Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dominika potrącił samochód. 10-latek uczy się chodzić.

Dorota Sikora [email protected] tel. 85 748 95 45
Dominik powoli odzyskuje sprawność. Czeka go jednak wieloletnia rehabilitacja.
Dominik powoli odzyskuje sprawność. Czeka go jednak wieloletnia rehabilitacja. Fot. Archiwum prywatne
Dominik w listopadzie skończy 10 lat. Uczy się chodzić. - Ale wierzę, że on jeszcze będzie biegał - mówi Aneta Tomczak. Dominika w styczniu potrącił samochód.

To był wtorek, 19 stycznia, godzina 18. Akurat wracałam z pracy, gdy zadzwoniła mama. Powiedziała, że Dominik jest w szpitalu, ale nie wie co się stało. Pierwsza myśl: złamał rękę albo nogę. Wbiegłam na izbę przyjęć, a tu słyszę: nie tam, proszę pani, on jest na OIOM-ie. Poczułam, że mam nogi jak z waty.

Nie zabieraj go tato

Samochód potrącił go niemal dwa kroki od domu. Dominika odrzuciło prosto na słup. Stracił przytomność. Po akcji reanimacyjnej wprowadzono go w stan głębokiej śpiączki farmakologicznej. Lekarze mówili, że nie mogą dać żadnej nadziei. Moja reakcja: dwie godziny histerii. A potem - nie, to nieprawda.

Po operacji usunięcia krwiaka z mózgu stan Dominika był bez zmian. Kolejne operacje - nic. Nie udało się go wybudzić ze śpiączki farmakologicznej.

Jesteście wierzący, módlcie się. W szpitalu często to słyszałam. Modliłam się. Do mojego nieżyjącego taty. Nie bierz go tato, po co on ci teraz potrzebny, powtarzałam.

W poniedziałek, 18 stycznia, dzień przed wypadkiem, siedziałam przy maszynie do szycia. Dominik wbiegł do pokoju. Przytulał się, całował, ściskał. Śmiałam się, że dziwnie się zachowuje. Dawno nie okazywał uczuć tak wylewnie. Wzięłam go na ręce, przytuliłam jak niemowlaka i się wygłupialiśmy. Mówiłam do niego: Pamiętasz, jak jeszcze w pampersach biegałeś.

A następnego dnia siedziałam przy jego łóżku w szpitalu. A on w tych pampersach. W kółko mówiłam do siebie: Ty wiedziałeś skubańcu, że coś się stanie, ty wiedziałeś.

Cel: obudzić Dominika

Nie poddaję się łatwo. Zamiast płakać i lamentować wolę działać. I działałam. Cel był jeden: obudzić Dominika, bo czas mijał. Lekarze stwierdzili, że wybudził się w kwietniu. Dowiedziałam się o tym przypadkiem, gdy Gosia, moja siostra potrzebowała zaświadczenia o stanie Dominika do fundacji "Zdążyć z pomocą". Napisali, że jest przytomny. Popatrzyłyśmy na siebie: jaki przytomny? Co to za wybudzenie, skoro nadal nie ma z nim kontaktu. Owszem, otwierał oczy, ale można było machać mu przed nimi ręką, nawet nie drgnęły. Tkwił w tzw. stanie wegetatywnym. Już nie śpiączka, ale jeszcze nie stan świadomości. Na granicy śmierci i życia, jak mówi Gosia.

Zaczęła się walka. Pojechałam do Bydgoszczy, na prywatną konsultację do profesora Talara, znanego z wybudzenia ponad setki osób. W każdej chwili mogłam zadzwonić do specjalistów z fundacji "A kogo".
Pierwsze próby były intuicyjne, nawet naiwne. Choćby ukochane przez Dominika gazety sportowe.

Przyniosłam je następnego dnia po wypadku. W szpitalu patrzyli na mnie z pobłażaniem, ale ja wiedziałam, że jak się Dominik obudzi, to będzie miał pod ręką to, co lubi. Codziennie wieczorem, jak zwykle w domu, włączałam mu bajkę. Nie patrzył, ale wiem, że coś do niego docierało. Ulubione filmy, ulubiona muzyka. Przed wypadkiem zaczął czytać "Harrego Pottera", to przeczytałam mu teraz całą książkę do końca. Wkładałyśmy mu do ręki rzeczy twarde, miękkie, ciężkie, lekkie, zimne, ciepłe, włochate, wszystko co się dało. Podtykałyśmy pod nos zapachy, podobnie ze smakami. Cały czas coś robiłam, nie dawałam mu chwili spokoju.

Zaczął się śmiać

Któregoś dnia oligofrenopedagog przyniosła zabawkę w kształcie świnki, która po naciśnięciu wydawała głośne, charakterystyczne chrumknięcie. Kiedy Dominik je usłyszał, zaczął się śmiać. Jego nieruchome oczy wreszcie drgnęły. To był przełom. Żartujemy, że obudziła go świnia. Dostał ją na pamiątkę.

Od tej pory wszystko ruszyło. No, nie tak, że nagle zaczął chodzić, mówić i śpiewać. Najpierw to było jedno słowo. I tydzień milczenia. Potem znów słowo i tydzień ciszy. Aż któregoś dnia na spacerze powiedział dwa zdania. A potem już mu się buzia nie zamykała. Radość i przerażenie. Zadzwoniłam do fundacji "A kogo". Co robić, żeby tego nie zaprzepaścić?

Dla mnie to był cud. Dużo tych cudów było. Pierwsze słowo, pierwsza emocja na twarzy, reakcja na łaskotki, pierwszy krok. Nawet złość, bo coś się nie udaje - też cud. A największy cud - jak po kilku miesiącach zwracania się do mnie: proszę pani, moje dziecko powiedziało: mamo. Wreszcie Dominik zaczął budzić się do życia.

Mam głęboką świadomość, że te cudy są wynikiem ciężkiej pracy. Nie tylko mojej czy lekarzy. Pomaga mi rodzina i znajomi. I całkiem obcy ludzie.

Przyjaciele stworzyli na facebooku specjalną stronę poświęconą Dominikowi. Pan Konrad, wtedy nieznajomy, napisał do FC Barcelony o sytuacji Dominika, bo przeczytał, że to była jego ulubiona drużyna. I z klubu przysłali Dominikowi proporczyk z podpisami wszystkich piłkarzy. Moja szefowa zapłaciła za zastrzyki z botoksu, bez których Dominik nie mógłby chodzić, bo miał powykręcane przez ataki spastyczne nogi. Ktoś przysłał witaminy, jakaś fundacja płytę terapeutyczną, inna przekazała pieniądze na pieluchy. Te wszystkie gesty, małe i duże dodają mi wiary i energii. Wiem, że nie jestem sama.

Kto ty jesteś?

Wypadek bardzo zmienił Dominika. Wciąż ma niesprawną rękę. Nie widzi, lub słabo widzi na jedno oko, nawet rysy twarzy ma inne. Pod koniec czerwca rozpoczęły się pierwsze próby chodzenia. Po trzech tygodniach pobytu w Wojewódzkim Szpitalu Rehabilitacyjnym dla Dzieci w Ameryce pod Olsztynkiem, powitał nas stojąc. Teraz chodzi podtrzymywany przez innych. Wcześniej czołgał się na kolanach.

Wiem, że rehabilitacja sprawia mu wiele bólu. Nieraz się buntuje. Zwykłe skorzystanie z łazienki wprawia go w złość z bezsilności. Małymi krokami robimy postępy. Metody są różne. Czasem mało wychowawcze. Choćby przekupstwo. Nie miałam już pomysłu, jak go przekonać do zrobienia najprostszych rzeczy.

Psycholog poradziła przekupić go tym, co kiedyś miało dla niego wartość. A że był bardzo oszczędny, przed wypadkiem zbierał pieniądze na wyjazd na mecz do Barcelony - padło na pieniądze. Spróbowałam już przy obiedzie. Obiecałam złotówkę za zjedzenie zupy. A on: dobra. I zjadł zupę. Podziałało. Skarbonka jest wypełniona złotówkami. Zbieramy oczywiście na wyjazd do Barcelony.

Gorzej jest z jego stanem umysłowym. Wie, że ma na imię Dominik, że ma 10 lat, że jestem jego mamą, że pani, która z nami mieszka, to babcia. Ale wie to, bo mu o tym powiedzieliśmy.

W pamięci ma kompletny chaos i masę dziur. Wszystkiego musi się uczyć od początku. Długo się uczył rozpoznawać kolory, setki razy powtarzaliśmy - prawa noga, lewa noga, prawa ręka, lewa ręka. Nie mógł tego zapamiętać. Za to bez problemu czyta, liczy, pamięta angielskie słówka, jakieś szkolne regułki. Niedawno moja mama po raz któryś z kolei spytała go: Kto ty jesteś? On nagle: Polak mały. To ona dalej: Jaki znak twój? I wyrecytował cały wierszyk.

Nie pamięta niczego sprzed wypadku. Świtają mu w pamięci nazwy, zdarzenia, nazwiska, twarze, nie potrafi ich jednak ze sobą powiązać. Opowiada o koledze ze szkoły, ale na klasowym zdjęciu już go nie poznaje. Kilka dni temu w sklepie zobaczył snikersy. O, snikers, snikers, kup mi - prosił. Kupiłam. A on nie wiedział, co ma z nim zrobić.

Żeby wrócić do domu

Co go czeka? Rehabilitacja i jeszcze raz rehabilitacja. Ruchowa, i ta pobudzająca umysł do pracy. Wierzę, że nam się uda. Marzę o tym, i będę walczyć o to, żeby Dominik uzyskał na tyle sprawność fizyczną i umysłową, żeby mógł normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Myślimy o delfinoterapii, podobno daje wspaniałe efekty u osób w takim stanie. Niestety taki turnus kosztuje. A nam pieniądze idą na bieżące wydatki.

Kolejne marzenie. Wrócić do domu. Przed wypadkiem mieliśmy się przeprowadzić do nowego mieszkania. Teraz domem Dominika jest szpital, a krótki czas pomiędzy spędzamy u mojej mamy. Niedawno byłam w nowym domu. Jeszcze ciągle stoi tam choinka z zeszłego roku.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny