Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziennikarka Kuriera Porannego relacjonowała protest rolników. Ukarana za uczestnictwo w nielegalnym zgromadzeniu

Andrzej Matys
Andrzej Matys
Alicja Olchanowska
We wtorek (27.04) przed południem przed siedzibą Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku protestowali rolnicy. Byli tam też dziennikarze, którzy relacjonowali tę akcję. Gdy pojawiła się policja, zaczęła karać rolników mandatami. Mandat - za nielegalne zgromadzenie - wystawiono też dziennikarce Kuriera Porannego.

Przed biurem RDOŚ protestowało kilkudziesięciu podlaskich rolnik. Akcję przerwała interwencja policjantów, którzy spisywali dane rolników i wystawiali mandaty. Wspierających protestujących poseł PSL Stefan Krajewski namawiał do nieprzyjmowania mandatów oferując pomoc prawną.

Mundurowi spisali też naszą redakcyjną koleżankę, która przed RDOŚ realizowała materiał dziennikarski. Alicja Olchanowska (w maseczce zasłaniającej nos i usta) najpierw została wylegitymowana, a potem jeden z funkcjonariusz wypisał jej mandat - 50 zł za uczestnictwo w nielegalnym zgromadzeniu. Nie pomogły tłumaczenia, że jest tu służbowo i wykonuje swoją pracę. Mundurowi nie zwracali uwagi na to, że Alicja miała w ręce dyktafon, a podczas spisywania stała kilka metrów od protestujących.

Nie chcieli słuchać, że jest dziennikarką Kuriera Porannego i Gazety Współczesnej. Alicja, niestety, nie miała przy sobie legitymacji dziennikarskiej. Rzeczywiście to błąd, ale też żadnemu z mundurowych nie przyszło do głowy, by sprawdzić, czy mówi prawdę. Tym bardziej, że Alicja podawała numer do redaktora naczelnego.

Przed biurem dyrekcji ochrony środowiska byli także przedstawiciele innych białostockich mediów, ale żaden z nich nie został spisany. Najwyraźniej funkcjonariusze uznali, że kamera i mikrofon były wystarczającym usprawiedliwieniem. Dziennikarka bez sprzętu z wyraźnie oznaczonym logo redakcji, została ukarana mandatem.

- Byłem na miejscu. W pewnym momencie przed siedzibą RDOŚ pojawiło się wielu funkcjonariuszy, którzy spisywali uczestników protestu. Widziałem też, że spisywano dziewczynę, która miała dyktafon. Początkowo stała koło nas i nagrywała protest. Mnie nikt nie legitymował, pewnie dlatego, że widać było jaką redakcję reprezentuję - opowiada jeden z dziennikarzy, który był na proteście rolników przed RDOŚ.

Dlaczego więc w ten sposób potraktowano dziennikarkę, której zgodnie z prawem prasowym, nie wolno utrudniać zbierania materiałów? Tymczasem policjanci, swoimi działaniami, uniemożliwili jej to.

- Dlaczego żaden z obecnych na miejscu funkcjonariuszy nie próbował nawet zweryfikować tego, co mówiła nasza dziennikarka? Przecież podlaska policja ma zespół prasowy, który mógł wszystko sprawdzić, zamiast od razu karać ją za to, że była w pracy. Do czasu weryfikacji można się było powstrzymać z wystawieniem mandatu. Tu już nie chodzi o mandat, ale o zasadę - podkreśla Jarosław Jabłoński, redaktor naczelny Gazety Współczesnej i Kuriera Porannego.

- Dziennikarka niepotrzebnie mandat przyjęła. Policjant nie miał prawa jej legitymować ani żądać dokumentów. A jeśli to zrobił, powinna odmówić i nie przyjąć mandatu. Ona wykonywała pracę, którą zleciła jej redakcja. Mogła mieć przy sobie legitymację dziennikarską, ale nie musiała. Skoro podała funkcjonariuszom telefon i nazwisko redaktora naczelnego, oni powinni to sprawdzić - wyjaśnia Władysław Harkiewicz, znany suwalski adwokat, a przed laty prokurator wojewódzki i dodaje, że mandat można zaskarżyć do sądu rejonowego.

O komentarz do zaistniałej sytuacji poprosiliśmy rzecznika prasowego podlaskiej policji, od którego usłyszeliśmy, że dziennikarka mogła nie przyjąć mandatu, zaś policjanci nie mają obowiązku ani możliwości sprawdzania tego, co mówią legitymowane osoby.

- Od tego jest procedura odmowy przyjęcia mandatu i o tym ta pani na pewno została pouczona. Decyzja należy do osoby, na którą policjanci nakładają mandat. On nie jest prawomocny i ta pani może złożyć do sądu wniosek o uchylenie mandatu. Nie znam okoliczności owej sytuacji, ale ludzie często podają się za dziennikarzy i nie tylko. Przy odmowie wszczynane są czynności wyjaśniające w sprawie o wykroczenie. Jeśli okaże się, że ta osoba wykonywała obowiązki służbowe, nie ma podstaw by kierować do sądu wniosek o ukaranie. O ile podstawą była obecność w tym miejscu i relacja z protestu, a nie to, że nie miała zasłoniętych ust i nosa - tłumaczy podinsp. Tomasz Krupa.

Rzecznik przypomina ponadto, że na złożenie wniosku o uchylenie mandatu dziennikarka ma siedem dni od jego otrzymania. I musi pamiętać, że w takim samym terminie trzeba go opłacić. Jeśli sąd uzna jej argumenty z wniosku, kwota zostanie zwrócona.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny