Listę najbardziej zadłużonych placówek, które są pod opieką urzędu marszałkowskiego, otwiera Wojewódzki Szpital Zespolony w Białymstoku. Jego długi o 2 mln zł przekroczyły barierę 100 mln zł.
- To długi jeszcze z poprzednich lat. Dziś panujemy nad sytuacją. Najważniejsze, że nie rosną nam zobowiązania. Staramy się też o jak największe przychody. Pacjent musi mieć jak najlepszą obsługę, a to umożliwia np. wysokiej jakości sprzęt, który mamy - mówi Krystyna Kulesza-Huryń, zastępca dyrektora do spraw ekonomiczno-administracyjnych tego szpitala.
Potwierdza to Cezary Cieślukowski, odpowiedzialny w zarządzie województwa za służbę zdrowia. Zapewnia, że pacjenci nie odczuwają tego, że szpital boryka się z trudnościami finansowymi. - Zobowiązania wynikają z historii placówek. Śniadecja była bardzo źle zarządzana, aż do zmiany dyrektora w maju ubiegłego roku. Opracowaliśmy program restrukturyzacji. Trzeba czasu, ale już widać, że szpital zespolony jak i wojewódzkie w Łomży i Suwałkach zaczęły spłacać zobowiązania - ocenia.
Podkreśla, że niezwykle ważną kwestią w ocenie kondycji finansowej szpitala są tzw. zobowiązania wymagalne, czyli takie, których termin płatności już minął. W pierwszym półroczu 2011 roku śniadecja zanotowała je na poziomie 28 mln zł. Zaś w tym roku to tylko 18 mln zł.
Długi z przekroczonym terminem płatności zmniejszyły się też w szpitalu wojewódzkim w Suwałkach, który jest drugą najbardziej zadłużoną placówką służby zdrowia pod opieką marszałka. - Zobowiązania szpitala wynoszą 57 mln zł, a na koniec czerwca ubiegłego roku było o milion więcej. Szpital zmniejszył zobowiązania wymagalne z 17,3 mln zł na 13 mln za pierwsze półrocze tego roku - oblicza Cieślukowski.
Trzecim szpitalem jest wojewódzki w Łomży, ale od ubiegłego roku o 5 mln zł zmniejszył długi - do 41 mln zł. Szpital psychiatryczny w Choroszczy utrzymuje zobowiązania na tym samym poziomie - około 21 mln zł.
Innym szpitalem, który generuje ogromne straty jest szpital powiatowy w Augustowie, którym opiekuje się starosta. W lipcu zadłużenie przekroczyło już 20 mln zł.
Ale są szpitale - nie podległe ani marszałkowi czy starostom - które od kilku lat kończą rok na plusie - nawet 10 mln zł. Chodzi o Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku. - Nie zawsze tak było - nie ukrywa dyrektor Bogusław Poniatowski. - Do 2006 roku nasze zadłużenie wahało się na poziomie 46-48 mln zł.
Tłumaczy, że konieczne było nie tylko stworzenie programu restrukturyzacji, ale także zrealizowanie go. Przypomina, że podobne zadłużenie miał wtedy sąsiedzki szpital wojewódzki. - Długi urosły, bo nie realizowano programu i ulegano presji związków zawodowych. U mnie związki zawodowe są superrozsądne, bo wiedzą, że nie można windować pensji, nie mając z czego - ocenia Poniatowski.
Od kilku lat dodatni wynik finansowy cieszy też Marka Chojnowskiego, szefa szpitala MSW w Białymstoku. - Nie ma w tym żadnej tajemnicy. Trzeba za każdym razem i bardzo precyzyjnie analizować koszty, nie można sobie pozwolić na ich zwiększenie - mówi.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?