Jestem zaskoczony, że do tej pory nie mieliśmy do czynienia z dużą podwyżką cen piwa - mówi Andrzej Olkowski. - Coraz trudniej dostać chmiel, drożeje słód jęczmienny, butelki, puszki, energia i ludzka praca. A ceny ruszyły się w tym roku ledwie o kilka procent. Myślę, że przed letnim sezonem piwo zdrożeje.
Podwyżki nie wyklucza także Paweł Kwiatkowski, rzecznik Kompanii Piwowarskiej, produkującej cały szereg piw - od Tyskiego po Żubra.
- Ceny surowców idą w górę, a piwo realnie przez ostatnie pięć lat taniało, bo jego cena rosła wolniej od inflacji - mówi rzecznik. - W kwietniu nasze piwa zdrożały średnio o cztery procent, ale trudno powiedzieć, czy jest to koniec. Ceny surowców nie stoją w miejscu, można obawiać się też słabych zbiorów jęczmienia, z którego wyrabia się słód niezbędny do produkcji piwa.
Słabe zbiory
Niektórzy specjaliści z branży twierdzą, że zapowiada się katastrofa. W Polsce jęczmień uprawiany jest na Dolnym Śląsku i na Pomorzu. O ile w tym pierwszym regionie zbiory powinny się udać, o tyle na Pomorzu rolnicy zbiorą niewiele tego zboża. Do tego trwa susza w Skandynawii, niszcząca tamtejsze uprawy jęczmienia.
A droższy jęczmień to droższy słód. W ciągu ostatnich dwóch lat cena tego półproduktu skoczyła z 200 do 490 euro za tonę. A może być jeszcze drożej. Jaki ma to wpływ na cenę półlitrowego piwa? Jak dotychczas niewielki - zaledwie 5-, 10-groszowy. Ale skacząca cena słodu to tylko jedna z wielu przyczyn podwyżki.
Problemem są wysokie koszty produkcji opakowań. Brakuje szklanych butelek, niektórzy producenci sprowadzają je aż z Dubaju. Rekordowo wysokie są ceny aluminium, z którego wyrabiane są puszki. Do tego duzi gracze wykupili już cały zapas chmielu. Ci, którzy nie zdążyli, muszą go sprowadzać z daleka, a transport kosztuje, szczególnie przy obecnych szalonych cenach benzyny.
To wszystko sprawia, że możemy się obawiać podwyżki cen złocistego trunku. W sumie nawet o 50 groszy na butelce.
Wykoszą małych?
Jednak nie tylko miłośnicy piwa boleśnie odczują tę podwyżkę. Niektórzy sądzą, że uderzy ona przede wszystkim w małe browary, które na razie utrzymują się dzięki sprzedaży taniego piwa do sieci handlowych, jak np. Tesco czy Biedronka. A wtedy z rynku mogą zniknąć również te droższe, smakowe niepasteryzowane piwa, kupowane przez koneserów.
Nie każdy jednak jest aż takim pesymistą.
- Nie sądzę, byśmy wkroczyli na etap wojny cenowej - mówi Andrzej Olkowski. - Duże browary już teraz kontrolują 95 proc. rynku. Po co mają zmniejszać swój zysk, walcząc o tak niewielki segment rynku, na którym rozsiadła się drobnica? Więcej zyskają na podwyżkach.

Strefa Biznesu: Jaką decyzję podejmie w grudniu RPP?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?