Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektorzy Teresa Kamińska i Henryk Misiewicz musieli odejść

Urszula Ludwiczak [email protected] tel. 85 748 74 61
Dyrektorzy Teresa Kamińska i Henryk Misiewicz musieli odejść
Dyrektorzy Teresa Kamińska i Henryk Misiewicz musieli odejść Archiwum
To byli najdłużej piastujący swoje stanowiska dyrektorzy szpitali w naszym regionie, nieraz chwaleni za zarządzanie. Kilka dni temu stracili stanowiska. Polegli w walce o swoje placówki - nie chcieli zgodzić się na ich połączenie ze szpitalem klinicznym.

Teresa Kamińska dyrektorem Specjalistycznego ZOZ Gruźlicy i Chorób Płuc w Białymstoku była 21,5 roku. To rekord w skali województwa, a prawdopodobnie i Polski. W czasach, gdy dyrektorzy szpitali zmieniają się szybciej niż kontrakty z NFZ, tak długi staż robi wrażenie. Tym bardziej, że szpital, którym zarządzała była dyrektor nigdy nie miał większych długów.

Henryk Misiewicz, odwołany dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. K. Dłuskiego w Białymstoku (popularny zakaźny), staż dyrektorski ma krótszy niż Kamińska, ale i tak imponujący. 15 lat to w dzisiejszych czasach też niemało. Jego szpital także zawsze radził sobie świetnie.

Oboje dyrektorzy zostali odwołani w miniony wtorek, decyzją Zarządu Województwa Podlaskiego, który jest organem założycielskim obu szpitali.

Chociaż czarne chmury nad dyrektorami zbierały się już od dawna, to nie spodziewali się, że o decyzji zarządu dowiedzą się w taki sposób. Bo informacja dotarła do nich... z mediów. Te powiadomił rzecznik marszałka, podając, że powodem odwołania jest pogarszająca się sytuacja finansowa obu szpitali.

- Zarówno w ubiegłym roku, jak i przez 9 miesięcy bieżącego, obydwa szpitale odnotowują straty - tłumaczył we wtorek decyzję zarządu województwa, Jan Kwasowski, rzecznik marszałka.

Marszałek: powody były trzy

- Powody odwołania dyrektorów były trzy, wszystkie równorzędne - przyznaje Cezary Cieślukowski, członek Zarządu Województwa, odpowiedzialny za służbę zdrowia. - To jedyne placówki z wszystkich naszych szpitali, które powiększyły stratę w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku. Wszystkie inne placówki mają lepsze wyniki. Gdyby te dwa szpitale po zakończeniu tego roku nadal należały do samorządu, musielibyśmy znaleźć środki na pokrycie części straty wyższej niż amortyzacja.

Tymczasem samorząd już ponad rok temu podjął decyzję o przekazaniu szpitali gruźliczego i zakaźnego Uniwersytetowi Medycznemu w Białymstoku. Ale dotąd nie doszło fizycznie do tego połączenia, głównie ze względu na to, że pracownicy marszałkowskich placówek na taki krok nie chcieli się zgodzić. Uznali m.in., że decyzja została podjęta z naruszeniem prawa i nie ma żadnego uzasadnienia. Słali pisma odwołujące się od decyzji sejmiku do wszystkich możliwych organów odwoławczych i sądów. Większość przegrali, ale nie wszystkie sprawy sądowe są jeszcze zakończone. Dlatego ciągle do połączenia nie może dojść.

I właśnie tu tkwi kolejna, niewykluczone, że podstawowa przyczyna odwołania dyrektorów. Bo razem z załogą walczyli oni o to, aby decyzja o połączeniu została uchylona.
Teraz zarząd województwa postawił im zarzut działania niezgodnego z intencją właściciela.
- Dyrektorzy byli przeciwni połączeniu ze szpitalem klinicznym - mówi Cezary Cieślukowski. I dodaje jeszcze jedną przyczynę odwołania: straty, jakie z powodu pogarszającej się kondycji obu placówek poniesie samorząd województwa. Chodzi o 1,8 mln zł.

- W porozumieniu z Uniwersytetem Medycznym mamy zapis, że nadwyżka środków finansowych, jakie wypracują te szpitale, tzw. saldo dodatnie, będzie zwrócone samorządowi, ale straty, które mają szpitale zmniejszą teraz środki które moglibyśmy pozyskać - mówi Cezary Cieślukowski.

Z danych za 9 miesięcy 2012 roku wynika, że Specjalistyczny ZOZ Gruźlicy i Chorób Płuc ma na minusie 635,5 tys. zł, a Dłuski - 1,2 mln zł. W pierwszym przypadku to o niemal 270 tys. zł więcej, niż w tym samym okresie ubiegłego roku, w drugim - o 40 tys. zł więcej. Rzeczywiście to jedyne szpitale, które mają teraz większe straty, niż rok temu, ale i tak ich wynik finansowy nie jest najgorszy. Bo np. szpital wojewódzki w Łomży ma 2,3 mln zł starty, a w Suwałkach - 3,8 mln zł.

- Poza tym, jeśli amortyzacja jest większa niż wynik finansowy, to tak naprawdę jest to dla szpitala zysk - wyjaśnia Henryk Misiewicz.

A w WSS amortyzacja za dziewięć miesięcy wynosi 1 mln 284 tys. zł. W SZOZ Gruźlicy i Chorób Płuc amortyzacja wynosi 431 tys. zł, nieco mniej niż strata, ale chodzi o kwotę rzędu 200 tys. zł, która nie przesądza o złej sytuacji finansowej.

Dlaczego decyzja o odwołaniu dyrektorów zapadła teraz?

- Widzieliśmy tę tendencję już po I i II kwartale, daliśmy dyrektorom szansę poprawy, ale bezskutecznie - tłumaczy Cezary Cieślukowski. - Wszystkie inne placówki mają teraz lepsze wyniki od tych.

Cieślukowski dodaje, że oba szpitale: gruźliczy i zakaźny wcale nie są w dobrej sytuacji finansowej. Bo chociaż zobowiązań wymagalnych nie mają, to wszystkie zobowiązania gruźliczego wynoszą obecnie 3,3 mln zł, a zakaźnego - 8,5 mln zł, a należności odpowiednio 1,4 mln zł i 6 mln zł. Co innego sądzą odwołani dyrektorzy.

- Jeśli nasza sytuacja jest taka zła, to dlaczego szpital wygospodarował bez problemu 700 tys. zł na wkład własny na budowę spalarni, bo urząd marszałkowski, który miał to zrobić, nie dał pieniędzy - mówi Henryk Misiewicz. - Poza tym zawsze sytuacja szpitala w marcu jest inna niż w grudniu, nie można tego porównywać.

- Sytuacja szpitala nie jest zła, nigdy nie mieliśmy długów - mówi też Teresa Kamińska.
- O tym, jaki jest wynik finansowy szpitala można mówić dopiero po zakończeniu rozliczenia roku, czyli 30 marca przyszłego roku - mówi nam pracownik jednego z białostockich szpitali. - Wcześniej jest to niemiarodajne, bo zawsze NFZ płaci coś z nadwykonań, nie mówiąc o tym, że funduszem rozlicza się z nami z opóźnieniem. To że we wrześniu ktoś jest na minusie, nie znaczy, że tak skończy rok rozliczeniowy.
Ale zdaniem Cezarego Cieślukowskiego, szansa na to, że obu placówkom uda się wyjść na zero, jest niewielka.

- Przed osobami pełniącymi teraz obowiązki dyrektorów w obu placówkach, postawiłem zadanie nie pogorszenia wyniku finansowego do końca roku, a także próby jego poprawienia - zaznacza. - A z nadwykonań nie ma co się spodziewać rewelacji, bo NFZ opłaca je głównie za procedury ratujące życie i zdrowie, a nie za oddziały zachowawcze, które w tych szpitalach dominują.

Podziękowań nie było

Decyzję o odwołaniu dyrektorów marszałek podpisał we wtorek po południu. I stąd, zdaniem Cieślukowskiego, wynikła sprawa tego, że to nie oni, a le media dowiedzieli się pierwsi o swoim odwołaniu. - Prawdopodobnie gdy zapadała ta decyzja, było już po godzinach pracy dyrektorów - mówi. - I nie zdążyła dotrzeć do nich tego dnia.

Cezary Cieślukowski przyznaje, że po tej personalnej decyzji sprawa połączenia ze szpitalem klinicznym, nabierze tempa. - Chcemy zamknąć tę procedurę do końca roku - mówi.
Odwołani dyrektorzy do decyzji zarządu podchodzą już bez emocji. Jak mówią, chcą teraz w spokoju leczyć pacjentów - oboje są bowiem lekarzami.

Decyzji nie chcą już też komentować pracownicy obu placówek. Oni podziękowali swoim dyrektorom za pracę i walkę o szpital.

- Staraliśmy jak mogliśmy, aby do połączenia nie doszło - mówią jedynie. - Bezskutecznie. Tylko o rok odroczyliśmy wyrok. Teraz wszystko jest już przyklepane i pójdzie łatwo. Tylko nie wiemy, jak na tym wyjdziemy my, ale przede wszystkim pacjenci obu szpitali. Ale to pokaże już najbliższy czas.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny