Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekolodzy: Skoro samorządy nie chcą 100 milionów, niech otrzymają je powodzianie

Joanna Chaniło
Adam Bohdan, ekolog z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot
Adam Bohdan, ekolog z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot fot. Janusz Korbel
Z Adamem Bohdanem ze Stowarzyszenia Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot rozmawia Joanna Chaniło.

W zamian za powiększenie Białowieskiego Parku Narodowego Ministerstwo Środowiska obiecało regionowi 100 mln zł. Po białowieskim spotkaniu z senatorami, gdy przedstawiciele samorządów i nadleśnictw po raz kolejny oprotestowali ochronę Puszczy, środowiska pozarządowe zwróciły się do ministra o przekazanie tej kwoty powodzianom. Prośba wywołała kontrowersje wśród przeciwników ochrony. Dlaczego zdecydowaliście się na taki krok?
Adam Bohdan: Skoro zdaniem samorządów poszerzenie Parku nie jest warte 100 mln, to pieniądze powinny jak najszybciej trafić do ludzi, którzy najbardziej ich potrzebują, czyli do powodzian. Według ostatnich ustaleń - o ile w ogóle do tego dojdzie - Park Narodowy zostanie powiększony głównie o obszary, które i tak są już w znacznej części objęte ochroną rezerwatową. Przyroda skorzystałaby na tym w znikomym stopniu, i w rzeczywistości zmieniłaby się tylko nazwa obszaru - z rezerwatu na park narodowy. Jest to w sposób oczywisty fikcja, a nie ochrona. Ponadto niekończące się konsultacje dotyczące poszerzenia parku stanowią doskonałe wytłumaczenie bezczynności Ministerstwa Środowiska, twierdzącego, że nie może wdrożyć realnych działań ochronnych, gdyż rozdrażni tym samorządy. A to z kolei mogłoby rzutować na wynik konsultacji. Można się domyślać, że w przypadku powiększenia Parku o obszary już chronione, Ministerstwo stwierdzi, że nie może chronić zagospodarowanej części Puszczy, ponieważ właśnie został wykonany ogromny krok naprzód. Jednocześnie rady gmin piętrzą kolejne, często nierealne żądania, jak np. zmiana granic obszaru Natury 2000, choć nie ma ku temu odpowiednich przesłanek naukowych. Dlatego powinniśmy przerwać tę farsę i skupić się na alternatywnych działaniach, które przyczynią się do rzeczywistej ochrony Puszczy. Park narodowy nie jest jedyną możliwością, która umożliwia osiągnięcie tego celu. Istnieją inne, zdecydowanie mniej kosztowne i nie wymagające realizacji tzw. Białowieskiego Programu Rozwoju, zaś równie efektywne. Zarzuca się nam, że chcemy decydować o cudzych pieniądzach, ale są to środki publiczne i organizacje pozarządowe mają takie samo prawo do wyrażenia opinii co do sposobu ich wydatkowania, jak Starosta. Niedorzeczne jest, że Starosta i rady gmin uniemożliwiają ochronę Puszczy Białowieskiej, stanowiącej przecież dobro ogólnonarodowe, a nawet Światowe Dziedzictwo Ludzkości.

Na ostatnie spotkanie w Białowieży w sprawie przyszłości Puszczy została zaproszona dość specyficzna reprezentacja. Nie zaproszono wcale np. przedstawicieli branży turystycznej, choć wiadomo, że jest to największa branża białowieska, a dla mieszkańców zapewne ważniejsza od nadleśnictw, które miały bardzo mocną reprezentację. Czym w takim razie kierowano się przy zapraszaniu gości?
- Nie mam pojęcia, czy się kierowano. Trzeba zapytać o to organizatorów. Miałem jednak wrażenie, że zależało im na pokazaniu masowego, w dużej mierze sztucznego sprzeciwu wobec planów poszerzenia parku, co nie jest oczywiście do końca zgodne z rzeczywistością. W powiecie są różne środowiska, którym zależy na ochronie Puszczy i nie mam na myśli tylko "ekologów" czy naukowców, lecz w ogóle ludzi zamieszkujących region - np. przedstawicieli branży turystycznej. Jedna z właścicielek pensjonatu musiała sama wprosić się na spotkanie - świadczy to o tym, że organizatorom nie zależało na głosach wszystkich zainteresowanych problemem stron. Ktoś musiał być na spotkaniu zlinczowany, dlatego zaproszono również dwóch "ekologów", czyli mnie i Janusza Korbela. Z tego co się dowiedziałem, na takie spotkania od lat jest zapraszane to samo grono osób, które stale opowiadają podobne historie i rzucają oszczerstwa. To nie wróży dobrze dialogowi w sprawie przyszłości Puszczy.

W jaki sposób przebiegała dyskusja o poszerzeniu parku podczas tego spotkania?
- Przygotowałem się na merytoryczną dyskusję, ale - niestety - zawiodłem się. Tego co tam się działo nie można nazwać dyskusją. Były to tylko bardzo emocjonalne wystąpienia w zupełności oderwane od rzeczywistości. Mogliśmy więc usłyszeć m.in., że ekolodzy nie wierzą w Boga, wykupują po darmowej cenie najlepsze drewno opałowe z Puszczy, że powstaje nowe zjawisko "terroryzmu naukowego", w Puszczy nie ma odnowień dębowych, że nawet jeden kornik w Parku to tykająca bomba zegarowa, a przyroda w Puszczy idzie za człowiekiem. Jestem pełen podziwu dla fantazji, jaką wykazali się poszczególni mówcy. Właścicielka pensjonatu, która jako jedyna na spotkaniu poparła poszerzenie parku została niewybrednie znieważona przez uczestników spotkania. Oczywiście najgorsze pomyje wylewano na mnie i Janusza Korbela. Ale biorąc pod uwagę intencje gospodarzy (Nadleśnictwo Białowieża), organizatorów i skład zaproszonych gości, nie mogło być inaczej. Mam wrażenie, że dzięki wieloletniej propagandzie leśników "ekolog" stał się publicznym wrogiem, a nienawiść wobec niego skupiła skrajne środowiska i stała się elementem tutejszej tradycji i tożsamości. I tak naprawdę nie ma znaczenia, czy jest ona uzasadniona. To interesujące zjawisko, powstają już na ten temat rozprawy naukowe.

Jak natomiast przebiegały dyskusje między stronami w temacie powiększenia BPN do czasu spotkania w Białowieży?
- Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ organizacje pozarządowe i środowiska naukowe były i są wyłączone z tego procesu. Nie rozumiem tego, ponieważ właśnie te podmioty - w przeciwieństwie do samorządów - zajmują się badaniami Puszczy i potrafią wskazać jej najcenniejsze fragmenty, które powinny być objęte ochroną.

Czy to znaczy, że tak naprawdę w dyskusji cały czas brała udział tylko jedna strona, reprezentująca podobny pogląd na sprawę?
- Ministerstwo, samorząd i Lasy Państwowe.

Społeczeństwo regionu nadal jest przekonane, że powiększenie parku będzie oznaczało zakaz wstępu do lasu, zakaz zbierania jagód i grzybów, problemy z zakupem drewna na opał, utratę pracy. Jakie w rzeczywistości są postulaty środowisk popierających powiększenie parku?
- Wszystkie ostatnie projekty poszerzenia Parku - czy to opracowany przez Zespół Prezydenta RP, czy też ten aktualnie dyskutowany zakładają normalny dostęp do runa leśnego na obszernych powierzchniach Puszczy dla społeczności lokalnej. Najlepszym przykładem na to, że takie obawy są bezzasadne, są obecne regulacje Parku, gdzie np. w Obrębie Ochronnym Hwoźna można spacerować, zbierać grzyby i jagody. Można to robić również w największym rezerwacie poza parkiem - Lasach Naturalnych Puszczy Białowieskiej. Projekty poszerzenia Parku mają w założeniach również zaspokojenie potrzeb opałowych społeczności lokalnej w wysokości 30 tys m 3. Więcej drewna na opał dla mieszkańców to jeden z głównych postulatów organizacji pozarządowych, o który walczyliśmy w czasie audytów certyfikatu FSC. Posiadanie tego certyfikatu zobowiązuje leśników do ochrony przyrody i zaspakajania potrzeb społeczności lokalnych. Niestety, leśnicy sprzedają pozyskany surowiec głównie odbiorcom z zewnątrz, natomiast mieszkańcom regionu stwarzają przy zakupie drewna opałowego problemy. Stwarzają w ten sposób sytuację, w której mieszkańcy myślą, iż przyczyną braku dostępu do drewna są postulaty ekologów - jest to oczywista manipulacja opinią publiczną. Jak dowiedzieliśmy się na spotkaniu z senatorami - obecnie miejscowe zakłady przetwórstwa drewna nabywają surowiec głównie z innych regionów kraju i zagranicy. Drewno z Puszczy to zaledwie 0,4 % krajowego pozyskania. W sąsiedztwie jest kilka innych nadleśnictw poza Puszczą, np. Bielsk czy Żednia, regionalne zakłady przetwórstwa drewna nie są więc skazane na drewno z Puszczy. Katastrofalne konsekwencje poszerzenia parku, jakie przedstawiają drzewiarze są więc poważnie przesadzone. Trudno natomiast dokładnie powiedzieć ile osób straci, a ile zyska pracę po poszerzeniu Parku. Wszyscy jednak chyba widzą, że wielu mieszkańców Hajnówki dojeżdża do pracy w białowieskich hotelach i usługach, sam często podwożę wielu z nich na "stopa". Nie ma żadnych wątpliwości, że sąsiedztwo parku narodowego stymuluje rozwój turystyki, a tym samym stwarza miejsca pracy. Gdyby Hajnówka sąsiadowała z parkiem, osoby, które dojeżdżają dziś z Hajnówki do pracy w Białowieży, najprawdopodobniej znalazłyby zatrudnienie w swoim mieście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny