Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Diler narkotykowy chciał zastrzelić policjanta, ale broń nie wypaliła. Stanął przed sądem.

(mw)
Tomasz B. staje przed sądem w czerwonym stroju.
Tomasz B. staje przed sądem w czerwonym stroju. fot. Magdalena Wasiluk
Tomasz B. to wyjątkowo niebezpieczny przestępca. Od innych osadzonych odróżnia go nawet kolor stroju. Czerwony jest zarezerwowany dla wyjątkowo groźnych bandytów. Chciał zastrzelić policjanta.

Białostocka prokuratura apelacyjna oskarżyła 40-letniego warszawiaka o usiłowanie zabójstwa policjanta. Tomasz B. odpowiada też za napaść i znieważenie policjantów, nielegalne posiadanie broni i handel narkotykami.

- Wyrażałem się niestosownie do policjantów. Trochę się szarpałem. Ale do żadnego usiłowania morderstwa, czy handlu narkotykami się nie przyznaję - zarzekał się dziś w sądzie 40-letni mieszkaniec Warszawy.

Prokuratura oskarża go o to, że w czerwcu ubiegłego roku w Warszawie usiłował zabić policjanta, który go zatrzymywał. Oskarżony ma też na swoim koncie handel narkotykami, nielegalne posiadanie broni.

Do próby zabójstwa doszło 12 czerwca ubiegłego roku. Oskarżony wraz z kolegą byli w parku, gdzie oglądali transmisję meczu piłki nożnej.

Tomasz B. tłumaczył przed sądem, że odszedł trochę się przewietrzyć. I wtedy znalazł w krzakach broń. - Początkowo myślałem, że to zabawka ze straganu - wyjaśniał dzisiaj.

Po chwili zorientował się, że pistolet jest prawdziwy. Oskarżony chciał wypróbować, czy działa. - Była zepsuta - stwierdził. Ale zabrał ja ze sobą.

Gdy mecz się skończył, obaj mężczyźni wsiedli do autobusu. Wysiedli na przystanku przy ulicy Handlowej. Wtedy oskarżony pokazał koledze pistolet. Obaj próbowali go przeładować, ale żadnemu się nie udało.

Wtedy zauważyli ich policjanci patrolujący okolicę. Podeszli do mężczyzn. Kazali Tomaszowi B. wyjąć wszystko z kieszeni.

- Odpier... się! - miał im odpowiedzieć 40-latek.

- Oskarżony odepchnął mnie i szybkim ruchem wyciągnął z kieszeni broń. Wycelował w okolicę mojego brzucha. Nacisnął spust, ale broń nie wypaliła - zeznawał dziś Marcin P., jeden z interweniujących wtedy policjantów.

Policjanci obezwładnili oskarżonego. - On rzucał się, szarpał. Wyzywał nas non stop. Gdy w końcu wsadziliśmy go do radiowozu, walił głową o kraty - mówili w sądzie inni funkcjonariusze.

- Gdy zapytałem go o broń, powiedział, że nosi ją do obrony, bo go mieli odstrzelić na mieście. Powiedział, że dobrze się stało, że go zamknęliśmy, bo już by nie żył. A tak wydłużyliśmy mu życie o kilka dni - dodał Artur G.

Ale oskarżony warszawiak zarzeka się, że nie celował do policjanta, a broń znalazł tego dnia w parku. - Strzelanie do policjanta to wariactwo. Na to bym się nie porwał, bo to szaleństwo - zaklinał się przed sądem.

Sprawa toczy się przed białostockim sądem okręgowym ze względów ekonomicznych, ponieważ większość świadków pochodzi z Białegostoku. To osoby zamieszane w handel narkotykami. Mieszkają tu albo siedzą w areszcie na Kopernika.

Tomaszowi B. grozi dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny