę, panowie snuli wizje rozwoju Białegostoku?

Dalej, wokół obrazu, rozegrała się wyłącznie kurtuazja. Po zakończeniu wystawy, po Trzech Królach 1938 r. "Weranda pałacu Branickich" zawisła na ścianie w mieszkaniu prezydenta Seweryna Nowakowskiego. Kazimirowski, pewnie sam, usunął z obrazu sumę, na którą wcześniej wycenił obraz. Na ile wycenił go pan prezydent? Gentlemani nigdy nie mówili o kwotach.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny