Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elżbieta Powichrowska: Dopalacze to niszczenie zdrowia, życia, marzeń i siebie

Aneta Boruch [email protected]
Wojciech Wojtkielewicz
Od 2010 roku problem dopalaczy wzrósł w Białymstoku prawie dwukrotnie - mówi Elżbieta Powichrowska, dyrektor Ośrodka Etap, prowadzonego przez Stowarzyszenie Pomocy Rodzinie "Droga".

Problem dotyka wszystkich

Problem dotyka wszystkich

Eksperci obserwują, że młody człowiek nie sięga po używki samodzielnie - w 99 proc. przypadków odbywa się to w grupie.

Problem dotyka po równo wszystkie środowiska. Młodzi ludzie trafiający na terapię do Ośrodka Etap, w 70 proc. pochodzą z tzw. dobrych domów, gdzie są pełne rodziny, dobrze wykształceni rodzice, niczego nie brakuje pod względem materialnym. Najczęściej jest to młodzież z gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, bo w tym wieku się eksperymentuje z różnymi rzeczami.

Poradnia Etap jest jedną z dwóch placówek w Białymstoku (oprócz Monaru), która pomaga w wyjściu z tego problemu. Można tu skorzystać z porady telefonicznej, konsultacji, umówić się na diagnozę: i rodzic, i dziecko. Specjaliści oferują wsparcie w uzależnieniu od narkotyków, alkoholu, hazardu, komputera, internetu. Można podjąć terapię indywidualną, grupową, rodzinną, są warsztaty dla rodziców, osób eksperymentujących i uzależnionych.

Kurier Poranny: Już 51 przypadków zatruć dopalaczami stwierdzono w tym roku w Podlaskiem. Co ludzi do tego ciągnie? **

Elżbieta Powichrowska, dyrektor Ośrodka Etap: Dopalacze to są narkotyki nowej generacji. Słowo jest niefortunne, bo niektórzy myślą, że to coś, co się dorzuca. A dopalacz to narkotyk bardzo niebezpieczny, ponieważ nie wiemy jak działa, nie można zrobić testów, gdyż nie istnieją i nie wiemy jak zadziała na organizm.

Jakie skutki powoduje zażycie dopalaczy?**
Bardzo szerokie. Po pierwsze oczywiście zdrowotne. U młodzieży zaczynają się wagary, gorsze oceny. Często takie osoby w późniejszym etapie wypadają ze szkoły, mają konflikty z prawem, bo zostają przyłapani na posiadaniu narkotyku. Bardzo często jest tak, że te osoby po jakimś czasie mają skutki psychiczne: lęki, paranoje, urojenia. Często prowadzi to do choroby psychicznej. Ci, którzy eksperymentują z dopalaczami czy innymi środkami bardzo często sięgają później po silniejsze narkotyki, bo wzrasta tolerancja organizmu i następuje uzależnienie.
Dopalacze to zjazd po równi pochyłej, niszczenie sobie zdrowia, życia, swoich marzeń, celów, siebie samego.
Skąd u młodych taka chęć do odlatywania?**
Zazwyczaj inicjacja każdego narkotyku, także dopalaczy, następuje w grupie. Ktoś częstuje i zachęca. Dlaczego młodzież nie odmawia? Po pierwsze są ciekawi, ale boja się też odrzucenia przez grupę. To często wynika z niskiego poczucia własnej wartości. Wiek dorastania jest trudnym czasem, w którym poszukuje się własnej tożsamości, odpowiedzi na to, kim ja jestem, w czym jestem dobry, czy w ogóle jestem wartościowym człowiekiem. Bardzo często młodzi ludzie szukają też akceptacji, poczucia, że są fajni, wartościowi, że ktoś widzi w nich coś, co jest piękne i dobre. Jeżeli tego nie dostają, to rówieśnicy bardzo szybko znajdą odpowiedź: chodź z nami, zobacz, to jest fajne. I on bierze dlatego, żeby być w grupie. A to fajnie to nie jest narkotyk, ale grupa, która akceptuje.
Mało tego. Niektórzy z naszych pacjentów mówią, że jak sięgnął po jakąś substancję (alkohol, narkotyk), to pojawił się sens i cel w ich życiu. To nie używka nadaje ten sens, ale jest ona biletem wstępu do grupy, która daje poczucie sensu, bycia ważnym, wartościowym i istnienia w jakiejś wspólnocie.
Czy po dopalacze sięgają osoby już uzależnione od jakichś substancji, czy to dla nich coś nowego?**
Najczęściej nie są uzależnione. Chociaż badania pokazują, że chociaż raz po alkohol sięgnęło 89 proc białostockich gimnazjalistów. Co trzeci sięgnął po jakikolwiek narkotyk, szczególnie marihuanę.
Problem był, jest i będzie, teraz tylko doszły inne środki. Rodzice muszą być uwrażliwieni na to, że dopalacz może pojawić się i u nich w domu. Może to spotkać i dobrego ucznia, bardzo zdolne dziecko, które nie sprawia żadnych problemów wychowawczych. Nie można mówić, że skoro moje dziecko jest grzeczne, dobrze się uczy, chodzi do kościoła, to na pewno tego nie zrobi. W dzisiejszych czasach nie można tak myśleć.
Co rodzice mogą zrobić, żeby zapobiec takim problemom?
Najważniejszy jest dobry kontakt z dzieckiem. Rodzice często nie potrafią słuchać, mają problem z tym, by przyjąć do wiadomości odmienne zdanie syna czy córki. Rodzice nie tylko powinni mówić do dziecka, ale też słuchać, co ono ma do powiedzenia o swoich sukcesach, porażkach, jak również co czuje i myśli. Chodzi o to, żeby zainteresować się nim, jego światem, jego przeżyciami.
Utrata więzi z dzieckiem spowoduje, że będzie ono chciało nawiązać więzi z kimś innym, np. z rówieśnikiem, który pokaże mu inne opcje. Ale jeżeli będzie miał akceptację rodzica, to przyjdzie i będzie z nim rozmawiał, że kolega mu coś proponował.
Kolejny błąd, który często popełniamy jako rodzice jest taki, że często mówimy: jesteś leń, kłamca, nieodpowiedzialny. Etykietkujemy i to dla dziecka jest straszne. Powinniśmy mówić: zachowałeś się źle, nie jesteś głupi, ale głupio postąpiłeś. Dlaczego to takie ważne? Dlatego, że taka etykietka zostaje w młodym człowieku i to kieruje jego życiem. Przez to on wiele w życiu nie osiągnie.
Koniecznie trzeba też zwrócić uwagę na to, że wychowując dzieci mówimy często co robią źle, a nie mówimy, co robią dobrze. Dostrzegamy zło, a za mało dostrzegamy rzeczy dobrych i o nich mówimy. A każdy z nas, nawet dorosłych, chce słyszeć, że coś robi dobrze. To olbrzymi, często nieuświadomiony, błąd rodziców. Trzeba często chwalić, dostrzegać nawet te drobne osiągnięcia, np. poprawienie oceny czy porządek w pokoju. Zły skutek przynosi też porównywanie: twój brat to proszę potrafi posprzątać, ale z ciebie to nic nie będzie. Jeżeli młody człowiek ciągle to słyszy, to wdrukowuje to sobie w pamięć i szuka potwierdzenia, że rzeczywiście jest gorszy, idzie do tych gorszych kolegów.
Często robimy u nas takie zajęcia, na których pytamy: kto z was siebie lubi i prosimy młodych ludzi, żeby podnieśli rękę. Rąk jest niewiele. A kiedy mają wymienić swoją jedną pozytywną cechę, to nawet ta jedna jest problemem. Często w czasie spotkań pytamy też rodziców, by wymienili pozytywne cechy dziecka, co potrafi - i często tego nie potrafią.
Bardzo istotny w relacjach rodzic - dziecko jest czas. I nie chodzi o jego ilość, ale jakość, o to, żeby z dzieckiem porobić coś wspólnie: pograć, pojeździć rowerem. Żeby rodzic był nim zainteresowany jako człowiekiem.
Często młodzi ludzie nie mają umiejętności radzenia sobie ze stresem i trudnymi sytuacjami. Ojciec mówi często w takich sytuacjach: muszę zapalić, a mama bierze jakiś środek uspokajający. I w ten sposób dziecko widzi, że są jakieś środki na odstresowanie.
Co zrobić, gdy jednak dziecko już coś zażyło i wychodzi to na jaw.**
Zwracajmy uwagę na niepokojące sygnały, to że dziecko dziwnie się zachowuje, raz jest pobudzone, raz zasypia, na nietypowy wygląd źrenic, bełkotliwą mowę, mówienie od rzeczy. Czasem dzieci mają jakieś lęki, paranoje, mówią, że coś ich ściga. Zaczynają się wagary, gorsze oceny, pojawiają się nowi koledzy, nowy sposób ubierania się, częste wychodzenie z domu. Nie można tego bagatelizować. Niejednokrotnie szkoła sygnalizuje: coś się dzieje z pani dzieckiem. Ale rodzice nie słuchają nauczycieli, walczą o to, aby pokazać dziecko z jak najlepszej strony.
Jeżeli dziecko już po coś sięgnie i wyjdzie to na jaw, przede wszystkim trzeba znaleźć czas na spokojną rozmowę, a nie od razu krzyczeć i karać. Trzeba zapytać, co się takiego stało, że to wziął. Najpierw wesprzeć to, co dobre: no zobacz, przecież to potrafisz, w tym jesteś dobry. A potem powiedzieć, że nie zgadzamy się, by to się powtórzyło i zapowiedzieć konsekwencje. Można nawet od razu ustalić, że będzie kara. Ale nie karać od razu, bo to nic nie da. I można skorzystać z pomocy specjalisty, nie bać się tego.
Jak duża jest skala dopalaczowego problemu?**
Paradoksalnie w 2010 roku, kiedy tak hucznie pojawił się ten problem, dzieciaki zaczęły interesować się tym tematem i pojawiać się przy specjalnych sklepach. Nagłośnienie tego przez media to miecz obosieczny. Od tego czasu zaczęło to narastać w Białymstoku. Z różnych obserwacji wynika, że od tego czasu problem wzrósł prawie dwukrotnie.
Wierzy Pani, że uda się nam uporać z problemem dopalaczy?**
One były cały czas, tylko teraz jest coraz więcej zatruć, bo pojawiają się coraz mocniejsze specyfiki i co chwila powstają nowe. Najważniejsze jest uświadomienie, że tu nie chodzi o ten środek, tylko o człowieka. Samo straszenie skutkami jest mało skuteczne. Liczy się pokazywanie alternatywy, innych dróg, jak inaczej można sobie z problemami poradzić.
Warsztaty, które prowadzimy to nie tylko straszenie skutkami, ale też zajęcia o poczuciu własnej wartości, uczenie, że można odmówić, powiedzieć: jestem wartościowym człowiekiem, nie muszę się truć. **

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny