Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dni Białegostoku - to nie był majstersztyk. Ale za rok (przed)wyborcze Dni Miasta!

Urszula Zimnoch
Koncert zespołu Perfect. Ludzie byli ściśnięci jak sardynki. Warto pomyśleć nad nowym miejscem tak dużych imprez.
Koncert zespołu Perfect. Ludzie byli ściśnięci jak sardynki. Warto pomyśleć nad nowym miejscem tak dużych imprez. Fot. Wojciech Wojtkielewicz/Archiwum
Dni Białegostoku w zasadzie ograniczają się do weekendów. Po co zatem sztucznie rozciągać je w czasie i na siłę podpinać wszystkie imprezy, które odbywają się w mieście?

Niedzielny wieczór. Tłum ludzi przed sceną, na amfiteatralnych schodach oraz na ławeczkach na Rynku Kościuszki. A na scenie gwiazda wieczoru, Matt Dusk - amerykański artysta, śpiewający jazz i swing w stylu lat 30. Był to ostatni koncert zorganizowany w ramach wspólnego świętowania Dni Białegostoku.

W tym roku włodarze grodu nad Białą oraz Białostocki Ośrodek Kultury zafundowali mieszkańcom podróż przez różne style muzyki: od etnicznej, przez soul, pop i rock, aż po jazz i swing. Mocną dawkę muzyczną białostoczanie otrzymali przede wszystkim w pierwszy weekend wspólnego świętowania. Na Plantach wystąpiła portugalska piosenkarka Lura, Natalia Kukulska oraz zespół Perfect z towarzyszeniem podlaskich filharmoników.

Niebanalny dobór gwiazd niewątpliwie zasługuje na pochwałę. Ale co zapamiętamy z tych koncertów? Deszczową aurę podczas koncertu Lury, fajerwerki przed występem Natalii Kukulskiej, które nie były przeznaczone dla białostoczan zebranych na Plantach, lecz oficjalnych gości magistratu z zaprzyjaźnionych miast partnerskich, oraz ścisk na koncercie zespołu Perfect, gdzie strefa VIP była monstrualnych rozmiarów, chociaż na VIP-owskich krzesełkach do połowy koncertu wytrwało zaledwie kilka osób.

Jednak Dni Białegostoku to nie tylko koncerty. Jak zapowiadali organizatorzy już na początku czerwca, miało to być 10 dni obfitujących również w inne imprezy: happeningi, warsztaty, wernisaże, pokazy i parady. Tylko jakoś tak się złożyło, że większość tych imprez odbyła się w pierwszy weekend obchodów Dni Miasta. Było bogato i kolorowo. Wszyscy czekali na kolejne ciekawe wydarzenia w tygodniu. A tu imprezowa posucha. Po co zatem sztucznie rozciągać w czasie obchody Dni Miasta i na siłę podpinać wszystkie imprezy, które akurat się odbywają? Może lepiej świętować krócej, na przykład pięć dni, ale za to dobrze?

Chyba każdy przyzna, że promocje książek i albumów raczej nie należą do imprez, które ściągają tłumy zainteresowanych. Podobnie Międzynarodowy Przegląd Inicjatyw Teatralnych "Białysztuk", który notabene rozpoczął się dopiero w czwartek, 25 czerwca, a nie 22 czerwca, jak zapowiadał program.

A o dzieciach w tym roku to w ogóle zapomniano. Jedynym akcentem była akcja "Mały artysta" Miejskiego Domu Kultury. Na początku wakacji dzieciaki zapewne chętnie skorzystałyby z plenerowych propozycji.

Rozczarowań było więcej. Najlepszym tego przykładem był happening "Szukamy środka miasta", który organizowała Fundacja M.I.A.S.T.O. Białystok. Organizatorzy nagle zmienili godzinę imprezy i zamiast wieczorem odbyła się ona po południu. A kto o tym wiedział? Chyba tylko organizatorzy i osoby, które akurat przypadkowo były w okolicach kościoła św. Rocha albo próbowały się dostać na kościelną wieżę.

Należy jednak odnotować i te udane punkty programu białostockiego świętowania. Takim był niewątpliwie Jarmark na Jana. Trzeba przyznać, że Rynek Kościuszki w nowym, powiększonym wydaniu zdał swój pierwszy egzamin. Bo odwiedzających w tym roku była rekordowa ilość, a i wystawców również dużo. Był uliczny teatrzyk dla dzieci, kataryniarz, a na straganach można było kupić wyroby regionalnych rzemieślników, ale nie tylko, bo również oscypki, obwarzanki oraz kwas chlebowy. Najlepsza też okazja, by władze miasta spotkały się z mieszkańcami. Nie pod krawatem, ale tak po ludzku. Przy kwasie chlebowym i ogórku tematów do gawędzenia (i nie tylko) pewnie by nie brakowało.

Dni Białegostoku to w zasadzie impreza skierowana do mieszkańców. Być może nastał też czas, żeby wyjść z tradycyjnymi już obchodami święta Białegostoku poza rogatki miasta oraz granice województwa. Można byłoby je wykorzystać do promocji miasta w Polsce. Wtedy jednak gwiazdy typu Lura (prawie Cesaria Evora) lub Matt Dusk (prawie Robbie Williams) mogłyby się okazać zbyt małym magnesem, żeby przyciągnąć na kilka dni osoby spoza miasta. Potrafiły to zrobić Suwałki z lipcowym festiwalem bluesowym. Dlaczego Białystok ma być gorszy?

Oczywiście takie plenerowe koncerty nie mogłyby odbyć się na Plantach. Bo nie chcemy powtórki z występu Perfect, gdzie ludzie byli ściśnięci jak sardynki. Warto zatem pomyśleć nad nowym miejscem tak dużych imprez.

Czasu jest sporo. Do następnego świętowania rok. Nie będzie to, co prawda, okrągła rocznica ponowienia praw miejskich, ale za to czas wyborczy. Warto o tym pamiętać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny