Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edward Borowski - żołnierz generała Andersa! Poznaj jego historię

Marian Olechnowicz
W bojowym rynsztunku.  Z prawej  stoi  Edward Borowski. Palestyna 1943 rok
W bojowym rynsztunku. Z prawej stoi Edward Borowski. Palestyna 1943 rok
Rocznik 1916. Nie narzeka na swój wiek i brak zdrowia, a przecież jego wojenna tułaczka trwała kilkanaście lat. Ma za to wiele do opowiedzenia. Bardzo wiele...

Kiedy kończyła się I wojna światowa pan Edward miał dwa lata. Był dorosłym mężczyzną, gdy rozpętała się kolejna zawierucha.

- Chyba tylko Bolesław Paczkowski jest starszy ode mnie - zastanawia się pan Edward. - I jeszcze Antoni Łapiński - dorzuca kolejne nazwisko, nie wiedząc, że ten już nie żyje. - Sam mieszkam, sprzątam, zmywam, robię zakupy. Muszę chodzić, coś robić, dlatego tak się trzymam. Stosuję też angielską zasadę: jeden dzień, jedno jabłko. I jestem zdrowy.

Mówili, że my kułaki

Edward Borowski urodził się w Surażu. Przed wojną był listonoszem, a potem woźnym w magistracie. Z tamtych czasów świetnie pamięta burmistrzów Maleckiego i Hryniewickiego. I sekretarza Ciechańskiego, który wpadał do Borowskich na małą wódeczkę i dłuższą pogawędkę.

Do wojska poszedł w 1937 roku. Służył w 14 dywizjonie artylerii konnej w Białymstoku jako telefonista. W 1939 roku wyszedł do cywila. Ale zaraz wzięli znowu do wojska. Po kampanii wrześniowej powrócił do Suraża. W 1941 roku do domu Borowskich zapukało NKWD.

- Dali nam pół godziny na zabranie bagaży - opowiada pan Edward. - Mówili,, że my kułaki. I powieźli do Łap. Wagony stały tuż przy przejeździe. Ludzi zwożono z różnych stron. Pamiętam rodzinę Grzesiów i żonę komendanta policji z córką. Wszyscy byli z Poświętnego. W wagonie zaduch był straszny. W podłogę wpuszczona rura do załatwiania się. Okryliśmy ją kocem.

Powieźli ich do Omska, potem Tobolska i dalej aż nad Irtysz. Nieraz po kilkanaście godzin stali na bocznicach kolejowych, bo właśnie Hitler zaatakował Sowietów.

- Na kolei pierwszeństwo miało wojsko. Głód i upał doskwierał straszliwie. Wyzwolił mnie dopiero gen. Anders - wspomina pan Edward.

Żołnierz generała Andersa

Edward Borowski już jesienią 1940 roku został żołnierzem 5 dywizji. - Nie było lekko - wspomina nasz rozmówca. - Głód był znowu straszny. Jedliśmy nawet psie mięso. Ja zostałem ordynansem dowódcy kompanii. Dlatego, że byłem wyszkolonym łącznościowcem. W Iranie dostałem przydział do baterii artylerii. Byłem obserwatorem wzrokowym. W czasie walk nieraz taki obserwator nieraz był narażony na ostrzał.

- Pod Monte Casino nasza bateria walczyła na odcinku hinduskich gurków - kontynuuje opowieść pan Edward. - To są górale, bardzo odważni... Miałem lornetkę nożycową i podawałem współrzędne. Ale Niemcy szybko zmieniali swoje pozycje. Niełatwo też było ich wypatrzeć. Wokół pagórki i mnóstwo skał. No i jeszcze ostre słońce. Upał był trudny do wytrzymania - mówi weteran bitwy. - Mieliśmy specjalne torby na wodę. Pamiętam, że na zewnątrz ciągle były wilgotne. Ale woda była w nich zimna.

A jakże, był w ruinach klasztoru. Na wzgórzu obaczył niemieckie bunkry obłożone jakąś gumą. Taką, że nasze bomby się od niej odbijały. Dużo było tuneli rytych w skałach i ukrytych stanowisk strzeleckich.

Polscy żołnierze szukali tam niemieckich pistoletów. Chcieli je zdobyć na pamiątkę. Borowski też wszedł do jednego schronu. Była tam chmara pcheł, które go natychmiast obsiadły. To było obrzydliwe.

W Anglii

Po wojnie nie od razu wrócił do kraju. Edward Borowski przez kilkanaście lat mieszkał w Anglii.

- Żonę poznałem na potańcówce, którą zorganizowało wojsko - mówi pan Edward. - Grała nasz orkiestra. Pod ścianą stały dwie dziewczyny. Jedna miała śliczne nogi, a druga takie jak dwa wałki. Długo nie zastanawiałem się. Pochwyciłem dwa krzesła i pogoniłem galopem w ich kierunku. Zaproponowałem, aby usiadły. A te chórem: Przyszłyśmy potańczyć, a nie siedzieć. Więc natychmiast tę z ładnymi nogami poprosiłem do tańca. Niedługo potem została moją żoną. Miała niewielki sklepik. Ja jej pomagałem i żyło się nam całkiem nieźle.

Po śmierci żony Edward Borowski powrócił do Polski. Kupił duży drewniany dom, w którym wyszykował kilkanaście mieszkań lokatorskich. Dało się z tego jakoś żyć. Poza tym, od wielu lat otrzymuje angielską emeryturę. Dziś jest podporucznikiem rezerwy. I jednym z ostatnich żołnierzy spod Monte Casino.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny