Ach ten Berlin, chciałoby się rzec. Miasto wiecznych imprez, setek awangardowych artystów, pewnie niemal tak samo żywe jak Barcelona. I do stolicy niepodzielonych już Niemiec i do najsławniejszego miasta w Hiszpanii ściągają studenci z całego świata. Odkąd wynaleziono program Erasmus, takie podróże są dla nich zwyczajne. Ale czy zwyczajne życie po studiach, kiedy czas przestać imprezować jest dla nich?
Elena Trapé w przygnębiającym obrazie „Berlin, Barcelona” pokazuje czwórkę przyjaciół plus jedna jako grupę nieudaczników. Nie spełniających ani swoich powinności społecznych, anie nie spełnionych w pracy czy innych rodzajach aktywności. Równie kłótliwych, co drażliwych. Ulegających wpływom i bezwolnych. Zakłamanych, nieogolonych przegrywów i panny, które muszą długo się namyślać, zanim powiedzą nie. Ze strachu? Z lenistwa?
W „ Berlin, Barcelona” przyjaciele ze studiów spotykają się na niezapowiedzianych 35. urodzinach jednego z nich. Ale są jak wydrążone chochoły. I nie chodzi o to, że ten jeden podobno robi karierę w Berlinie, a oni mają kłopoty ze stałą pracą w Barcelonie. Lepiej ich problem oddaje oryginalny tytuł „odległości”. Bo choć są stale online, w rzeczywistości nie mają sobie nic do powiedzenia, ani nie umieją się komunikować.
Życie to nie Tinder, a broda nie czyni faceta mądrzejszym. Ciąża kobiety zresztą też. Smutne to wszystko, ale paradoksalnie – uniwersalne i to chyba nie tylko w europejskim wymiarze. Bo dorosnąć w dzisiejszym świecie jest sztuką.
Zobacz też: Kulisy festiwalu filmowego w Berlinie
Źródło: Dzień Dobry TVN
Zobacz Q&A z o Tomaszem Jacykowem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?