Wystąpienie Eryka Brodnickiego obiegło już wszystkie portale internetowe. Kandydat na radomskiego rajcę z 3 miejsca w jednym z radomskich okręgów wyborczych stoi przed bramą Uniwersytetu Warszawskiego i instruuje osobę przygotowującą spot: "k..a jestem wykwalifikowanym człowiekiem. Czaisz bazę ? University warszawski. Elita spod Gołębnika. Nie ma drugiego takiego jak ja na University of Warsaw. No nie ? K....a". W innym miejscu mówi: "Ja mówię za wolno, bo ja tego Suskiego słucham idioty".
Eryk Brodnicki najpierw tłumaczył się w internecie, że nie chodziło mu o "powszechnie szanowanego posła Marka Suskiego", ale jego kolegę ze studiów Bartosza Jana Suskiego. Takie oświadczenie wywołało wesołość wśród internautów. "Ma zadatki na polityka. Złapano go za rękę, a on mówi, że to nie jego ręka" - napisał jeden z internatów. Potem Brodnicki przeprosił i poinformował, że rezygnuje z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości. Zapowiedział, że wystąpi na drogę sądową przeciwko osobie, która ujawniła filmik.
- Mam pełne prawo do tego filmu. Miałem produkować spoty dla Prawa i Sprawiedliwości, nie podpisano ze mną umowy i nie zapłacono pieniędzy, choć wykorzystano moje zdjęcia i grafiki - mówi Adam Hildebrandt, który nakręcił zdjęcia i ujawnił film w Internecie. Dodał, że Eryk Brodnicki, na rzecz którego pracował przy produkcji spotu pytany o pieniądze odparł: "Niestety skończyły się limity wyborcze".
- Eryk Brodnicki nie jest już członkiem partii. Skreślić kandydata z listy wyborczej można tylko w dwóch przypadkach - śmierci, albo rezygnacji, ale żaden z tych dwóch przypadków nie nastąpił - mówi Jakub Kowalski, szef sztabu wyborczego radomskiego Prawa i Sprawiedliwości. Dodaje, że sam nie wie, w jaki sposób można uniknąć wpadek z weryfikacją potencjalnych kandydatów. - Czy mamy robić wszystkim jakieś testy osobowości ? - pyta Kowalski.
- Takiego wystąpienia nic nie usprawiedliwia, nawet wiek kandydata. Z drugiej strony trzeba zauważyć jedną rzecz. Demoralizacja idzie z góry. Jeśli minister spraw zagranicznych klnie jak szewc w nagranych rozmowach, a potem zostaje jeszcze Marszałkiem Sejmu to czemu dziwimy się, że młodzi używają takiego języka - mówi poseł Marek Suski, lider lokalnego Prawa i Sprawiedliwości. Dodaje, że sam zna niewielu ludzi, z ust których nigdy nie usłyszał przekleństwa. Uważa, że upublicznienie filmiku było złamaniem norm obyczajowych, a może też prawnych. - Takie nieautoryzowane ujęcia można publikować, gdy wymaga tego ważny interes publiczny. Tutaj nie ma takiego przypadku - mówi Marek Suski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?