Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Domy weselne idą na wojnę z miastem

Tomasz Mikulicz
Tomasz Mikulicz
Titanic - centrum konferencyjno-bankietowe
Titanic - centrum konferencyjno-bankietowe Facebook
Dostały nawet po 90 tys. zł domiaru w opłatach za śmieci

Ten sam urzędnik najpierw przyjmuje deklarację, pomaga ją wypełnić, mówi że wszystko jest w porządku, a potem przychodzi na kontrolę i traktuje mnie jak złodzieja - denerwuje się Ireneusz Stefański, właściciel centrum bankietowego Titanic.

Ma zapłacić miastu ponad 90 tys. zł. Wlipcu 2013 roku w deklaracji napisał, że potrzebuje mniejszego kontenera niż wynika to z przelicznika uzależnionego od liczby miejsc konsumpcyjnych. - Żaden urzędnik mnie o tym nie poinformował. W spółce Lech usłyszałem wręcz, że mogę podpisać umowę z firmą komercyjną, bo nic to ich nie obchodzi. Tak też zrobiłem. Czyścioch odbiera kontener „na telefon”, miasto - w czwartki. Imprezy mam w weekendy, nie mogę czekać czterech dni, bo mi wszystko zaśmierdnie - podkreśla Stefański.

Płacić domiaru nie zamierza. Pozwał miasto. To samo rozważają też inni kontrolowani właśnie właściciele domów weselnych. Wszyscy zgodnie podkreślają, że liczba miejsc konsumpcyjnych jest podczas kontroli ustalana w taki sposób, by było ich jak najwięcej. - Urzędnik policzył krzesełka również w sali konferencyjnej. Ale tam przecież nikt nic nie spożywa. To nie sala gastronomiczna, która musi mieć odpowiednie zaplecze itd. Urzędnik chyba tego nie rozumiał. Ale to jeszcze nic. Kontroler wszedł do pokoju hotelowego i policzył jednoosobowe łóżko podwójnie. Dlaczego? Bo leżały na nim dwie poduszki! Toż to jakaś parodia - mówi Ireneusz Stefański.

Zamierza - tak jak wielu innych przedstawicieli jego branży - przyjść na środowe posiedzenie komisji zagospodarowania przestrzennego. Pomoc w rozwiązaniu problemu obiecali bowiem radni. - Gdzie byli kontrolerzy przez 3 lata? Jak mogli w 2013 roku przyjąć deklaracje z błędnymi wyliczeniami? - pyta Piotr Jankowski z PiS.

Deklaruje, że będzie szukał możliwości cofnięcia domiarów.

Był lipiec 2013 roku. Pierwsze dni obowiązywania nowej ustawy śmieciowej. Mieszkańcy byli wściekli. Odpady zalegały w kontenerach. Radny sejmiku Jacek Cylwik przyniósł nawet swoje śmieci do magistratu.

- W naszej branży nie możemy sobie pozwolić na zaleganie śmieci. To przecież gastronomia - mówi właścicielka jednego z większych białostockich domów weselnych.

W 2013 roku trzy razy była w spółce Lech (mieściła się jeszcze przy ul. Branickiego 9). Dwukrotnie została odesłana z kwitkiem. Usłyszała, że musi czekać. Za trzecim razem było inaczej.

- Mam na to świadków, że urzędnik powiedział, abym podpisała umowę z firmą komercyjną, bo śmieci komunalne to tylko te wytworzone przez moich pracowników. Pozostałe to tzw. odpady poprodukcyjne - opowiada.

Zawarła więc umowę z MPO, a w - przyjmowanej przez miasto - deklaracji na odbiór odpadów wpisała potrzebę podstawienia jednego z najmniejszych kontenerów. Bo po co większy, skoro lwią część śmieci odbiera MPO? I wszystko było dobrze aż do teraz. Zajmująca się gospodarką odpadami spółka Lech skontrolowała dom weselny. Zaległe należności, które trzeba zapłacić, to kilkadziesiąt tysięcy złotych.

- Dopiero podczas kontroli dowiedziałam się, że opłatę wylicza się tak, że liczbę krzesełek w sali weselnej mnożymy przez 0,015 m3 kontenera tygodniowo - mówi właścicielka.

Wiadomo, że w domu weselnym dzień w dzień nie ma imprez. - Muszę więc płacić za puste kontenery - podkreśla.

Zbigniew Gołębiewski, rzecznik Lecha

Spółka Lech prowadzi systematyczną weryfikację poprawności deklaracji. Zgodnie z ordynacją podatkową, mamy na to pięć lat. W naszym systemie jest ok. 100 tys. deklaracji. Na sprawdzenie wszystkich, potrzeba czasu. Czynności zostały podjęte bezpośrednio po powzięciu wątpliwości co do danych zawartych w deklaracjach. Te wątpliwości wzbudziło zmniejszenie deklarowanych ilości wytwarzanych odpadów komunalnych. Z wyjaśnień wynika, że powodem było zawarcie umów komercyjnych z firmami świadczącymi usługi wywozu odpadów. W ich ramach odbiór odpadów odbywał się poza systemem gminnym. Tymczasem odpady komunalne mogą być odbierane wyłącznie w ramach opłaty wnoszonej do gminy, zgodnie ze złożoną wcześniej deklaracją, o czym mieszkańcy byli wielokrotnie informowani. Każde inne postępowanie jest niezgodne z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Działania spółki Lech mają na celu zgodne z prawem działanie systemu gospodarki odpadami, co jest w interesie całej społeczności Białegostoku.

Pracownicy spółki Lech jedynie mogli informować przedsiębiorców o tym, że zgodnie z art. 6 s Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, w przypadku gdy gmina nie realizuje obowiązku odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości, mają prawo do przekazania odpadów komunalnych, na koszt gminy, podmiotowi odbierającemu odpady w ramach tzw. „interwencyjnych odbiorów”. Chodziło wyłącznie o początkowy okres działania systemu, gdy wykonawca usług nie wykonywał należycie usług i ogłoszony został nowy przetarg na ich świadczenie. Tzw. „interwencyjny odbiór” nie zwalnia z obowiązku złożenia deklaracji i wnoszenia opłaty w prawidłowej wysokości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny