Pierwsze zgłoszenie o dzikach grasujących w popularnym „ekonomiku” straż miejska w Szczecinku otrzymała we wtorek, 5 grudnia, wieczorem.
- Patrol, który udał się na miejsce, zastał tam dwa dorosłe dziki i cztery młode - informują strażnicy.
- Na miejsce wezwano patrol policji, z którym wspólnie podjęto próbę przegonienia dzików z terenu szkoły. Gdy to się nie udało, na miejsce wezwano lekarza weterynarii. Ten podjął decyzję o pozostawieniu dzików tam gdzie są. Stwierdził, że po najedzeniu się dziki same opuszczą to miejsce.
W czwartek - już w biały dzień - stado dzików pojawiło się w szkole ponownie.
- Zwierzęta już kilka dni temu ryły koło parkingu i boiska Orlik - mówi jeden ze świadków. Nie ukrywa też, że coraz bardziej boi się sytuacji, gdy dziki zaatakują i zrobią komuś krzywdę.
- To kompletnie chora sytuacja. Publiczna placówka, szkoła, uczniowie, a nikt nie potrafi poradzić sobie z niebezpieczeństwem i wszyscy umywają ręce - dodaje.
„Ekonomik” to największa szkoła średnia w Szczecinku. Z dużym internatem, halą sportową używaną także przez mieszkańców i kompleksem boisk z mającym ruszyć na dniach sztucznym lodowiskiem.
Nie jest tajemnicą to, którędy watahy dzików przedostawały się na kompleks szkolny.
- Widzieliśmy je na szkolnym monitoringu i już przed weekendem naprawiliśmy ogrodzenie od strony torów, którędy dostały się na nasz teren - mówi Aleksandra Kunecka, kierownik administracyjna ZS nr 1.
- Sprawdzamy je teraz regularnie, czy ponownie go nie uszkodzą.
Kłopot jednak w tym, że bramę główną od strony ul. Szczecińskiej w ciągu dnia szkoła musi mieć otwartą.
- Ale tamtędy na razie nie wchodzą. Mam nadzieję, że już tu nie wrócą - słyszymy od Aleksandry Kuneckiej.
Dziki na terenie szkoły. Robi się niebezpiecznie
Co na to służby miejskie? Są prawie pewne, że to jest to samo stado, które żerowało od kilku miesięcy w pobliskiej dzielnicy Świątki. Tam dziki chodziły główną ulicą, a nawet były na terenie ośrodka szkolno-wychowawczego.
- Mieliśmy zgłoszenie ze Świątek od pani, która twierdziła, że dzik ją gonił - mówi Grzegorz Grondys, komendant szczecineckiej straży miejskiej.
- Zgłosiliśmy narastający problem do Obrony Cywilnej. Ta, po konsultacjach z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska, powiadomiła nas, że decyzję o odłowieniu lub odstrzale dzikich zwierząt musi podjąć starosta - informuje komendant.
Nie ukrywa jednak, że na to na razie się nie zanosi.
- Zresztą przepisy nie pozwalają strzelać z broni ostrej na terenie zurbanizowanym. Chyba że istnieje bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia atakiem dzikich zwierząt - wyjaśnia Grondys.
Czy takie bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia w tym przypadku występuje? Przedstawiciele starostwa zapowiadają, że po załataniu siatki wokół szkoły i zamknięciu pojemników na opady, które przyciągają dziki, na razie żadne radykalne środki nie będą podejmowane.
- W trosce o bezpieczeństwo będziemy oczywiście na bieżąco obserwować, czy te zabiegi wystarczą, aby dziki nie przenikały już na teren szkoły. Jeżeli będzie się to powtarzało, starosta rozważy decyzję o płoszeniu lub odstrzale dzików. Ale na tę chwilę nie widzimy zagrożenia atakiem na ludzi, które uzasadniałoby takie kroki - mówi Piotr Rozmus ze starostwa w Szczecinku.
Jak się okazuje, o czym wspomina komendant straży miejskiej, postępowaniu w takiej sytuacji nie pomagają sprzeczne rozwiązania prawne. Artykuł 45 Prawa Łowieckiego stanowi, że „w przypadku szczególnego zagrożenia w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej przez zwierzynę, starosta, w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim, może wydać decyzję o odłowie, odłowie wraz z uśmierceniem lub odstrzale redukcyjnym zwierzyny”.
To z kolei w stoi w sprzeczności z innym zapisem Prawa Łowieckiego (art. 42), które zabrania strzelania do zwierzyny w odległości mniejszej niż 500 metrów od miejsca zebrań publicznych w czasie ich trwania lub w odległości mniejszej niż 150 metrów od zabudowań mieszkalnych.
- Żaden znany mi myśliwi nie podejmie się odstrzału redukcyjnego w terenie miejskim, szczególnie w takim miejscu jak szkoła, obok internatu i boiska - mówi proszący o zachowanie anonimowości myśliwy ze Szczecinka.
- Ryzyko jest zbyt duże, miasto to nie obwód łowiecki. Ranne zwierzę może w panice uciekać na oślep i dopiero wtedy narobić kłopotów. Nie mówiąc o niecelnym strzale, rykoszecie, który może kogoś trafić - ostrzega.
Komendant Grondys, prywatnie także myśliwy, przypomina, że Szczecinek leży wśród jezior i lasów, więc sąsiedztwo dzikich zwierząt nie jest niczym niezwykłym. Jednocześnie przyznaje, że dziki pojawiają się w miejscach, w których nigdy wcześniej ich nie widziano. A powód tej zmiany to jednocześnie sposób na to, aby dziki w przyszłości nie zapuszczały się tak daleko pomiędzy ludzi.
- Ludzie są sobie poniekąd winni, bo wyrzucają jedzenie, zostawiają je pod śmietnikami i zwierzęta przychodzą na łatwy żer. Wystarczy zaprzestać tych praktyk, aby dziki nie stanowiły takiego problemu, jakim są dzisiaj - przypomina komendant.
Dodaje też, że innym skutecznym sposobem na przepłoszenie dzików są środki chemiczne.
- Ale skutkiem ubocznym jest potworny smród i wątpię, aby dało się je zastosować na terenie szkoły i na tak dużym obszarze.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?