Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Estetyka sierpa, młota i swastyki. Starsi białostoczanie przesiąknięci komunizmem. Młodsi to rasiści i neonaziści

Mirosław Miniszewski
Jak potem mogę odeprzeć zarzut moich francuskich znajomych, którzy uważają, że cała Polska jest skażona faszyzmem i antysemityzmem?
Jak potem mogę odeprzeć zarzut moich francuskich znajomych, którzy uważają, że cała Polska jest skażona faszyzmem i antysemityzmem? Fot. Anatol Chomicz
Jak przekonać ludzi, że komunistyczne symbole są złe, jeśli zezwalamy na publiczne głoszenie i propagowanie nazizmu, i to wcale nie w formie przekazu, tylko bandyckich wybryków.

Jak tylko będę miał trochę gotówki, zamierzam otworzyć w Białymstoku restaurację. Nazwę ją Adolf. Wystrojem będzie nawiązywać do neoklasycystycznego stylu późnych lat 30. w Niemczech. Chciałbym, aby na ścianach wisiały wczesne fotografie Leni Riefenstahl i grafiki projektów architektonicznych Alberta Speera.

Mam też pomysły na dania. Chciałbym zaoferować linię wegetariańską: risotto Adlershorst, makaron z warzywami Kehlsteinhaus, zupę kalafiorową Berghof, kluski ze śmietaną a la Aktion Reinhard. Jeśli chodzi o drinki, to rozważam następujące: Braun, Tristan, Boerman i Herman oraz najważniejsze: Kristallnacht (noc kryształowa) - mrożona wódka z limonką i sokiem z ananasa w kryształowej szklaneczce; no i oczywiście Endloesung (ostateczne rozwiązanie) - trzy gatunki wódki z sokiem z papai na koniec imprezy. Romantyczny klimat będą podkreślać gabloty z zabytkową bronią: mauzery, pistolety Parabellum i kilka Panzerfaustów.

Kelnerzy będą ubrani w stylowe i eleganckie uniformy na wzór mundurów oraz wysokie skórzane oficerki i żartobliwie będę ich nazywać "Die Schutzstaffel". W sumie to będzie taka postmodernistyczna dekonstrukcja i rekonstrukcja zarazem - całkiem niewinna zabawa. Mam nadzieję, że Czytelnicy już się zorientowali, że to tylko prowokacja.

Obrona sierpa przed ciemnogrodem

Niedawno w Białymstoku powstał nowy klub o nazwie Mao - jego logotyp nawiązuje wprost do komunizmu: trzy czerwone gwiazdki i kolor liter podobny do tego, jaki miały uniformy przewodniczącego Mao. Właściciel lokalu w rozmowie ze mną stwierdził, że jest to nawiązanie nie do komunizmu, ale do postmodernistycznej sztuki Andy'ego Warhola. Znam obrazy tego artysty przedstawiające chińskiego przywódcę, ale nie potrafię dostrzec w propozycji białostockiego lokalu niczego więcej niż tandetnej prowokacji.

Dla mnie bywanie w lokalu o takiej nazwie i o takim logo jest nie do pomyślenia, nawet jeśli jest to zrobione - jak twierdzi właściciel Mao - z przymrużeniem oka. Trudno o poczucie humoru wobec pamięci o dziesiątkach milionów pomordowanych i zagłodzonych przez reżim tego chińskiego bandyty.

Wykorzystywanie tamtej symboliki, nawet w ramach postmodernistycznej dekonstrukcji, jest zwykłym cynizmem. Jest to kwestia oceny estetycznej, ale nie tylko: moralne konsekwencje czegoś takiego nie są, jak widać, wyraźnie widoczne dla wszystkich.

Kiedy przeprowadziłem się na Podlasie i zaprowadzono do lokalu U Wołodii. Z początku myślałem, że to jakiś żart. Kiedy zorientowałem się, że to jest na poważnie, wyszedłem stamtąd natychmiast. Kogoś, kogo część rodziny została wymordowana przez komunistów albo wywieziona na Syberię przez stalinowskich bandytów, wizyta w takim lokalu nie nastraja wcale do żartów. Byłem naprawdę zdziwiony, że moi znajomi nie widzieli w tej koszmarnej, przepełnionej sowieckimi symbolami spelunie nic niestosownego.

Dziwi mnie też wielka popularność znanego i podziwianego w Polsce rosyjskiego (dawniej sowieckiego) Chóru Aleksandrowa, którego estetyka nawiązuje wprost do symboliki komunistycznej. To jest naprawdę zdumiewające. Wyobraźmy sobie podobne zjawisko artystyczne, ale nawiązujące do nazistowskiej symboliki militarnej.

Zwykle piętnujemy publicznie wszelkie przejawy nawiązywania do symboliki hitlerowskich Niemiec, a prawo pozwala nawet takie rzeczy teoretycznie karać. Teraz ustawodawstwo ma się w tym zakresie zmienić. Do obowiązującego kodeksu karnego dodany będzie przepis, który stanowi, że za produkcję oraz posiadanie w celu rozpowszechniania materiałów propagujących treści totalitarne, faszystowskie, a także wszelkie nośniki o treści komunistycznej, będzie grozić kara nawet do dwóch lat więzienia. Sejm ją przyjął i teraz projekt jest w Senacie.

Tymczasem lewicowy poseł Tadeusz Iwiński nie kryje swego oburzenia i uważa, że zakaz noszenia i produkowania koszulek z sierpem i młotem cofa nas w rozwoju i czyni z Polski ciemnogród! Iwiński zamówił ekspertyzę, która ma przekonać senatorów do odrzucenia przepisu.

Koszulka z Che jak mundur SS

Nie wyciągamy żadnych wniosków z historii. Napiętnowanie hitlerowskich Niemiec jest, dla niektórych przynajmniej, czymś całkiem oczywistym. Ale z Sowietami mamy poważny problem. Zwłaszcza środowiska intelektualne zachodniej Europy są skłonne traktować zbrodnie komunizmu i nazizmu oddzielnie. Jest to fałsz i obłuda. Nie czas teraz wdawać się w historyczne analizy, ale faktem jest, że pierwsze obozy koncentracyjne zbudowali komuniści. Eugenikę i eutanazję chorych umysłowo też oni pierwsi praktykowali.

Pierwszych aktów ludobójstwa dokonali także Sowieci: do czasu II wojny światowej wymordowali miliony. Hitler się tylko na nich wzorował i rozpętane przez niego piekło Zagłady trwało niespełna cztery lata.

Zagłada w imię komunistycznej ideologii trwa do dzisiaj, jeśli wziąć pod uwagę ludobójczy system polityczny Korei Północnej. Ale nawet jeśli tylko brać pod uwagę Stalina, to jego masowa rzeźnia trwała od 1924 do 1953 roku - 29 mrocznych i długich lat. Jeśli do tego dołączymy dewastację kultury i środowiska naturalnego, to z łatwością możemy przekonać się, że tak niszczycielskiego systemu jak komunizm nie było nigdy przedtem i nigdy potem.

To, że młodzież nosząca koszulki z Che, Trockim, sierpem i młotem lub Mao oraz bawiąca się w lokalach wystrojonych komunistycznymi symbolami nie widzi w tym nic zdrożnego, jest czymś wyjątkowo obrzydliwym. Świadczy o moralnej zapaści tych ludzi oraz ich nauczycieli i opiekunów. Tymczasem koszulka z wizerunkiem Che niczym nie różni się od tej z nadrukowaną swastyką lub z innym nazistowskim symbolem. Ernesto Che Guevara był zwyrodniałym komunistycznym bandytą.

Według autorów "Czarnej księgi komunizmu" latynoamerykański rewolucjonista uwielbiał zachwalać "skuteczną nienawiść, która czyni z człowieka efektywną, działającą szybko, selektywnie i bezwzględnie maszynę do zabijania". W trakcie kryzysu kubańskiego w wywiadzie dla amerykańskich mediów powiedział wprost, że byłby gotów sprowokować światowy konflikt nuklearny dla zniszczenia kapitalizmu.

Estetyka czy polityka

Dlatego uważam, że jeśli zakazujemy noszenia nazistowskich mundurów - nie dlatego, że są brzydkie, bo są akurat całkiem ładne, tylko dlatego, że symbolizują radykalne zło Zagłady i totalnej wojny - to tak samo musimy potraktować koszulki z sierpem, młotem i czerwoną gwiazdą (a nawet z romantycznym Che).

Symbolizują takie samo zło: gułagu, masowych mordów, represji i wyniszczania kultury. Te oba przejawy zła maja wspólny mianownik, jakim jest totalitaryzm. Tak samo, jak moja hipotetyczna restauracja powinna być rozjechana przez buldożery, tak samo wszystkie bary U Wołodii powinien spotkać ten sam los. Chyba że pozwalamy na obecność symboli komunistycznych i proporcjonalnie nazistowskich, pozostawiając kwestię osądu indywidualnej ocenie każdego człowieka.

Może sobie nie zdajemy z tego sprawy, ale nasza współczesna kultura jest przepełniona zakamuflowanymi elementami symboliki nazistowskiej. Tylko na skutek tego, że przekaz wprost jest zakazany prawem, zostało to wypchnięte z głównych kanałów komunikacyjnych. Sfery, w których ta zakamuflowana estetyka nazizmu nadal jest aktywna, to przede wszystkim sport i moda.

Zachęcam do wnikliwej analizy fotografii niemieckich z okresu przedwojennego, prezentujących ówczesny sport, zwłaszcza ten związany z igrzyskami w Berlinie 1936 roku. Wpływ nazistowskiej artystki Leni Riefenstahl na współczesną estetykę sportową jest porażający. Ale to niewyczerpany temat, którego teraz z oczywistych względów nie sposób tutaj poruszyć, choćby tylko pobieżnie.
Sądy polityczne można sprowadzić do sądów estetycznych i pogląd ten da się wywieść choćby z myśli wielkiego filozofa Immanuela Kanta. Polityka jest w pewnym sensie estetyką.

Dlatego trzeba uważać na symbole. W nich zawarta jest magia przemożnego wypływu, jaki politycy wywierają na ludzi. Od noszenia koszulki z wizerunkiem sierpa i młota do zbrodniczych trybunałów rewolucyjnych jest, co prawda, droga bardzo, bardzo długa, ale za to stosunkowo prosta. Rzecz w tym, że wielu cały czas skrycie marzy o nadzwyczajnych metodach wprowadzenia sprawiedliwości społecznej. Podobnie od fotografii nazistowskich herosów, prezentujących gatunek Übermensch (nadczłowieka), do wspaniałej wizji człowieka przyszłości, którego to projektu zalążki przygotowuje nam nasza obecna władza, jest droga tak samo jeszcze długa, ale za to zarysowana bardzo wyraźnie.

My nią cały czas konsekwentnie idziemy. Nie chodzi więc wcale o te tandetne nadruki na odzieży, ale o treści, jakie się za tym kryją i atakują naszą świadomość podprogowymi kanałami komunikacji.

Co czytają polscy sędziowie

Jak jednak w tej sytuacji ocenić wyrok białostockiego sądu apelacyjnego, który zapadł w ostatni wtorek w sprawie grupy nastoletnich oprychów-neonazistów? Zostali oskarżeni o propagowanie faszyzmu i wandalizm. Trzem z nich sąd apelacyjny złagodził wyroki, jednego uniewinniono. W uzasadnieniu sędzia powiedział, że za poglądy nie ma odpowiedzialności karnej.

Uznano więc, iż kara bezwzględna, jaką orzekł sąd pierwszej instancji, oskarżonym się nie należy. Wcześniej, jak wykazało śledztwo, członkowie zorganizowanej neonazistowskiej bandy malowali napisy i symbole faszystowskie: szpecili nimi białostockie kamienice i pomniki na żydowskim cmentarzu. Przygotowali nawet specjalny baner z wymalowanymi nań swastykami, który zamierzali rozwiesić na ulicy.

W naszej kulturze prawnej nie ma zwyczaju krytykowania wyroków sądowych. Ale jak zachować spokój, jeśli sędzia orzekający w tym procesie na dodatek pouczył jeszcze obecnych dziennikarzy, że nie powinni nagłaśniać tego typu spraw, gdyż daje to odwrotny skutek? Po pierwsze, odmiennie niż sąd rozumiem znaczenie art. 13. Konstytucji RP oraz art. 256. kodeksu karnego. Po drugie, władza sądownicza nie sięga aż tak daleko, żeby mogła zamykać usta dziennikarzom. Po trzecie, nasuwa się pytanie o stan świadomości naszych sędziów.

Kto ich kształcił? Jakie książki czytali? Gdzie uczyli się historii? Kto ich wychowywał?! Jest to dla mnie rzecz niepojęta. Gwałt na logice, którą zadał sędzia białostockiego sądu, polega na tym, że uznano, iż malowanie swastyk, wyprodukowanie faszystowskiej reklamy zawierającej symbole hitlerowskie oraz niszczenie żydowskich miejsc pochówku jest jedynie głoszeniem poglądów, których nie można karać w mocy prawa. Między posiadaniem poglądów a ich czynnym głoszeniem i czynami zeń wynikającymi jest przecież duża różnica. Jeśli sędziowie jej nie widzą, to biada temu krajowi.

Dla mnie osobiście wtorkowy wyrok jest nie tylko dowodem totalnego upadku świadomości historycznej oraz świadectwem dekadencji moralnej, ale także głośnym przyzwoleniem na jawne i publiczne propagowanie ideologii nazistowskiej. To się faktycznie stało: sąd uznał prawo do publicznego kultywowania nazizmu, bo to tylko kwestia poglądów i wolności ich wyrażania. Jeśli wykazujemy taką pobłażliwość wobec zalążków bandytyzmu inspirowanego zbrodniczą i ludobójczą ideologią, to jak możemy w ogóle wymagać od ludzi prawości, uczciwości i poszanowania prawa?

Białostocki sędzia prawdopodobnie nie ma świadomości, że stanął w długim szeregu ludzi, którzy od zakończenia wojny przyczynili się do wyparcia ze zbiorowej świadomości Europejczyków poczucia, że nazizm był i jest złem radykalnym. O tej radykalnej degeneracji intelektualnych elit pisał zaraz po wojnie Karl Jaspers w "Kwestii winy niemieckiej". Polecam białostockim sędziom tę lekturę. W procesie edukacji prawniczej ich niemieckich kolegów jest to pozycja obowiązkowa.

W kontekście białostockiego wyroku wpuszczamy do przestrzeni publicznej demona nazizmu (bo ten komunistyczny od dawna panoszy się w najlepsze) i robimy to w imię pozornej wolności słowa. Jak w tej sytuacji przekonać ludzi, że komunistyczne symbole są złe, jeśli zezwalamy na publiczne głoszenie i propagowanie nazizmu, i to wcale nie w formie przekazu, tylko bandyckich wybryków? Kazus Iwińskiego jest wobec powyższego tylko znamieniem czasu - oto powojenna tradycja napiętnowania zbrodniczych systemów dobiega końca, a nazizm i komunizm wcale się nie skończyły. Tkwią nadal w świadomości części Europejczyków, którzy niczego nie zrozumieli.

Jak potem mogę odeprzeć zarzut moich francuskich znajomych, którzy uważają, że cała Polska jest skażona faszyzmem i antysemityzmem? Czy stereotypowy pogląd, że pozostająca pod wspływem Wschodu starsza część białostockiego społeczeństwa jest przesiąknięta sentymentem do komunizmu oraz że nasza młodzież to w dosyć dużej części rasiści i neonaziści, jest chociaż po części uzasadniony? W końcu nie od wczoraj takie opinie krążą po Polsce na nasz temat. Warto zadać sobie to pytanie i nie spieszyć się z odpowiedzią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny