Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emilia Radkiewicz uwiebia Chiny. Odwiedziła ją Rozalia Mancewicz, Miss Polonia 2010

Julita Januszkiewicz [email protected] tel. 85 748 95 18
– W Guilin, płynąć bambusową tratwą wśród gór po rzece Li to wielka frajda – mówi Emilia Radkiewicz (z prawej). Towarzyszy jej przyjaciółka Rozalia Mancewicz.
– W Guilin, płynąć bambusową tratwą wśród gór po rzece Li to wielka frajda – mówi Emilia Radkiewicz (z prawej). Towarzyszy jej przyjaciółka Rozalia Mancewicz. Archiwum prywatne
Chiny to taka przygoda, na którą nigdy nie jest szkoda życia - żartuje Emilia Radkiewicz, młoda ekonomistka z Białegostoku. Rozalia Mancewicz, Miss Polonia 2010, to jej przyjaciółka, którą zaprosiła do Chin.

Emilia Radkiewicz w Chinach jest już po raz drugi. Trafiła tam dzięki studenckiej organizacji AIESEC. Teraz mieszka w Szanghaju, i świetnie sobie tam radzi. Bez problemu dogaduje się z Chińczykami. Pracuje, a w wolnych chwilach podróżuje. Jak mówi, już jako dziecko marzyła o poznawaniu dalekich, egzotycznych krajów. Los poszczęścił się, gdy rozpoczęła studia ekonomiczne na Uniwersytecie w Białymstoku.

Z Niemiec do Chin

Wtedy właśnie zaczęła działać w międzynarodowej organizacji AIESEC, która organizowała zagraniczne praktyki: menedżerskie, techniczne, edukacyjne i rozwojowe. Ona chciała jechać do Chin. Studiowała ekonomię, więc wiedziała, że to szybko rozwijający się kraj.

Tymczasem na czwartym roku nauki wyjechała do Niemiec w ramach programu studenckiego Erasmus.

- I tak naprawdę, to tam postanowiłam, że zrobię wszystko, by pojechać do Chin na praktyki. Los mi sprzyjał, uniwersytet w Niemczech akurat stworzył fakultatywny kierunek pod nazwą: ekonomia Chin. Oczywiście, że na niego się zapisałam i wtedy na dobre nakręciłam się na ten kraj - opowiada Emilia.

W znalezieniu odpowiedniej praktyki pomogli jej znajomi z AIESEC. No i zaczęły się przygotowania. Trzeba było wziąć wszystko pod uwagę. W internecie czytała różne porady i wrażenia ludzi, którzy mieli za sobą tak daleką podróż. Były obawy. To oczywiste, miała przecież lecieć na drugi koniec świata. Ale była bardzo podekscytowana. Cieszyła się, że spełniła swoje największe marzenie.

Do Pekinu Emilka przyleciała 21 września 2010 roku. Wrażenia na miejscu były niesamowite.

- Gdy postawiłam nogę na chińskiej ziemi doznałam wielkiego szoku. Wszystko było takie wielkie i nowoczesne - opowiada. - Wokół słyszałam różne języki. Nawet spaliny jakoś inaczej pachniały niż w Polsce.

Z lotniska odebrali ją znajomi z AIESEC. Jej wielka podróż właśnie się zaczynała.

Jedyna biała na prowincji

W Pekinie spędziła kilka dni. Zwiedzała miasto, ale też i chodziła na specjalny kurs, przygotowujący do nauczania języka angielskiego. Z tą profesją bowiem wiązała swoje szanse na pracę.

Po ukończeniu kursu została wysłana do prowincji Jiangxi w środkowych Chinach. Zamieszkała w Shahe. Tam przez trzy miesiące prowadziła po angielsku zajęcia w liceum. Swoim uczniom opowiadała o Europie i Polsce.

- Chińska młodzież z prowincji jest bardzo wstydliwa, często zamknięta w sobie. Zajęcia ze mną były dla nich wyjątkowe. Jako Europejka byłam dla nich oknem na świat - określa.

Ze względu na bezpieczeństwo mieszkała w campusie. Była przecież jedyną białą w mieście. Ale nauczyciele i ich rodziny starali się zapewnić polskiej studentce wiele atrakcji. Czasami zapraszali ją do restauracji na kolację przy dużym, okrągłym stole, albo na przykład na masaże.

Szybko zauważyła, że Chińczycy są bardzo sympatyczni, życzliwi i gościnni. W ich towarzystwie czuła się swobodnie.

- Oni są na ogół uśmiechnięci, ale i lubią pikantnie kogoś obmówić. Teraz im to się nie zdarza, bo wiedzą, że znam chiński. Ale czasami improwizuję, by poznać ich prawdziwe intencje - uśmiecha się.

Emilia przyznaje, że na początku trudno jej było opanować ten skomplikowany język. Sen z powiek spędzały intonacje. Chińczycy mają cztery tony i wystarczy jedną sylabę wypowiedzieć inaczej, by usłyszeć zupełnie coś innego. Potem nauka szła jej lepiej.

- Nie mam już problemów z rozumieniem Chińczyków i czytaniem podstawowych znaczków. Znam ich około 800 - chwali się. - To sukces, Chińczyk zna przeciętnie 2500 - 3000 znaczków.

Po półrocznym pobycie wróciła do kraju. Musiała zdać końcowe egzaminy i obronić pracę magisterską. Cały czas jednak tęskniła za Chinami. Po skończeniu więc znów wylądowała w Pekinie. Wielkomiejski zgiełk i klimat nie odpowiadały jej, więc zdecydowała się wyjechać w poznane już strony.

Pojechała do miasta Jiujiang. By zarobić na utrzymanie, uczyła angielskiego, a w wolnych chwilach doskonaliła swój chiński.

- Poza Pekinem i Szanghajem ciężko się dogadać po angielsku. Trzeba drukować adresy po chińsku lub brać wizytówki - opisuje nam w mailu.

W mniejszych miastach typu Jiujiang trudno też natrafić na zachodnią restaurację czy zagraniczne produkty w supermarketach. A spotkanie innego obcokrajowca jest jak cud. Na szczęście nie była tu jedyną Europejką, bo wkrótce dołączył do niej Paweł, przyjaciel z Białegostoku. Razem było im o wiele raźniej.

W Szanghaju jak w Europie

Pod koniec czerwca ubiegłego roku, Emilia postanowiła przeprowadzić się do Szanghaju. To miasto zrobiło na niej niesamowite wrażenie. Jest niewyobrażalnie duże i bogate.

- Tutaj życie jest o wiele bardziej dostosowane do obcokrajowców. Jest tu mnóstwo zagranicznych restauracji, barów, klubów. Można też zobaczyć ogromne hotele, biurowce i samochody zachodnich marek. Czasem wydaje mi się, że nie jestem w Chinach. Czas tutaj pędzi jak szalony - ocenia białostoczanka.

W tym wielkim, egzotycznym świecie Emilia radzi sobie jednak doskonale. Jak podkreśla, jest niezależna. W Szanghaju wynajmuje mieszkanie z przepięknym widokiem na cały Pudong (to tak jak Manhattan w Nowym Jorku) oraz ulicę Nanjing (najsławniejsza w całych Chinach).

- Mieszkam z trzema kolegami, z Francji, Niemiec i USA. Świetnie się dogadujemy. Każdy z nas pracuje, więc możemy pozwolić sobie na wynajęcie gosposi, która cztery razy w tygodniu sprząta nam mieszkanie.

Psie mięso palce lizać

Chińskie mieszkania są duże i niezagracone. Na podłogach nie leżą dywany. Na środku salonu, na ścianie zwykle wisi telewizor. Kuchnie nie są połączone z salonami, bo Chińczycy lubią pichcić, smażyć.

- Zaobserwowałam, że nie przywiązują oni wagi do sprzątania, a już na pewno nie do ścierania kurzu. Za to mają nawyk i z nowo zakupionych pralek, lodówek, czy z tapicerki w samochodach nie ściągają folii, nawet przez kilka lat. Żeby się nie zniszczyły - opisuje Emilia.

Natomiast jedzenie chińskie chwali. W Szanghaju, jak w większości azjatyckich miast, nie brakuje przyulicznych straganów z wyborem najróżniejszych produktów. Można tanio i smacznie zjeść. Emilia miała okazję oczywiście spróbować lokalnych specjałów. Do gustu przypadły jej tofu w różnej postaci oraz ryby i owoce morza. Rzadziej zamawia potrawy mięsne, bo smakują one o wiele gorzej niż w Polsce, i są podawane z kośćmi.

Z ekstremalnych potraw, na sławnej ulicy Wangfujing w Pekinie jadła smażone pająki, skorpiony, węże, dania z rekinów, wiewiórek a nawet stonogi. Raz pewien Chińczyk zaprosił ją do drogiej i znanej restauracji. Było to w Jiujiang. Danie jej smakowało, ale jakież jej było zdziwienie, gdy dowiedziała się, że była to potrawa z psiego mięsa. Dziwnym przeżyciem było też skosztowanie pijanych krewetek. Świeże wrzuca się do wywaru z alkoholem i ma się tylko trzy minuty zanim umrą, aby je zjeść.

Z powodu nieznajomości miejscowych zwyczajów, bywa, że wynikają śmieszne sytuacje. Na jednej z kolacji Emilia wybrała do picia białe wino.

- Gdy wzniesiono nim słynny toast Ganbei, co po chińsku oznacza do dna, szybko zrozumiałam, dlaczego wszyscy patrzą na moją reakcję. Trunek ma 53 procent alkoholu.
Dwa miesiące temu Emilia musiała podjąć trudną decyzję. Babcia poprosiła ją, by wróciła do domu. - Nie mogę odmówić - pisze nam w mailu - ale do Chin znów pojadę.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny