Doom
Doom to absolutnie kultowa marka gier, a wieści o jej ekranizacji rozbudziły nadzieje fanów zarówno gamingu, jak i intensywnego kina akcji. Tym bardziej że produkcja przygotowana była ze sporym rozmachem, postawiono duży nacisk na jej promocję oraz zatrudniono rozpoznawalnych aktorów. W obsadzie znaleźli się m.in. Karl Urban, Dwayne „The Rock” Johnson czy Rosamund Pike. Za reżyserię z kolei odpowiadał Polak – Andrzej Bartkowiak, mający wtedy na swoim koncie m.in. Romeo musi umrzeć, czy też Od kołyski aż po grób. Nic więc dziwnego, że spodziewano się dobrego kina akcji.
Niestety, nie udało się. Ot, otrzymaliśmy przeciętny, niezbyt ciekawy fabularnie i wręcz sztampowy film akcji. Problemem jest również dynamika produkcji, z której słynie gra, jak również znacznie zmniejszona w stosunku do oryginału doza brutalności. Ostatecznie więc film okazał się rozczarowaniem. Dlaczego się więc znalazł w tym zestawieniu? Ponieważ filmowy Doom wizualnie wyglądał całkiem nieźle, przynajmniej w kontekście walczących z bohaterami potworów. Głównym powodem jest jednak jedna, konkretna scena, w wyniku której prawdopodobnie nawet niezadowolony z filmu fan gier się uśmiechnął.
Chodzi oczywiście o moment, w którym nagle zmienia się perspektywa i zamiast jako obserwator, w trakcie walki zaczynamy obserwować akcję oczami bohatera. O ile w przypadku gier perspektywa pierwszej osoby jest klasyczna i została zastosowana także w grze Doom, to zamieszczenie jej w filmie choć na chwilę było przyjemną niespodzianką.