Od 40-tu lat tędy chodzę. Nieraz nawet kilka razy dziennie. I nigdy nie dostałem mandatu. Nie słyszałem zresztą, żeby ktokolwiek wcześniej dostał, a chodzą wszyscy. Aż tu nagle posypały się mandaty. 50 zł musiała nawet zapłacić 80-letnia kobieta. To jakaś paranoja - skarży się Stanisław Ksepka.
Musi zapłacić za zignorowanie znaku "Przejście pieszych surowo wzbronione", który stoi obok wejścia na wiadukt kolejowy (dołem płynie niewielka rzeczka - przyp. red.) w okolicach ul. Buskiej. Między barierkami, a szynami jest wąski przesmyk, przez który można przejść.
- Tylko tam można przejść przez wiadukt. Przecież gdybym widział nadjeżdżający pociąg tobym nie wchodził, tylko poczekał na ścieżce, która biegnie wzdłuż torów. SOK-iści wykazali się wyjątkową nadgorliwością. Pociągi jeżdżą tędy bardzo rzadko. Nikt też na tym wiadukcie nigdy nie zginął - mówi nasz Czytelnik.
Czytaj też: Wypadek: Białostoczek. Tir zderzył się z pociągiem (zdjęcia, wideo x 2)
Dodaje, że jako mieszkaniec os. Białostoczek ma do swojego ogródka jakieś 500 metrów. - Gdybym nie szedł wzdłuż torów, musiałbym wejść na teren ogrodu od strony obwodówki, czyli ul. Maczka. To grubo ponad 4 kilometry stąd, a mam już swoje lata - mówi pan Stanisław.
Zastępczyni rzecznika komendanta głównego Straży Ochrony Kolei Andżelika Pytlik nie pozostawia jednak złudzeń. Podkreśla, że nie można chodzić nie tylko po wiadukcie, ale nawet po ścieżce obok torów.
- Nie ulega wątpliwości, że interwencja podjęta przez funkcjonariuszy SOK wobec osoby, która weszła na torowisko kolejowe oraz most, została przeprowadzona zgodnie z obowiązującymi przepisami - mówi.
Czytaj też: Żodzie. Śmiertelny wypadek na torach. Pociąg potrącił mężczyznę
Według niej usprawiedliwieniem nie jet fakt, że mieszkańcy robią to już od kilkudziesięciu lat. Jak i to, że chcą sobie skracać drogę. Zaznacza też że przejście wiaduktem nie stanowi jedynej drogi prowadzącej do ogródków.
- Tylko pytanie kto będzie szedł dookoła ponad 4 kilometry jak ma ogródki pod nosem? Nikt od 1980 roku, czyli założenia ogrodu tego nie robił. A mowa o sporej rzeszy ludzi. Oprócz naszego ogrodu, który liczy 250 działek są też działkowcy z ROD im. Skłodowskiej i ROD "Białostoczek". W tym pierwszym jest 170, a w drugim bodaj 140 działek. Ogródki ciągną się od Białostoczku aż do Dziesięcin. Nie można tym najczęściej starszym ludziom kazać pokonywać ponad 4 kilometry! - mówi Irena Wróbel, prezeska ogrodów działkowym im. M. Konopnickiej.
Czytaj też: Proces o odszkodowanie po likwidacji ogrodów działkowych. Polski Związek Działkowców nie chce płacić
Razem z prezesami pozostałych dwóch ogrodów zamierza napisać pismo do SOK-u i do PKP. - Owszem zdarzało się w poprzednich latach, że ktoś mi mówił, że złapali go SOK-iści. Ale zawsze kończyło się na pouczeniu. Mandaty to gruba przesada i chcę to kolejom napisać - mówi.
Dołączy do pisma dokument sprzed lat, w którym PKP zgodziło się podobno, aby działkowcy mogli skracać sobie tędy drogę.
- Prezes ROD "Białostoczek" przeszukuje właśnie dokumentację swojego ogrodu. Nie jest to pewne na 100 proc., ale wydaje się nam że kiedyś taka zgoda była - mówi pani Irena.
Do sprawy wrócimy, gdy koleje odpowiedzą na pisma prezesów ogrodów.
Paweł Szrot ostro o "Zielonej Granicy"."To porównanie jest uprawnione"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?