Urzędnicy robią ze starszych osób durniów - nie przebiera w słowach Michalina Łuniewska.
W podobnej sytuacji jest chociażby Genowefa Twarowska i tysiące innych białostockich seniorów. Bo pięć złotych mniej mają płacić samotnie mieszkający emeryci i renciści. - No właśnie: mają - mówi Michalina Łuniewska.
Już w sierpniu złożyła w urzędzie miejskim wniosek o mniejszą opłatę. Teraz dostała pismo ze spółki Lech, odpowiedzialnej za gospodarkę odpadami w Białymstoku, że musi w spółdzielni mieszkaniowej prosić o zniżkę. W spółdzielni powiedziano jej - a jakże - żeby złożyła wniosek w spółce Lech. Zniżek, które obowiązują od lipca, nie sposób się doprosić, bo trwa wojna między Lechem a kilkoma spółdzielniami.
Rościsław Borowski, zastępca prezesa Rodziny Kolejowej twierdzi, że nie zamierza wyręczać Lecha w jego obowiązkach. - Nie możemy występować w imieniu mieszkańców. My tylko zarządzamy nieruchomościami. Jesteśmy ich współwłaścicielem, a nie właścicielem - mówi.
- Musielibyśmy zatrudnić pracownika, który sprawdzałby czy wnioski składane przez mieszkańców są kompletne - argumentuje Wojciech Gryckiewicz, prezes SM Elemencik. - W razie wystąpienia jakichś braków, Lech przesłałby do nas prośbę o uzupełnienie. Musielibyśmy wysłać pismo do mieszkańca, później on do nas, a my znów do Lecha - puentuje prezes.
Adam Kamiński, wiceprezes spółki Lech ma tylko jedną odpowiedź: - Zgodnie z ustawą śmieciową, to spółdzielnie są zobowiązane do składania tych wniosków.
Tyle tylko, że na początku śmieciowej rewolucji - w lipcu i sierpniu - mieszkańcy przynosili wnioski o zniżki bezpośrednio do magistratu. Dopiero na początku września spółka Lech dogadała się z władzami miasta, że to właśnie ona będzie się zajmowała wnioskami.
- Wcześniej mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie - twierdzi Adam Kamiński. A kiedy jego spółka się tym zajęła, zaczęła odsyłać wnioski złożone przez mieszkańców w magistracie z prośbą, by zgłaszali się do spółdzielni. Odesłano w ten sposób ponad dwa tysiące osób. Najwięcej, bo aż 496 z BSM.
- Obowiązek udzielenia zniżki leży po stronie miasta. To jeden wielki bałagan. Po co było zatrudniać w spółce Lech tyle ludzi, jeśli nie umieją oni interpretować przepisów? - mówi Stanisław Hołubowski, prezes BSM.
Adam Kamiński twierdzi, że z większością spółdzielni nie ma kłopotów. - Wniosków nie chcą przekazywać tylko: Rodzina Kolejowa, Elemencik i BSM. Zamierzamy spotkać się z ich prezesami i zaproponować kompromis - twierdzi.
Zanim nastąpi porozumienie, mieszkańcy tych osiedli są pozostawieni sami sobie. Inaczej jest na Słonecznym Stoku. - Dbając o dobro naszych mieszkańców zdecydowaliśmy się wziąć na siebie zebranie wniosków i ich weryfikację. Chociaż jasne jest, że powinien to robić Lech - mówi Jerzy Cywoniuk, prezes spółdzielni Słoneczny Stok.
Jedyne pocieszenie dla mieszkańców innych osiedli jest takie, że pieniądze nie przepadną. Jeśli ktoś złożył wniosek np. w lipcu, to dostanie wyrównanie za kilka miesięcy. Jeśli wreszcie zniżki będą.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?