Mirosław B. ma 72 lat, jest emerytem i mieszka w podwąsewskiej wsi. Przez całe dorosłe życie miał skłonności do alkoholu. W ostatnich miesiącach nie pije, bo bierze tabletki na uspokojenie i lekarka powiedziała, że nie wolno mu nawet myśleć o alkoholu.
Powodem depresji starszego pana są trzy kredyty, które ma do spłacenia. W sumie jest to około 15 tys. zł.
- On podpisywał umowy, ale pieniądze brała ta kobieta - twierdzi żona Mirosława B., która poprosiła nas o pomoc.
Ta kobieta to Bożena R. - wdowa tuż przed emeryturą, która mieszka w niedalekiej wsi. Kiedy Mirosław B. pił, to nie bacząc na sporą odległość, szedł do tamtej wsi i - jak mówi żona - przesiadywał także w domu Bożeny R.
- Ona ma synów, więc pili razem - wyjaśnia żona. - Gdy tak pili, przychodziły im do głowy różne pomysły. No i wzięła na niego trzy kredyty.
- Tak było - potwierdza Mirosław B. - Mówiła, że mam być żyrantem. Zawieźli mnie do banku w Ostrowi, kazali podpisać jakieś papiery, ale pieniądze ona wzięła. Ja myślałem, że kredyt jest na nią.
Z Bożeną R. rozmawiamy przed jej niewielkim, drewnianym domem.
- Ja miałam zabierać mu te kredyty? - kobieta sprawia wrażenie zdziwionej. - Przecież to dorosły człowiek. On u mnie w domu mało bywał, przeważnie przesiadywał w sklepie mojego syna w sąsiedniej wsi. Sklepu już dawno nie ma, bo był niedochodowy. Ja pomagałam synowi w handlowaniu. Kiedyś B. pojechał z nami do Ostrowi, ale to on prosił, żeby go tam przy okazji zawieźć. Wysadziliśmy go pod jednym z banków, ale nawet z nim nie wchodziliśmy do środka. Pieniądze wziął on, mówił, że chce dzieciom pomóc czy coś takiego. Jakiś czas później znów zachciał, żeby go podwieźć do miasta. Wtedy brał pożyczkę w Żaglu. Pamiętam, że po tych pożyczkach zwrócił synowi dług w sklepie. Przez dłuższy czas brał alkohol bez pieniędzy, uzbierało się chyba z 600 zł. Co on zrobił z resztą pieniędzy, nie mam pojęcia. Pewnie przepił, a część mogli mu ukraść.
Mirosław B. jest załamany tą sprawą, odzywa się rzadko. Dlatego sprawę w swoje ręce wzięła żona.
- Rozmawiałam o tym z prawnikiem i powiedział, że sprawa jest trudna, bo jednak mąż podpisywał te umowy - mówi. - Radziłam się także policjanta. Ten stwierdził, że sprawa nadaje się do prokuratora. I pewnie to zrobię, bo mężowi życia zabraknie, żeby pospłacać te kredyty. Obawiam się, że w przyszłości będą mieli z tym kłopot także nasze dzieci, na których przejdą długi ojca.
Więcej o tym przeczytasz w najnowszym papierowym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?