Mimo licznych odniesień biograficznych potraktowanie filmu "Rocketman" jako biografii gwiazdy pop byłoby nadużyciem. Zresztą - po co komu biografie, kiedy dziś wszystko można znaleźć w internecie. Moim zdaniem, podobnie jak podczas występów Eltona Johna, liczy się widowisko i zgrabne wykorzystanie muzyki, a to wszystko Dexter Fletcher serwuje w znakomitym stylu. Jest naprawdę bogato, liczba strojów jakie musi założyć Taron Egerton przyprawia o zawrót głowy, ale i stylizacje na lata 50., 60. i 70. XX wieku też urzekają barwnością. Zatem - wizualnie - bomba.
Nie inaczej jest z choreografią. Pierwsza scena filmu przypomina stare amerykańskie musicale, rozgrywa się na ulicy - skojarzenia z "La La Land" nieprzypadkowe. W końcu to tylko pop, choć niektórzy wierzą, że Elton John grał rocka. Jeśli już to odmianę glam. Jego nota bene rock and rollowy "Crocodile Rock" umieszczony w przestrzeni amerykańskiego klubu - miejscu debiutu Eltona Johna w USA unosi i samego muzyka i publiczność nad ziemię. Scena może wydać się kiczowata, ale to Hollywood ery hipisów, a w filmowej wersji "Hair" też bohaterowie unoszą się nad ziemią i to znacznie wyżej. Bo przypominam - "Rocketman" to po prostu świetny musical!
Tu treść jest pretekstem do wykorzystania większych i mniejszych przebojów spółki Elton John Bernie Taupin. To zresztą jedyna pozytywna i wierna sobie ekranowa para. Panowie zapewniają, że przez pół wieku nigdy się ze sobą nie pokłócili. Zanurzanie się w psychologię trudnego dzieciństwa i zdecydowanie dysfunkcyjnej rodziny Reginalda Dwighta zostawmy psychologom, podobnie jak mądrości w rodzaju "musisz zabić siebie, by się odrodzić". Jedno jest pewne - obsadzony w roli gwiazdora Taron Egerton to wybór idealny - dla mnie Oscar. A przy tym świetnie i naturalnie śpiewa nie siląc się na naśladowanie Eltona Johna. I wreszcie sprawa nie mniej istotna. Dopiero kiedy pozna się się zgrabne tłumaczenia tekstów śpiewanych przez Eltona Johna można w pełni zrozumieć unikalność jego piosenek. I tu można się zgodzić, mimo ckliwych melodii to nie jest zwykły pop, to coś znacznie więcej.
Kto kocha musicale, ten "Rocketmana" po prostu musi zobaczyć. Śpiewa całe grono aktorów i każda zaśpiewana nuta ma swoje uzasadnienie. A kto nie zna, może zachwycić się oryginalnymi tekstami i bogatymi harmonicznie piosenkami spółki John-Taupin. Gejowskie migdalenie i kokainowe orgie też będą, ale w "Rocketman" to muzyka gra pierwsze skrzypce.
Taron Egerton o przygotowaniach do gejowskich scen miłosnych w filmie „Rocketman
Źródło: Associated Press
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?