Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Druh Zbigniew Kamiński. Harcerska legenda.

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Taką zrujnowaną w czasie wojny panoramę centrum Białegostoku utrwalił Wacław Miłaszewicz
Taką zrujnowaną w czasie wojny panoramę centrum Białegostoku utrwalił Wacław Miłaszewicz
Fragmenty wspomnień Zbigniewa Kamińskiego przysłał mi swego czasu prezydent Ryszard Kaczorowski - pisze Adam Czesław Dobroński. Może dzięki Państwu uda się dopisać tę wyjątkową biografię.

Zacznę od cytatu z listu śp. Ryszarda Kaczorowskiego: "Harcerz Zbigniew Kamiński po 10-letnim pobycie w łagrach sowieckich wrócił do Białegostoku, gdzie spisał swoje przygody. Odwiedzający Białystok Mikołaj Kostecki (w czasie Solidarności 1980/81 rektor Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni) po przeczytaniu wspomnień chciał je przekazać do Londynu. Trudno było w tych czasach taką ilość papieru przewieźć. Za moją radą wspomnienia odczytano na taśmę i były one nadane przez "Wolną Europę".

Zbyszek był żonaty, a nie mogąc znaleźć pracy prowadził z żoną stragan na Siennym Rynku. Zmarł na zawał serca zanim ja dotarłem do Polski i Białegostoku. Był bratem ostatniego komendanta Szarych Szeregów Chorągwi Białostockiej, zamordowanego w 1944 r. w Baranowiczach. Zbyszka jako 13-letniego chłopca za moich czasów, w latach 1939/40 nie przyjęto do tajnej organizacji, musiało to nastąpić dopiero w końcu wojny. Nie wiem, co się stało z wdową, pozostała w Białymstoku siostra Regina Kurnau."

Czy żyją w naszym mieście członkowie rodziny i przyjaciela druha Zbyszka? Dodam, że Z. Kamiński zmarł w 1977 r. A oto fragment wspomnianego pamiętnika z omówieniami.

"Rozległo się głośne łomotanie do drzwi, wtargnęło dwóch żołnierzy w szarych szynelach i rogatywkach z piastowskimi orłami, ale mówiącymi po rosyjsku. "My wam pokażem padpolnuju (konspiracyjną) rabotu".

Potem weszła następna dwójka. Zbigniew Kamiński leżał chory w łóżku, w pokoju była jeszcze mama i pani M. Dom był "czysty", bez ukrytej broni i "bibuły", jedynie na krześle znajdował się pakunek z 60 tys. złotych na cele konspiracyjne, przyniesionymi przez panią M. Mama Zbigniewa przykryła pieniądze szalem. Pani M. zdobyła się na odwagę, wymówiła kilka słów pożegnalnych i podziękowała za pożyczkę(!). Żołnierze nie zareagowali, pozwolili wyjść obcej, Zbyszek odetchnął z ulgą.

Sowiecka rewizja

"W tym momencie rozwarły się drzwi, w których stanął mój brat Tadzik. Rzut oka zorientował go w sytuacji - jest o dwa kroki od kuchni, gdzie bucha płomień z odsuniętego garnka. Doskakuje do płyty i wrzuca rulonik papierów (były to powielone rozkazy komendanta okręgu płk. Władysława Liniarskiego "Mścisława"). Bezskutecznie, gdyż jeden z żołnierzy, odpychając go, wyciąga już częściowo zwęglone dokumenty, drugi zaś popycha lufą automatu na środek mieszkania. Okrążyli nas niczym psy myśliwskie wytropionego zwierza, czyhając na sygnał, żeby się z nami rozprawić".

Mieszkanie wypełniło się oficerami w zielonych okrągłych czapkach z pięcioramienną czerwoną gwiazdą. Nastąpiła rewizja, ale bez efektu. Nawet nie znaleźli pieniędzy na krzesełku, które było kilkakrotnie przesuwane. Padł rozkaz do braci, by wychodzili.

"Matka zastąpiła nam drogę. - Czekajcie - powiedziała z przyciskiem. - Na Syberii nie jest ciepło, musicie się dobrze ubrać. - I nie zwracając się o pozwolenie, zaczęła wygrzebywać najcieplejsze z naszych ubrań. Oficer był jakby zaskoczony stanowczością mojej matki".

Próbował tłumaczyć, że synowie wrócą, będą walczyć z hitlerowskim najeźdźcą w polskim wojsku. Matka nie słuchała. - Kiedy byliśmy ubrani, wyjęła z garnuszka parę kilogramów solonej słoniny i rozpoczęty bochenek chleba, pakując do czystej poszewki. Powiedziała: to wszystko kochane dzieci, co mogę wam dać. Pieniądze postaram się przesłać do więzienia - dodała szeptem.

Sowieci aresztowali polskich patriotów

Nie wiedziała, że i ona wraz z córką (w czasie aresztowania była w szkole) następnego dnia zostaną przewiezione do więzienia. Uratował się jedynie ojciec, którego ktoś ostrzegł. Ukrywał się on aż do ogłoszenia amnestii i ujawnienia się większości akowców. Na ul. Krakowskiej stał ciężarowy samochód okryty plandeką. Bracia Kamińscy pojechali na Ogrodową 2. Zbyszek wziął za rękę Tadzika.

"Jak myślisz, wytrzymamy? - szepnąłem. Musimy - odparł. - Zamałczyj! - wrzasnął jeden z żołnierzy. Rozmowa umilkła. Samochód zatrzymał się przed bramą, dał parę sygnałów. Skrzypnęły zardzewiałe zawiasy, brama rozwarła podwoje. - Przyjechali, wylataj! - padła komenda. Wyskoczyliśmy z samochodu przy wydatnej pomocy żołnierskich kopniaków. Stanęliśmy na wybrukowanym podwórzu ogrodzonym dookoła murami. Panujący zmrok przecinały smugi silnego światła padające z okien zasłoniętych firankami. W pewnym momencie dał się słyszeć przerażający głos dobitnie świadczący o metodach tu stosowanych. Zmrok zwiastował zakończenie dnia, którym był 28 listopada 1944 r."

Na zdjęciu wielka ruina. Taką przerażającą panoramę centrum Białegostoku utrwalił Wacław Miłaszewicz. Proszę popatrzeć, porośnięte gruzy i puste place, a w dali zniszczona północna pierzeja Rynku Kościuszki: Astoria bez dachu, dom towarowy z oknami zabitymi deskami, mocno pokiereszowany gmach obecnego archiwum. Ocalała fara, ale to temat na odrębną opowieść.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny