Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edyta Rzenno, środkowa AZS Białystok: Klub ma nam wypłacić zaległe pieniądze

Wojciech Wojtkielewicz / archiwum
Środkowa AZS Białystok Edyta Rzenno (z lewej) podobnie jak reszta akademiczek bardzo liczy, że sytuacja w klubie zmieni się na lepsze
Środkowa AZS Białystok Edyta Rzenno (z lewej) podobnie jak reszta akademiczek bardzo liczy, że sytuacja w klubie zmieni się na lepsze Wojciech Wojtkielewicz / archiwum
Z Edytą Rzenno, siatkarką AZS Białystok rozmawia Tomasz Dworzańczyk

Kurier Poranny: Mimo porażki we Wrocławiu z Gwardią 0:3 w zespole powinien być chyba optymizm? Podobno wkrótce zostaną spłacone długi wobec zawodniczek.

Edyta Rzenno, środkowa AZS Białystok: Jak na razie, to głównie z prasy dowiadujemy się o bieżącej sytuacji w klubie. Owszem, słyszałyśmy, że coś tam drgnęło na lepsze i klub ma nam wypłacić zaległe pieniądze, ale cały czas czekamy. Ze mną nikt osobiście na ten temat nie rozmawiał. Telefoniczne zapewnienie od kogoś z klubu otrzymała tylko nasza kapitan Natalia Kurnikowska, która przekazała drużynie, że ma być pewna pula do podziału na zespół. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

To chyba dość męcząca sytuacja, kiedy zamiast skupić się na treningach, trzeba walczyć o zaległe pieniądze?

- Nie ukrywam, że taka jest prawda, bo siatkówka jest naszym zawodem i nikt nie ma drugiego źródła dochodu. A przecież z czegoś trzeba się utrzymać, płacić rachunki itp. Nie każdy ma odłożone pieniądze na czarną godzinę. Przed świętami była nawet taka sytuacja, że niektóre z nas wybrały się do klubu, żeby poprosić choćby o jakieś drobne, na życie. Niestety, nic nie otrzymały.

Do tej sytuacji pasuje powiedzenie "nie ma sianka, nie ma granka?"

- To nie o to chodzi. Najbardziej męcząca jest ta niepewność, która utrzymuje się od dłuższego czasu. Każda z nas czeka na rozwiązanie tej sytuacji i rozumiałybyśmy, gdyby ktoś nam powiedział, że nie ma pieniędzy i mamy sobie szukać innych klubów. Wówczas nie byłoby sprawy. Tymczasem jesteśmy zawieszone w próżni i utrzymuje się ta niepewność.

To z tego powodu nie nawiązałyście walki w ostatnim meczu z Gwardią?

- Moim zdaniem, główną przyczyną porażki było to, że brakowało nam treningu. Nie ćwiczyłyśmy półtora tygodnia, a ja to nawet od półtora miesiąca, ze względu na kontuzję. Do Wrocławia też zresztą pojechałam tylko dlatego, że chciałam pomóc dziewczynom. Wiadomo, jaka jest sytuacja kadrowa. Owszem, przegrałyśmy tam gładko, ale szczerze mówiąc, spodziewałam się, że może być nawet gorzej.

Krótko mówiąc - kontuzjowane kolano jeszcze dokucza?

- Szczerze mówiąc, to trochę tak. Najgorsze, że nie zrobiłam badań, a czekam już na nie półtora miesiąca. Podejrzewam, że gdybym normalnie poszła do lekarza rodzinnego i otrzymała skierowanie do ortopedy, to tą ścieżką byłoby o wiele szybciej, bo klub na razie mi takiej wizyty nie zapewnił i zostałam z tym sama. W zasadzie gram na własną odpowiedzialność, bo przy wysiłku, szczególnie skacząc do bloku odczuwam ból i to mnie trochę niepokoi. Zwłaszcza, że chodzi o kolano, które wcześniej długo leczyłam.

Wierzy Pani jeszcze, że AZS ma szansę na utrzymanie się w Orlen Lidze? Nawet w tym składzie, bez Trynidadek i Ewy Cabajewskiej?

- Myślę, że jeśli wszystko w klubie zostanie wyprostowane, to wcale nie stoimy na straconej pozycji - jeśli nie załapiemy się do ósemki, to są przecież mecze play-out, z których spokojnie możemy wyjść zwycięsko. Nawet w obecnym składzie. Ale musimy skupić się tylko na siatkówce, a nie zastanawiać się, czy mieszkanie jest zapłacone, albo czy jest na przykład sala do treningów. Przyznam, że ostatnio na zajęciach trudno było o atmosferę pracy. Nawet trener wydawał się przygaszony, bo przecież doskonale zdawał sobie sprawę, że w tej sytuacji trudno zbyt wiele wymagać. Podziwiam go, że nadal próbuje nas motywować i robi wszystko, żebyśmy nie traciły wiary.

To chyba najtrudniejszy moment w Pani karierze? Gdyby mogła Pani cofnąć czas, o pół roku, to pewnie nie byłoby tematu AZS?

- Przyznam, że poza tą pamiętną kontuzją sprzed dwóch lat, to na pewno jest to najtrudniejszy moment. A jeśli chodzi o grę w AZS, to bardzo namawiał mnie pewien człowiek, który bardzo dużo obiecywał. Miało być inaczej. I choć nie miałam najlepszych wspomnień z mojego pierwszego pobytu w Białymstoku, to postanowiłam dać klubowi jeszcze jedną szansę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny