Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Diler z Warszawy chciał zastrzelić policjanta, ale broń nie wypaliła. Proces w toku.

(mw)
Tomasz B. nie przyznaje się do handlu narkotykami, czy nielegalnego posiadania broni, o co również oskarżają go śledczy.
Tomasz B. nie przyznaje się do handlu narkotykami, czy nielegalnego posiadania broni, o co również oskarżają go śledczy. fot. Magdalena Wasiluk
Białostocka prokuratura apelacyjna oskarżyła 40-letniego warszawiaka o usiłowanie zabójstwa policjanta. Tomasz B. odpowiada też za napaść i znieważenie policjantów, nielegalne posiadanie broni i handel narkotykami.

Dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Białymstoku odbyła się kolejna rozprawa 40-letniego warszawiaka, Tomasza B.

Sąd wysłuchał świadków z Białegostoku, również tych, którzy są aresztowani, bądź odsiadują wyroki za handel narkotykami. Większość z nich zeznała dziś, że nie zna oskarżonego.

- Z Tomkiem handlowałem od wakacji do grudnia 2004 roku - powiedział jeden ze świadków.

Oskarżony warszawiak był jego dostawcą. Sprzedał 34-letniemu białostoczaninowi 6,5 kg marihuany, 1,5 kg amfetaminy, 4 tys. tabletek extasy i 100 gramów kokainy.

W jednym z rozliczeń oddał też mężczyźnie swoją broń.

Sam Tomasz B. nie przyznaje się do handlu narkotykami, czy nielegalnego posiadania broni, o co również oskarżają go śledczy. Zarzeka się też, że w czerwcu ubiegłego roku nie próbował strzelać do warszawskiego policjanta.

- Wyrażałem się niestosownie do policjantów. Trochę się szarpałem - zarzekał się na poprzedniej rozprawie.

Według prokuratury, do próby zabójstwa miało dojść 12 czerwca 2008 roku. Oskarżony wraz z kolegą byli w parku, gdzie oglądali transmisję meczu piłki nożnej. Tomasz B. tłumaczył przed sądem, że odszedł trochę się przewietrzyć. I wtedy znalazł w krzakach broń. - Początkowo myślałem, że to zabawka ze straganu - wyjaśniał.

Po chwili zorientował się, że pistolet jest prawdziwy. Oskarżony chciał wypróbować, czy działa. - Była zepsuta - stwierdził. Ale zabrał ja ze sobą.

Gdy mecz się skończył, obaj mężczyźni wsiedli do autobusu. Wysiedli na przystanku przy ulicy Handlowej. Wtedy oskarżony pokazał koledze pistolet. Obaj próbowali go przeładować, ale żadnemu się nie udało.

Wtedy zauważyli ich policjanci patrolujący okolicę. Podeszli do mężczyzn. Kazali Tomaszowi B. wyjąć wszystko z kieszeni.

- Odpier... się! - miał im odpowiedzieć 40-latek.

- Oskarżony odepchnął mnie i szybkim ruchem wyciągnął z kieszeni broń. Wycelował w okolicę mojego brzucha. Nacisnął spust, ale broń nie wypaliła - zeznawał na poprzedniej rozprawie jeden z interweniujących wtedy policjantów.

Policjanci obezwładnili oskarżonego. - On rzucał się, szarpał. Wyzywał nas non stop. Gdy w końcu wsadziliśmy go do radiowozu, walił głową o kraty - mówili w sądzie inni funkcjonariusze.

- Gdy zapytałem go o broń, powiedział, że nosi ją do obrony, bo go mieli odstrzelić na mieście. Powiedział, że dobrze się stało, że go zamknęliśmy, bo już by nie żył. A tak wydłużyliśmy mu życie o kilka dni - dodał mundurowy.

Ale oskarżony warszawiak zarzeka się, że nie celował do policjanta, a broń znalazł tego dnia w parku. - Strzelanie do policjanta to wariactwo. Na to bym się nie porwał, bo to szaleństwo - zaklinał się przed sądem.

Sprawa toczy się przed białostockim sądem okręgowym ze względów ekonomicznych, ponieważ większość świadków pochodzi z Białegostoku. To osoby zamieszane w handel narkotykami. Mieszkają tu albo siedzą w areszcie na Kopernika.

Tomaszowi B. grozi dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny