Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dostał trzy lata za siniaki na ciele ofiary. Jego kaci tyle samo za złamane życie

Adam Willma
Matka Dominika nie ukrywa, że jej syn nie był aniołkiem, ale teraz, kiedy odeszli wszyscy jego koledzy, została mu tylko ona. Cieszą się każdym wspólnym dniem.
Matka Dominika nie ukrywa, że jej syn nie był aniołkiem, ale teraz, kiedy odeszli wszyscy jego koledzy, została mu tylko ona. Cieszą się każdym wspólnym dniem. Adam Willma
Rok wcześniej Dominik dostał wyrok za pobicie. Odpokutował to srogo. W ten sam sposób tylko mocniej.

W pamiętniku Dominika jedynymi ilustracjami są zdjęcia ciężarówek wycięte z gazet. Notatki prowadzone w zeszycie od historii mogłyby być jedynym ze świadectw swoich czasów.

Zdarzyło się dużo

Drugiego stycznia: "Nareszcie rok 2000. Od dzisiejszego dnia będę pisał pamiętnik cały czas. Dzisiejszego dnia nie zdarzyło się nic specjalnego, a w poprzednich dniach zdarzyło się dużo. Na sylwestra byłem u mojego kolegi Maćka. Tam zapoznałem kolegę Łukasza. Nasz sylwester zaczął się o godzinie 20.00. Wypiliśmy po 3-4 kieliszki wódki, a prawdziwy sylwester zaczął się o godzinie 0.00. Zaczęliśmy dokańczać nasze zapasy wódki. Zasnęliśmy o godzinie 3.17."
Wódka, piwo w bramie, włóczęga po peryferyjnych ulicach Włocławka, podkładanie monet pod koła pociągu. Codzienność traconego właśnie pokolenia.

Czytaj też: Jakub S., podejrzany o udział w krwawej bójce na Wzgórzu Wolności w Bydgoszczy trafił za kraty

Kumple z trójkąta

Gdyby w 2007 roku Dominik prowadził jeszcze pamiętnik, kolejne wpisy nie bardzo by się różniły od poprzednich. Może tylko liczbą piw i kieliszków wódki.
Po zawodówce, w której Dominik uczył się na ślusarza, próżno było szukać pracy. Łapał więc pojedyncze zlecenia, czasem dorobił coś na czarno. Tak, żeby z kumplami z włocławskiego trójkąta bermudzkiego (kilka zakazanych ulic na starówce) spotkać się w bramie na piwie.

Mirosława Wojciechowska, matka Dominika, próbowała wiązać koniec z końcem, ale trudno związać cokolwiek za lichą pensję opiekunki. Żeby się odbić, pojechała do Włoch, gdzie 24 godziny na dobę opiekowała się czterema upośledzonymi. Sześćset euro za miesiąc, bez wyżywienia i zwrotu za dojazd. Marne pieniądze, ale i tak lepsze niż we Włocławku.

Dominik był sam sobie opiekunem.
Czwartego października 2007 ukazał się policjantom z nocnego patrolu w zakrwawionym dresie. Chuchnął w alkometr dwoma promilami.
- Byliśmy pijani, brakowało pieniędzy na kolejną wódkę - Dominik grzebie w pamięci, w której pozostały mu tylko pojedyncze obrazy.
Wpadli do mieszkania starszego mężczyzny przy Melebudach. Chcieli pieniędzy albo wódki. Nie dostali ani jednego, ani drugiego. Przyłożyli gospodarzowi z pięści, później skopali, ale ten wyrwał się i wybiegł na ulicę.

Niech pokutuje

Dominik dostał dwa i pół roku, podobnie jak jego kompan.
Mirosława Wojciechowska, matka Dominika: - Powiedziałam sobie, że nie będę się litowała. Zasłużył, musi odpłacić winy.
Wyszedł po ośmiu miesiącach. Skruszony jak zbity pies. Chciał układać życie na nowo, ale przez kilka miesięcy na darmo pielgrzymował od firmy do firmy. Roboty dla ślusarza nie było.
Były zlecenia za kilka piw.
Ósmego grudnia matka znowu pracowała we Włoszech. Dominik z kumplem, Konradem, wpadli na piwo do Witka, kolesia z Łęgskiej.
O 21.00 opróżnili wszystkie butelki, więc trzeba było ruszyć do monopolu. Gdy przechodzili koło sklepu, Konrad kopnął w szklane drzwi. Tak po prostu, z głupoty. Kawałki szkła rozsypały się po ulicy.

Ale miał pecha, bo właściciel i jego znajomi siedzieli kawałek dalej. Ruszyli za chłopakami. Z Konrada od razu uleciało powietrze. Kajał się, przepraszał. Zmiótł pokornie szkło z trotuaru, obiecał zwrócić za szybę i zostawił komórkę w zastaw.
Niby było po sprawie. Konrad z Dominikiem poszli do monopolu i z flaszką wrócili do Witka. W powrotnej drodze przyuważyło ich czterech chłopaków, którzy wcześniej dopadli Konrada. Namierzyli ich w mieszkaniu Witka, wywlekli na klatkę schodową. Konrad był sprytniejszy, wyrwał się i uciekł do domu.
Na jego konto zarobił Dominik.
Przewrócili go na klatce schodowej i kopali jakieś pięć minut - po klatce piersiowej i głowie. Ale w końcu dał radę się podnieść i uciekł.

Nie zasłużył

Zabrakło mu jednak instynktu samozachowawczego, bo po 20 minutach wrócił na Łęgską, do Witka. Chłopaki przywitali go ciosem butelką w głowę. Zrzucili ze schodów i kopali, tym razem bez żadnej litości. Najbardziej Kamil, 15-latek, który czuwał nad bezwładnym ciałem Dominika, i pociągał buta, gdy ten tylko się poruszył. W końcu i tego było mu mało, więc nasikał na Dominika.

Witek czekał z wódką na chłopaków, potem dopił resztę i położył się spać. O piątej rano obudził go pies domagający się spaceru. Na klatce znaleźli char-czącego Dominika.
Tomografia wykazała rozległy krwiak przymózgowy, obrzęk i złamanie nosa.
Matka natychmiast wsiadła w autokar do Polski: - Najgorsza była ta świadomość, że akurat tym razem w niczym sobie nie zasłużył na taki los.
Skowronek

Do końca nie było wiadomo, czy Dominik nie pozostanie rośliną. Ale matka była uparta. Ktoś poradził, żeby nagrać chłopakowi ulubione kawałki na walkmana, więc puszczała mu przez słuchawki techno, hip-hop i dance. Wybudzanie trwało trzy tygodnie, ale świadomość wróciła dopiero po trzech miesiącach.
Wiele miesięcy w bezruchu spowodowało zwapnienia i przykurcze. Dopiero operacja i miesiące rehabilitacji sprawiły, że Dominik jest w stanie się podnieść, a nawet zrobić parę kroków przy balkoniku.

Czytaj: Kolejne pobicie w Bydgoszczy! Robert leży nieprzytomny w szpitalu

Jego mózg nigdy nie będzie już całkiem sprawny. Ale zachował dowcip i autoironię.
- I czułość - zauważa matka. - Nigdy wcześniej nie był dla mnie tak czuły.
- Bo wszyscy przyjaciele odeszli. Pozostał jeden - mamusia. Jest moim skowronkiem.
Świat z leksykonu

Dzięki ciotce przed trzydziestką Dominik uczył się czytać i pisać na nowo. Wiele miesięcy siedzieli przy leksykonie i odświeżali kolejne pojęcia.
Pomogła też telewizja, zwła-szcza kanał o dzikiej przyrodzie, w którym Dominik zatapia się popołudniami.
Z dawnego życia pozostała jedynie miłość do ciężarówek: - Jeśli mam jakieś marzenie, to takie, żeby kiedyś poprowadzić tira.
Sprawcy pobicia zostali ukarani odsiadką. Najmłodszy trafił do poprawczaka. Jednego do dziś szuka Interpol.
Matka: - Dostali po trzy lata. Prawie tyle samo, co Dominik. Tyle że człowiek pobity przez Dominika miał kilka sińców, które znikły po tygodniu, a jego życie do końca będzie poranione tym pobiciem.

Fikcyjne pieniądze

W sprawie karnej na rzecz Dominika zasądzono 12 tys. zł zadośćuczynienia. W procesie cywilnym sąd dorzucił solidarny nakaz zapłaty 100 tys. i 500 zł comiesięcznej renty.
- Tylko co z tego? Przecież te pieniądze to zupełna fikcja - denerwuje się Mirosława Wojciechowska, która oprócz syna opiekuje się na co dzień krewną dotkniętą chorobą psychiczną. - Przecież nikt z tych ludzi nigdy nie pracował i zapewne już pracować nie będzie. Nie ma szansy, żeby cokolwiek z nich ściągnąć. Jesteśmy skazani na żebraninę po fundacjach, bo co mo-żna zrobić za 324 złote renty i 153 złote dodatku opiekuńczego?
Sennik

Dominik skrupulatnie analizuje swoje sny. W dużym zeszycie wypisał wszystkie znaczenia. Ostatnio śniła mu się Indianka na koniu i ciężarówka z węglem, którą sam prowadził. Według sennika "Indianin" oznacza przygody, a "jeździć konno" - spełniać zamiary. "Węgiel" - bardzo zmartwisz rodziców. Hasła "ciężarówka" nie ma w senniku.
Mirosława Wojciechowska: - Ja nie mam żadnych snów. Tylko wieczorem, przed zaśnięciem kłębią mi się w głowie wszystkie problemy. Marzy mi się wyrwać gdzieś, choćby na tydzień, żeby o tych wszystkich złych myślach zapomnieć


PS. Osoby, które chciałyby udzielić wsparcia Dominikowi i jego mamie, prosimy o kontakt z redakcją.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska