Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ernst-Bruno Motzko, śląski Schindler

Marcin Zasada
Max i Hilde Dreyfussowie - uratowani przez Ernsta-Bruno Motzkę
Max i Hilde Dreyfussowie - uratowani przez Ernsta-Bruno Motzkę archiwum
Gdy w ruch wprawiona została machina zagłady Żydów, Motzko obiecał przyjacielowi z Bytomia, że zaopiekuje się jego matką i siostrą. Musiał wydostać je z getta

Motzko urodził się w Katowicach w 1899 roku, w wielodzietnej rodzinie.

Przyjacielem z Bytomia, czy raczej Beuthen, był doktor Martin Dzialoszynski. Dzialoszynski kiedyś pomógł Ernstowi - gdy ten był poważnie ranny w głowę, jak podaje jedno ze źródeł, które odnaleźliśmy - była to rana odniesiona na froncie. Możemy domniemywać, czy chodziło o I wojnę, czy... powstania śląskie. W rejestrze powstańców można trafić na osoby o nazwisku Moćko, w tym jedną z Katowic. Czy to krewny Ernsta? Bo on raczej w tym czasie przywdziewał mundur wojska niemieckiego.

Wracając do przyjaźni z Dzialoszynskim - w 1938 roku został on wysłany do obozu w Buchenwald. Zdołał się z niego wydostać, wrócił do Bytomia i jeszcze przed wybuchem wojny, razem z żoną i dziećmi uciekł do Boliwii. Na Śląsku zostawił starszą matkę i siostrę o imieniu Hildegard. Motzko obiecał, że zajmie się nimi, bez względu na wszystko.

Niedługo po tym, jak do Katowic wkroczyła III Rzesza, Motzko został wcielony do Luftschutz-polizei, niemieckiej policji przeciwlotniczej, której zadaniem było zabezpieczanie miast podczas bombardowań. Służba ta była częścią niesławnej Ordnungs-polizei i podlegała SS. Funkcjonariusze Ordnungspolizei tylko do końca 1939 roku zamordowali 45 tys. polskich cywili, w tym ok. 7 tys. Żydów. Pośrednio w tak paskudnym towarzystwie, znalazł się jeden sprawiedliwy.

Motzko nie zapomniał o obietnicy i przez dwa lata przynosił jedzenie i lekarstwa matce i siostrze Dzialoszynskiego, choć wiązało się to z niebezpieczeństwem wchodzenia na teren getta w Sosnowcu. Potem było jak w filmie. W 1942 r. rozpoczęła się likwidacja getta. W sierpniu panie Dzialo-szynskie zostały wyznaczone do kolejnego transportu do Auschwitz. Motzko wyprowadził je z konduktu prowadzonego do pociągu śmierci. Z właścicielem pobliskiej restauracji ustalił, że ukryje je na zapleczu. Wcześniej przed wywozem do obozu ostrzegł rodzinę doktora Maximiliana Dreyfussa i z getta ewakuował go razem z siostrą Hilde i matką.
Dając schronienie Żydom, Motzko mógł podzielić ich los. Wystarczył jeden fałszywy ruch lub donos któregoś z "życzliwych" sąsiadów lub współpracowników. Ale Ernst nie obawiał się podejmować jeszcze większego ryzyka. Pewnego dnia, gdy matka Dreyfussa wymagała natychmiastowej hospitalizacji, Motzko przewiózł ją do lecznicy, która mieściła się tuż obok posterunku Gestapo. Codziennie, przez kolejne 22 miesiące, odwiedzał ją, przynosząc prowiant i medykamenty.

Przy innej okazji, Hilde Dreyfuss dostała zapalenia wyrostka robaczkowego. W swoim mieszkaniu Motzko zaaranżował salę operacyjną, dostarczając do niej sprzęt i środki medyczne. Gdy w 1945 roku hitlerowcy opuścili Katowice, Motzko po raz pierwszy mógł wyjść na ulicę razem ze swoimi współlokatorami.

Co działo się z bohaterskim katowiczaninem po wojnie? Jak ustaliliśmy, prawdopodobnie wyjechał do Bremy, a później osiadł w Essen. Ślad po nim urwał się na prawie dwie dekady.

Mniej więcej do połowy lat 60. Ernst tracił wiarę, że dobro, które okazał bliźnim, zdąży jeszcze do niego wrócić. Motzko żył za 4 funty tygodniowo, zapomniany i niedoceniony. Aż zdarzył się cud. Do redakcji holenderskiej audycji radiowej "Von Haart" ("Z serca") zgłosił się człowiek, który przypomniał o odważnym policjancie z Katowic, dzięki któremu wojenny koszmar przeżyło kilkoro Żydów. Program opisał jego losy, akcentując, że dawny bohater żyje dziś na skraju ubóstwa. Na apel o pomoc dla niego odpowiedzieli słuchacze z całego świata. Zebrano 6 tys. funtów, jakaś dziewczynka przysłała nawet swoją skarbonkę, ktoś zaproponował, że sfinansuje Ernstowi sanatorium.
Nie wiadomo, kim dokładnie był informator, który zgłosił się do radia. Może był nim wspomniany wcześniej dziennikarz (był Niemcem, czemu więc zawędrowałby aż do Holandii?), a może jedna z uratowanych przez Motzkę osób, może ich krewny?

Nazwisko rodziny Dreyfussów, która znalazła u niego schronienie, jest spotykane również w Holandii. Tak czy inaczej, audycja nie tylko zapewniła Motzce pomoc finansową, uruchomiła również kampanię, która w 1969 roku doprowadziła do wpisania katowiczanina na listę Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Znaleźliśmy kilkanaście europejskich gazet, które w drugiej połowie lat 60. napisały o bohaterze ze Śląska, dziwiąc się, że nikt nigdy nie okazał uznania za to, czego dokonał. Dziennik "Aufbau" porównał go nawet do Oskara Schindlera.

Ernst-Bruno Motzko zmarł w Essen w 1972 roku.

Marcin Zasada
DZIENNIK ZACHODNI

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ernst-Bruno Motzko, śląski Schindler - Nasza Historia

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny