Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekspert OSW: Rosjanie, widząc, co się stało w Afganistanie, mogą się poczuć ośmieleni

Marcin Mamoń
Marcin Mamoń
Demiroren Visual Media/ABACA/Abaca/East News
- Konflikt z Zachodem jest dla Moskwy sprawą priorytetową. Z jednej strony talibowie, a właściwie samo ich zwycięstwo, stwarzają ryzyko destabilizacji „południowego podbrzusza” Rosji, ale z drugiej strony deklarują chęć ułożenia stosunków z Rosją i i grzechem byłoby z nimi nie pertraktować - mówi dr Witold Rodkiewicz, Analityk w Ośrodku Studiów Wschodnich.

Moskwa i Pekin dość ciepło wyrażają się o talibach w odróżnieniu od reszty świata. Rosjanie nie zamknęli swojej placówki w Kabulu. Czy Kreml daje w ten sposób do zrozumienia talibom, że jest gotów akceptować ich Islamski Emirat Afganistanu?

Rosjanie prowadzą bardzo pragmatyczną politykę zagraniczną. Mam na myśli elity polityczne, które realnie wpływają na dyplomację Kremla. A te charakteryzują się antyunijnymi, antyliberalnymi poglądami. Rosjanie dostrzegają zatem w talibach swego rodzaju sojuszników ideologicznych w walce z liberalnym mesjanizmem Zachodu. Z drugiej strony takie kwestie, jak prawa kobiet czy - szerzej - prawa człowieka nie są dla nich ważne. Podchodzą do tych tematów pragmatycznie. Uważają, że do władzy doszła siła, z którą trzeba się dogadać, bo talibowie będą rządzić wiele lat. Rosjanie widzą też, że przejęcie władzy przez talibów w Afganistanie wywołuje obawy wśród rządzących w republikach Azji Środkowej, co popycha je pod skrzydła Rosji, która jako jedyna jest w stanie zaangażować się wojskowo w ich obronie. Chiny - będące partnerem Rosji w swoistym kondominium rosyjsko-chińskim nad Azją Środkową - przynajmniej na razie nie mają zamiaru angażować się militarnie w regionie.

Czy Moskwa nie powinna być wdzięczna Amerykanom, że przez 20 lat powstrzymywały ekspansję dżihadu z Afganistanu na północ, do Azji Centralnej, i w końcu samej Rosji? Spotkałem się nawet z opinią, że dzięki temu Kreml zyskał czas, by móc zająć się Gruzją, Ukrainą czy Białorusią.

Rosjanie doskonale rozumieli, że obecność USA w Afganistanie jest dla nich korzystna, bo stabilizuje sytuację w Azji Centralnej. I to jest taka zadziwiająca dwuznaczność w tym wszystkim. Na „głównym froncie”, czyli w konflikcie ze Stanami Zjednoczonymi, obecność NATO w Kabulu - najprościej mówiąc - uwierała Władimira Putina. Bo co, jeśli po zakończonych działaniach Amerykanie rozpoczną nowy etap międzynarodowej gry o Azję Środkową? W tym sensie ich obecność tam stwarzała strategiczne zagrożenie dla Rosji. Talibowie to rewolucja islamska, USA tęczowa i w tym sensie nie różnią się od siebie, ale ci pierwsi są według Rosjan tylko dzikimi pastuchami, a USA jest strategicznym przeciwnikiem czy wręcz śmiertelnym wrogiem zagrażającym istnieniu reżimu politycznego w Rosji. Gdzieś około 2004 roku, po trzech latach wojny, Rosjanie uznali, że lepiej pozbyć się Amerykanów z Afganistanu, bo stwarzają większe zagrożenie dla interesów Kremla niż talibowie.

Dawniej rewolucje tych czy innych kwiatów były przez Moskwę traktowane bardzo poważnie. Co się stało, że na Kremlu zmieniono aż tak rejestr zagrożeń? W latach 90., gdy pojawili się dżihadyści w Tadżykistanie czy w Uzbekistanie, dyktatorzy tych krajów w popłochu pakowali walizki...

Rejestr zagrożeń się nie zmienił - zmieniła się ich hierarchia. W latach 90. Rosja toczyła wojnę z Czeczenią, a talibowie oficjalnie wspierali Czeczenów. Rosja nadal obawia się destabilizacji w Azji Środkowej, bo zdaje sobie doskonale sprawę, że państwa posowieckie są bardzo kruche instytucjonalnie. Ale sama też czuje się silniejsza co najmniej od 2014 roku. Konflikt z Zachodem jest dla Moskwy sprawą priorytetową. Z jednej strony talibowie, a właściwie samo ich zwycięstwo stwarzają ryzyko destabilizacji „południowego podbrzusza” Rosji, ale z drugiej strony deklarują chęć ułożenia stosunków z Rosją i i grzechem byłoby z nimi nie pertraktować. Rosjanie stawiają na to, że talibowie będą przede wszystkim dążyli do stabilizacji swojej władzy w samym Afganistanie i w imię tego zrezygnują z wszelkich prób zmiany porządku w Azji Centralnej. Chcą to wykorzystać i dlatego zostają, kiedy inni ewakuują się z Afganistanu. Starają się uzyskać akceptację międzynarodową dla talibów. Oczywiście Rosjanie nie będą udzielać talibom pomocy finansowej, ale mogą pomagać im w uzyskaniu środków np. od organizacji międzynarodowych czy innych państw. Kreml nie przejawia też ambicji, by wpływać na sytuację wewnętrzną w Kabulu i tu wykazuje się realizmem. Moskwa chciałaby jednak, by doszło w Afganistanie do porozumienia ogólnonarodowego, swoistego „frontu jedności narodu”. W ramach takiego układu dominowaliby talibowie, którzy jednak dopuściliby do rządów tzw. przystawki - inne siły polityczne reprezentujące np. Tadżyków, Uzbeków czy Hazarów. Ci utrzymywaliby swoje bezpośrednie kontakty z Moskwą i potencjalnie umożliwiliby w ten sposób Rosji, by miała pewien, ograniczony, wpływ na sytuację w Afganistanie.

Wygląda to na plan minimum. Czy Rosjanie będą chcieli wejść bardziej aktywnie choćby w gospodarczą próżnię, jaką jawi się dzisiaj Afganistan pod rządami islamistów?

Sprawa ogromnych możliwości gospodarczych w Afganistanie, zwłaszcza bogactw mineralnych, wciąż powraca w dyskusjach o przyszłości tego kraju. Szukanie przestrzeni dla własnego biznesu tam, gdzie nie wejdzie biznes zachodni, jest charakterystycznym elementem polityki zagranicznej posowieckiej Rosji. Jeśli chodzi o Afganistan, to jednak na razieodległa pieśń przyszłości. W chwili obecnej Rosjanie są zainteresowani przede wszystkim stabilizacją sytuacji wewnętrznej. Z naszego punktu widzenia nie jest to złe, bo może zapobiec masowemu napływowi imigrantów z Afganistanu. Niezależnie, ile profitów może przynieść Rosji fala imigrantów wlewająca się na Zachód i jak bardzo mogłoby to stać się dla niej narzędziem szantażu na kraje UE, to jednak na Kremlu przeważają na razie obawy, że nie uda się tego w pełni kontrolować. Zgoda na masowy exodus imigrantów z Afganistanu oznaczałaby, że sama Rosja musiałaby przyjąć jakąś część tych ludzi, ponadto ich obecność w republikach środkowoazjatyckich byłaby czynnikiem destabilizującym. Dzisiaj Moskwa chce przede wszystkim zapobiec masowemu exodusowi z Afganistanu, a nie go stymulować czy wykorzystywać.

Dlaczego? Rosja to przecież duży kraj, słabo zaludniony i ze zdecydowanie ujemnym przyrostem naturalnym...

Administracja rosyjska obawia się, że afgańscy Tadżycy czy Uzbecy rozhuśtają panujący dziś spokój polityczny w Azji Środkowej, co potencjalnie grozi upadkiem częściowo uzależnionych od Moskwy reżimów. Ich napływ do Rosji też stwarzałby ryzyko, że znaczący napływ religijnych Afgańczyków mógłby zradykalizować „rosyjski” islam. Putin nie zapomniał o wojnie z Czeczenami na Kaukazie Północnym. To ona kształtowała jego doświadczenie i decyduje o sposobie myślenia prezydenta Rosji o islamie. Putin obawia się masowego ruchu antyrosyjskiego wśród ludności muzułmańskiej, której liczba w przeciwieństwie do w większości obojętnych religijnie Rosjan zdecydowanie rośnie. To czarny scenariusz. Kreml się go obawia i zrobi wszystko, aby się nie urzeczywistnił, choć należy oczekiwać, że będzie „grał” tematem imigrantów, próbując wytargować ogromne fundusze w zamian za ograniczenie kryzysu. W pewnym sensie już to czyni - vide sytuacja na granicy białoruskiej.

Kreml od dawna prowadzi negocjacje z talibami. Ostatni raz delegacja mułłów odwiedziła Moskwę w połowie lipca tego roku. Czego dotyczyły te rozmowy?

Rosjanie chcieli uzyskać zapewnienie od talibów w co najmniej dwóch sprawach. Po pierwsze, aby nie próbowali infiltrować Azji Centralnej i nie pozwalali, aby z terytorium Afganistanu robili to inni, a po drugie, aby zwalczali ugrupowania zbrojne i struktury radykalnej międzynarodówki islamskiej (Państwo Islamskie, Al-Kaida) oraz organizacji bazujących na uchodźcach z Azji Centralnej i chińskiego Sinkiangu (Ujgurzy). Jeżeli talibowie utrzymają swoją dotychczasową strategię, nastawioną na uzyskanie międzynarodowej legitymizacji, Kreml będzie kontynuował rozmowy z nową władzą w Kabulu. Z tego co m.in. padło na szczycie G-7 wygląda, że tak Europa Zachodnia, jak i Amerykanie też zamierzają nawiązać czy kontynuować rozmowy z talibami.

Czy to oznacza, że za chwilę wszyscy możni tego świata będą się ścigać o względy islamistów w Kabulu?

Wszystko zależy od konfiguracji i decyzji Amerykanów. Wśród talibów nie brakuje ludzi, którzy potrafią się poruszać w rzeczywistości międzynarodowej. Czasy, gdy mudżahedini nie widzieli niczego poza granicą z Pakistanem i wersetami Koranu, już dawno minęły. W Rosji na postrzeganie kwestii afgańskiej ciągle wpływa doświadczenie i trauma w przegranej przez ZSRS wojny z mudżahedinami w latach 80. - stąd zdecydowane deklaracje o tym, że Moskwa nie zamierza interweniować w samym Afganistanie, a jedynie będzie bronić granic swoich sojuszników.

I szukać sposobów, by udowodnić światu, jak Stany Zjednoczone są mało wiarygodnym sojusznikiem.

Oczywiście doszło do wizerunkowego osłabienia Joe Bidena czy nawet kompromitacji Stanów Zjednoczonych, i to stanowi dzisiaj punkt wyjścia dla rosyjskiej propagandy. Joseph Borrell, wysoki przedstawiciel UE ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, użył niedawno absurdalnego argumentu w dyskusji o Kabulu. Powiedział mianowicie, że musimy uważać na wpływy rosyjskie i chińskie, by Rosja i Chiny nie zajęły Afganistanu. Otóż Moskwa nie zamierza stwarzać tam własnej strefy wpływów, a i Chiny są w tej kwestii bardzo ostrożne, choć nie wykluczają współpracy z Talibanem w sferze gospodarczej w dalszej perspektywie. Oczywiście pod warunkiem stabilizacji sytuacji wewnętrznej i odcięcia się Talibanu od wszelkich pomysłów eksportu islamskiej rewolucji do Sinkiangu.

Poza rywalizacją z USA, Rosja nie prowadzi jakiejkolwiek ofensywnej polityki w Afganistanie?

Moim zdaniem nie - od dnia, kiedy zniknął ich potencjalny front z Amerykanami.

Czy strach przed talibami i w konsekwencji brak realnego zainteresowania Afganistanem ze strony mocarstw to dla talibów szansa, bo zyskają czas na stworzenie własnego państwa? Czy może przeciwnie: z tych powodów czeka ich głód, nędza ,a terroryści z całego świata znajdą tam znów bezpieczną przystań?

Jeśli uda im się uniknąć wojny domowej i dogadać się jakoś z Amerykanami (którzy trzymają fundusze afgańskiego Banku Centralnego) i uzyskać pomoc struktur międzynarodowych (ONZ), to jest możliwe, że talibom się uda. Oczywiście nie będzie im łatwo odbudować kraj. To bardzo biedne państwo. Pytanie, czy Chińczycy jednak nie wejdą tam ze swoim biznesem. Na świecie istnieją regiony, gdzie ludzie de facto żyją bez państwa. Rozbicie feudalne w średniowiecznej Europie to adekwatne porównanie, gdy analizujemy możliwe scenariusze dla Afganistanu. Na horyzoncie widać jednak gorszą przyszłość dla islamskiego emiratu. To w sytuacji, gdy talibom nie uda się ustabilizować sytuacji wewnętrznej i zapobiec ekonomicznemu upadkowi. Afganistan czeka wtedy kolejna wojna, katastrofa humanitarna i głód.

Jan Maria Rokita uważa, że trzeba się zastanowić nad otworzeniem na nowo polskiej placówki w Kabulu, pochopnie zamkniętej - jego zdaniem - w roku 2014 przez Radka Sikorskiego. Islamski Emirat Afganistanu może okazać się bowiem państwem ukierunkowanym antyrosyjsko, a po drugie chodzi o Afgańczyków, których ostatnio coraz więcej usiłuje przejść do Polski z Białorusi. Może takie kontakty dyplomatyczne z państwem talibów byłyby dzisiaj potrzebne i pożądane?

Polska jest średnim krajem i ma pewne podstawy, aby aspirować do odgrywania aktywnej roli na arenie międzynarodowej. Popularna jest obecnie hipoteza o rosnącej roli tzw. średnich potęg na arenie międzynarodowej. Oszczędzenie na ambasadach jest nieporozumieniem. Afganistan to ciekawy kraj, krzyżują się tam interesy rosyjskie, chińskie, irańskie. I Warszawa powinna posiadać przedstawicielstwo dyplomatyczne w Kabulu. Jest garść Afgańczyków, którzy studiowali w Polsce i byliby pomocnikami w nawiązaniu kontaktów gospodarczych. Jeśli chce się prowadzić aktywną politykę zagraniczną, to należy być obecnym tam, gdzie toczy się gra, a dziś Afganistan na pewno do takich miejsc należy.

Wracając do tematu migrantów: czy tzw. operacja „Śluza” na granicach unijnych ma jakikolwiek związek z sytuacją w Kabulu

Na razie prawie wyłącznie w wymiarze propagandowym. Mogą teraz pojawiać się na granicy pojedynczy Afgańczycy i w dalszej przyszłości nie można wykluczyć, że Łukaszenko zacznie ich przywozić z Azji Centralnej (państwa środkowoazjatyckie na razie nie puszczają uchodźców). Przywódca Białorusi chce zmusić nas do powrotu do akceptacji swego reżimu i wycofania się z sankcji. To odwet na Unii Europejskiej, ale też działanie w pełni transakcyjne. Z jego perspektywy trzeba znormalizować relacje. Operacja Łukaszenki niewątpliwie była uzgodniona z Moskwą, być może nawet jest efektem inspiracji z jej strony. Przed paroma laty Rosjanie postraszyli uchodźcami Finów i Norwegów. Łukaszenko nie jest głupi i zdaje sobie sprawę z panicznej reakcji Europy na zalew imigrantów. Z kolei dla Rosjan to część szerszej operacji w konflikcie z Zachodem - każde osłabienie przeciwnika działa na korzyść Kremla. Trudno jednak precyzyjnie ocenić stopień zaangażowania Rosjan, ale ma to wszystko dla nich znaczenie również w wymiarze propagandowym. Pokazuje kompletną nieporadność Stanów Zjednoczonych: przegrana wojna, dramatyczna ewakuacja z Afganistanu i w końcu uchodźcy, ludzie, których Zachód zdradził i porzucił.

Konflikt Rosji z Zachodem? Jaki może być jego dalszy przebieg?

Rosjanie wykorzystują konflikty wewnątrz NATO. Działają na rzecz erozji relacji USA z ich sojusznikami. Wykorzystują sytuację w Afganistanie propagandowo, szczególnie w relacjach z Ukrainą. Mają dla Kijowa prosty przekaz: patrzcie, co was czeka, jeśli będziecie stawiać na Waszyngton. Ciągle moim zdaniem istnieje poważne ryzyko, że Rosjanie wznowią aktywne działania zbrojne przeciwko Ukrainie, czy to wykorzystując podporządkowane sobie siły zbrojne DNR i LNR, czy nawet - co jest mniej prawdopodobne - angażując bezpośrednio jednostki rosyjskie. Osłabienie Stanów Zjednoczonych i cała sytuacja międzynarodowa jest dzisiaj dla Rosji na tyle korzystna, że Kreml może zdecydować się na podjęcie takich działań. Rosyjska propaganda cały czas pracuje nad tym, aby stworzyć odpowiednie „tło informacyjne”, które uzasadniałoby i usprawiedliwiało taką decyzję. Na przykład Putin podczas ostatniej konferencji prasowej z Angelą Merkel powiedział, że rozpatrywany przez Kijów projekt ustawy dotyczącej Donbasu w razie jego przyjęcia będzie oznaczał de facto zerwanie porozumień mińskich. Tu dostrzegam ogromne niebezpieczeństwo, również dla Polski.

Będzie wojna?

Odbyła się ostatnio konferencja ekspertów w Kaliningradzie na temat granic Rosji. Sponsorowały ją oficjalne rosyjskie think tanki związane m.in. z rosyjskim MSZ. Przyjechali czołowi analitycy rosyjscy, nawet z Dalekiego Wschodu. Dyskusja pokazała, jak wielka wojenna psychoza panuje dzisiaj wśród tzw. elit rosyjskich, jeśli niektórzy rosyjscy analitycy określają dzisiejszą sytuację jako „przedwojenną”. To mówienie w kółko o zbliżającej się wojnie z Zachodem, a co najmniej z Ukrainą. Budowanie stanu zagrożenia w państwie, że NATO ściąga wojska na wschód, że Ukraińcy szykują się do ataku, by odbić Donbas itd... To wszystko jest bardzo niepokojące. U nas jest histeria hybrydowa, uchodźcy itd., a tam panuje swoista histeria wojenna.

Wszystko przez Afganistan? Przez Amerykanów?

To jest tak, że Rosjanie, widząc, co się tam stało, mogą się poczuć ośmieleni. Nie tylko oni - Chińczycy również. I to jest dla nas ta najbardziej bezpośrednia i niebezpieczna konsekwencja tego, co się stało w Afganistanie. Rosjanie mogą wznowić wojnę na Ukrainie. Już się właściwie zaczęły ćwiczenia wojsk rosyjskich i białoruskich „Zapad” na Białorusi i w tym kontekście przepychanki na granicy z Białorusią, gdzie pogranicznicy białoruscy mogą przejść przez granicę, ale też polscy w drugą stronę (czy przynajmniej można stworzyć taki fake news), jest bardzo niepokojące.

dr Witold Rodkiewicz - analityk w Ośrodku Studiów Wschodnich (Zespół Rosyjski). Absolwent Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego i studiów doktoranckich na Wydziale Historii Uniwersytetu Johna Harvarda. Doktoryzował się pod kierunkiem profesora Richarda Pipesa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ekspert OSW: Rosjanie, widząc, co się stało w Afganistanie, mogą się poczuć ośmieleni - Portal i.pl

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny